czwartek, 9 maja 2013

Sen 69. Wąski krąg codzienności

Sporo dziwnych spraw się dzieje wokół mnie, dziwnych, nieoczekiwanych, nieprzewidzianych, może nawet zaskakujących. Dzień mija za dniem, noc za nocą i nie potrafię już myśleć tak jak kiedyś, nie potrafię pisać tak jak kiedyś, nie potrafię mówić tak jak kiedyś... Nie wiem, kim byłem, nie wiem, kim jestem i nie wiem, kim mógłbym być... Mam dziury w pamięci, wspomnienia spowite mgłą, a niektóre fakty zapadły się w nicość nieistnienia...
Oddycham wodą, widzę w ciemności, czuję bezsmak. To, co było, wydaje się jakby w ogóle nie było i majaczy niby fatamorgana snu utkana z wiotkich pajęczych nici, która pęka, rwie się i przecina wobec drgnięcia powieki otwierającego się oka. To, co było, umknęło i tylko błyszczy bardzo powierzchownie, to tafla srebrnego jeziora, która się zmarszczyła pod wpływem nieopatrznego wpadnięcia weń kamienia.
Sporo dziwnych spraw się dzieje wokół mnie - Elbi odwiedza mnie każdej nocy, Markiza, majacząc, zapadła w swym bujanym fotelu w głęboki, dwutygodniowy sen, Drwal znikł, zostawiając w kącie swoją złotą siekierę, Lemur Błękitnooki nadal zerka na mnie czarno-białym wzrokiem, Lemur Brązowooki stał mi się jeszcze bliższy i nie wiem, czy jest to powód do uśmiechu czy też do płaczu, a ja - Lemur Katta - otwieram okno na oścież i wdycham świeże morskie powietrze...