sobota, 22 listopada 2014

Sen 207. Pustka

5 grudnia lecę do Polski.
Próbowałem rozmawiać z Błękitnookim. Przedstawiłem i wytłumaczyłem mu wszystko, zapewniłem, że na tym jednym zakładzie pracy świat się nie kończy. Z początku słuchał cierpliwie, przekonywał, że wszystko się ułoży, ale potem coś się mu odwidziało i stwierdził: "Rozumiem, że w ten sposób zakończyłeś naszą relację.""Nic takiego nie powiedziałem!", odparłem zdziwiony. Odpowiedział po chwili zastanowienia: "Nie powiedziałeś tego wprost, ale to wynika z tego, że planujesz tyle zmian w swoim życiu - nowa praca w innym mieście, może nawet powrócisz do Europy. Pomyślałeś o mnie? Zerwałeś ze mną, czyniąc takie plany.""To nie tak!"Rozłączył się, nie dając mi szans na wyjaśnienia.
To było wczoraj, dziś jego telefon jest także wyłączony.
Utraciłem go.

czwartek, 20 listopada 2014

Post 206. Zjebanie

Zbierało się ziarnko do ziarnka, rosło "coś" w zatrważającym tempie i potem się spierdoliło. Runęło jak domek z kart, zawaliło się, rozsypało jak podmyty przez wodę piaskowy zamek. Szkoda słów. Najpierw przybyła Markiza i narobiła awantur, potem wyjechał do Polski Lemurek Błękitnooki, teraz spieprzyło się wszystko w pracy - definitywnie zrezygnowałem, w ostatnią niedzielę dałem wymówienie. Pizda, główna szefowa, szaleje - co chwilę wymyśla nowe zadania, czepia się o byle gówno (np. masz odpięty guziczek w koszuli, nie możesz mieć skarpetek we wzorki (!!)), zmienia grafik z dnia na dzień nie informując o tym pracowników, zrzuca na nocną zmianę dosłownie wszystko i każdego dnia powiększa listę przydzielonych zadań, a jeśli się czegoś nie zrobi lub zrobi się to niedokładnie, grozi dyscyplinarka. U nas nocna zmiana zaczyna się o godz. 17. 00 i do samej północy produkcja idzie pełną parą. Co się da, to uprzątamy w trakcie, ale czyszczenie maszyn, mycie wszystkiego - podłóg, śmietników i całej drobnicy możemy zacząć dopiero po północy. W sobotę na nocce byłem sam, gdyż Złotko został odesłany do domu. Cały zakład sprzątać skończyłem dopiero po 11 godzinach, a i tak według niej było źle i dostałem opierdol. Zapytałem jej, dlaczego nie przydzieliła mi nikogo do pomocy, stwierdziła, że całe sprzątanie może wykonać jedna osoba, a zatrudnienie dwóch to już jest koszt dla firmy. Wkurwiłem się maksymalnie i następnego dnia dałem wymówienie. Nie tylko ja jeden, gdyż w ostatnim czasie odeszło dwóch kolegów z nocnej zmiany. Ja jestem trzeci, z tego co słyszałem, szykuje się do rezygnacji jeszcze trzech pracowników (w tym mój dobry kolega, który jest supervisorem), i są to osoby z samych nocek. Wszyscy mają dość.
Co teraz? Jeśli mam szukać pracy tu, w Brazylii, to decyduję się na przeprowadzkę do innego miasta, a jeśli się nie uda, to wracam do Europy. Może się gdzieś zahaczę, a jak nie to wrócę do Polski i coś tam będę kombinował. Najgorsze jest jednak coś innego - co ja powiem Błękitnookiemu? On jeszcze nie wie... Tu mamy dom! Płakać mi się chce! Chcę położyć się spać i rano się już nie obudzić. Markiza jest bliska zwycięstwa...

poniedziałek, 17 listopada 2014

Sen 205. Busy

Spóźniłem się! Fuck! Spóźniłem się na film. Nawet nie wiem, jaki ma tytuł! Znajomy wyciągnął mnie do miasta na łażenie bez celu. Wróciłem do domu, załączyłem telewizor i praktycznie film już się kończył. Szukałem informacji. Bezskutecznie. W skrócie: film wojenny - dwie walczące armie i spłoszony koń, biegnący po polu bitwy. Zwierzę wpada w zasieki z drutu kolczastego i zostaje uwolnione przez dwóch żołnierzy. Na poranionego konia zostaje wydany wyrok śmierci, lecz pojawia się jego właściciel - oślepiony w bitwie chłopak. Rozpoznają się. Film kończy się powrotem żołnierza do domu i powitaniem z rodzicami. Niesamowicie wzruszające sceny. Wspólnie z Błękitnookim ryczelibyśmy jak bobry. Co to za film??

Miałem dziś poranną zmianę. Na nocną przyszli Złotko i Alf. Na odchodnym rzuciłem im kąśliwie: "Życzę wam takiego "busy", żebyście ochujeli". I wyszedłem.