wtorek, 18 czerwca 2013

Sen 81. Z rytmem dnia

Jak zwykle krzątałem się po mieszkaniu. Złożyłem koc, rozwiesiłem ręczniki na wieszakach, włączyłem pranie, zmieniłem pościel, poskładałem buty do pudełek, pozmywałem kubki. Przykucnąłem przy komodzie, by poukładać w dolnej szufladzie podkoszulki, gdy poczułem, że ktoś za mną stoi. Zerknąłem za siebie i przy drzwiach ujrzałem  Brązowookiego. Obserwował mnie, a gdy chciałem się odezwać, uciszył gestem ręki, podszedł i chwycił mnie w pasie.
Rozejrzałem się dokoła siebie. Poduszka leżała na dywanie, kołdra skopana zsuwała się z łóżka, zrolowane skarpetki poniewierały się koło materaca. Wsunąłem bose stopy w kapcie,włożyłem niebieską bluzę z kapturem i poszedłem zaparzyć sobie poranną kawę. W kuchni świeciło się światło, a przy stole, w mojej ulubionej koszulce NYC, siedział Brązowooki i wcinał mój jogurt. Oniemiały patrzyłem na niego. Zawróciłem do sypialni, by coś sprawdzić. Pchnąłem drzwi, wparowałem do środka. Na podusze spoczywała głowa Błękitnookiego. "Dzień dobry, kochanie" wyszeptał przez półprzymknięte oczy i przeciągnął się. "Jak dobrze znów być w domu... Miałem strasznie ciężką podróż.", dodał po chwili i usiadł, wspierając się na poduszkach.
Plecami oparłem się o ścianę, gdy wtem do sypialni wszedł Brązowooki. Nie patrząc na Błękitnookiego, zrzucił koszulkę i w samej bieliźnie zbierał z podłogi rozrzucone ubrania. Błękitnooki obserwował go ukradkiem. Gdy Brązowooki ubrał się, podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek, mówiąc: "Do zobaczenia wieczorem", Błękitnooki rozwinął skrzydła, zatrzepotał nimi i, wylatując przez okno, zawołał: "Do zobaczenia wieczorem".
Jak gdyby nigdy nic dopiłem poranną kawę, pościeliłem łóżko, pozbierałem porozrzucane pióra i ubrania, zawiązałem buty i wyszedłem na zakupy, gdyż w Belo Horizonte wybiła już północ i większość mieszkańców poustawiała się w kolejkach przed ulubionymi sklepami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz