wtorek, 22 lipca 2014

Sen 166. Cienie ścian

Od wczoraj zalega w domu ogromna cisza. Nocą dochodziły do mnie szepty ścian, płacz podłogi, jęk sufitu i lekkie zgrzytanie drzwi. Pomiędzy pokojami przebiega powietrze, porusza zasłonami, cichutko bębni deszczułkami rolet, frędzle od kapy dzwonią, a z domowej biblioteczki słychać odległe głosy bohaterów. Dokoła cisza. Okna zasłonięte storami, by upał nie wdzierał się do wnętrza domu. Wszystko zastygło w czasie, jest niedostępne zmysłom. Wczoraj z rana Błękitnooki wyjechał do stolicy. Wróci w przyszłym tygodniu. Zabrał ze sobą swój zapach, swój głos, kroki i gesty i dlatego dom sprawia wrażenie pustego ciała.
Ostatniej nocy nie mogłem zasnąć. Nie zapalając świateł, zszedłem na dół, a zastygłą ciszę przerwało głuche "ciap, ciap, ciap" bosych stóp na panelach. Schodząc na dół, zakłóciłem spokój tych, co mieszkają w ścianach i w podłodze. Czasami z nimi rozmawiamy, ale niezbyt często. Siedząc przy stole, zauważyłem nikły ruch w salonie. Coś zaszeleściło pod tapetą, ścienna panorama miasta się nieco przekrzywiła, a zasłony nadęły niczym balony. Łyknąłem wody, gdy zaskrzypiały drzwi. Do kuchni wpełzł cień. Podszedł do stołu i usiadł na niewidzialnym krzesełku. Położył na blacie melonik i przypatrywaliśmy się sobie wzajemnie. Miałem wrażenie, że niby go skądś znam, niby nie, wydawało mi się, że pamiętam jego imię, lecz nie mogło ono być prawdziwe, gdyż pochodziło z odległych wieków i zostało zapomniane. Gdy tak się poznawaliśmy, z kąta wyszedł drugi cień i zbliżył się do nas. Położył rękę na ramieniu mojemu gościowi i razem wyszli do ogrodu. Gdy zamknęły się za nimi drzwi, dopiłem do końca wodę i postanowiłem wrócić do łóżka. Przechodząc przez salon, zauważyłem wystające zza kotary czyjeś bose stopy i ktoś zaczął śpiewać: "Baw się ze mną w chowanego! Baw się ze mną w chowanego!" Uśmiechnąłem się i odparłem: "Dobranoc" i po schodach wspiąłem się do sypialni. Chłód pościeli sprawił, że zasnąłem natychmiastowo.