wtorek, 5 listopada 2013

Sen 119. Zagmatwanie

Im więcej ludzi chce mnie poznać, w jakiś sposób nawet "zaprzyjaźnić" się ze mną, tym bardziej czuję się samotny i przybity. Czuję się zmęczony ich obecnością. Jedni wyciągają mnie do miasta, drudzy kładą ręce na barkach, przymilają się, a nawet łapią za pośladki i mówią: "Katta to mój przyjaciel". Są i zadają pytania, interesują się mną, chcą być koło mnie, chcą ze mną pracować i rozmawiać. Akceptują mnie, zaś ja chcę być sam. Ostatnio nawet "musiałem tłumaczyć" komuś, czemu nie chcę, by był "moim przyjacielem". Zarzucił mi ten ktoś, że odtrącam jego chęci zaznajomienia się (choć to prawda) i nazwał "dziwnym i zagadkowym" człowiekiem. A ja po prostu chcę być sam, nie potrzebuję nowych "przyjaciół", nie chcę ich, nie mam takiej potrzeby, nie potrzebuję niczyjej pomocy. Nauczyłem się być samowystarczalnym. Szkoda, że tego nie rozumieją...
Wczoraj w nocy był u mnie Błękitnooki, lecz tym razem nie zrozumiałem jego gestów i nie wiem, co chciał mi przekazać. Czuję, że było to coś ważnego, gdyż przez cały wczorajszy dzień nie opuszczał moich myśli, coś mnie męczyło, coś nie dawało spokoju. Teraz też jest obok mnie, siedzi na pościeli i się uśmiecha, choć tak naprawdę jest tysiące kilometrów stąd. Wszystkiego najlepszego!