Wysunąłem swą łapkę jako przymierze, dałem sygnał, zrobiłem pierwszy krok, okazałem wyrozumiałość i gotowość. Bez słowa zostałem odtrącony, przekreślony. Tak po prostu. Słońce zaszło za horyzont i już nigdy nie wzeszło. Zrozumiałem dziś, że tak naprawdę zostanę sam. Do końca.
Nadzieja mnie zgubiła, oszukała i wychłostała rózgą po plecach.
- Będziesz cierpiał, boś zbyt dobry dla innych - powiedział kiedyś Przyjaciel.
Słowa jego sprawdziły się co do joty.
Tak więc ktoś musi cierpieć, by ktoś inny mógł być szczęśliwy.