poniedziałek, 4 maja 2015

Sen 272. Wzdłuż tęczy

Zaspaliśmy. Wyjechaliśmy z hotelu zaraz po późnym śniadaniu. Chcieliśmy jak najszybciej dotrzeć do autostrady i tym samym przed nocą być w domu. Jak na złość utknęliśmy w korku, dodatkowo, daleko na południu, widać było gromadzące się burzowe chmury. "Świetnie. Trochę nas zmyje", mruknął Błękitnooki, przestawiając radio na lokalną stację. Wzruszyłem ramionami i nadal obserwowałem mijające nas samochody. Poza miastem na niebie pojawiła się tęcza. Podążaliśmy wzdłuż niej - jeden jej koniec znikał gdzieś z tyłu, drugi ginął w lasach przed nami. Zaczęło siąpić. Im bardziej oddalaliśmy się od stolicy, tym droga pustoszała, aż w końcu, jadąc przez wielką puszczę, byliśmy jedynymi jej uczestnikami. Nawet głos w GPS umilkł. Zapatrzyłem się w okno. Śledziłem deszczowe ścieżki na szybie, gdzieś za mną grało cicho radio, jakby z oddali słyszałem pogwizdywanie Błękitnookiego i bębnienie palcami po kierownicy.
Ktoś szarpnął mnie za rękaw. "Obudź się, śpiochu!", Błękitnooki zatrzymał samochód. "Śpisz prawie od dwóch godzin. Nie mogę tak jechać. Sam zaraz zasnę", żalił się. "Gdzie jesteśmy? Czemu stoimy?", zapytałem. "Idziemy do lasu", odparł krótko. "Po co?", uniosłem brwi w przypływie nagłego zdziwienia. "Mam ochotę na szybki numerek", spojrzał mi głęboko w oczy. "A tak na serio to zgłodniałem i myślę, żeby zjechać do tego miasteczka i coś kupić. Hm...?" "Okey", odparłem bez entuzjazmu. "Wiesz co, tobie na serio porządny numerek jest potrzebny", rzucił szybko, puścił mi oczko i zjechał na lewo z autostrady wprost w ciemny las.
Przebyliśmy most, minęliśmy mały kościółek otoczony cmentarzem i przez niby park-ogród wjechaliśmy do centrum miasteczka. Zaparkowaliśmy przy budce telefonicznej. Powietrze stało w miejscu, było parno i gorąco, a przy ścianie odległego lasu kotłowały się tumany mgły. Dokoła zalegała nieprzenikniona cisza. "Dziwne", szepnął Błękitnooki, wzruszył ramionami i pomaszerował w kierunku widocznego na rogu sklepu. Wrócił po chwili i oznajmił: "Pusty! Nikogo tam nie ma!" "Tu też nikogo nie widziałem", odparłem.
Ruszyliśmy w kierunku widocznej wieży ratuszowej. Z zaułków pomiędzy domami wypełzała mgła. Stojąc przed wieżą, Błękitnooki, rozglądając się dokoła, rozłożył ręce: "To jakiś żart?!", zawołał w pustkę. Dochodził do nas jedynie odgłos tykającego zegara z wieży. "To jakieś cholerne Silent Hill, czy co?!", zwrócił się do mnie z nieokreśloną miną. "Nie podoba mi się to. Jedźmy stąd!", chwyciłem go za rękę i pociągnąłem za sobą, gdy rozległ się skądś najpierw przeraźliwy zgrzyt, a po nim jakby kwik zarzynanej świni. Po chwili umilkł zegar na wieży. Zapadła totalna cisza. Struchleliśmy. Było tak cicho, że słyszeliśmy własne oddechy. "Kurwa!", zakląłem i złapałem się za głowę.
W ciągu niecałej minuty znaleźliśmy się w samochodzie. Błękitnooki odpalił silnik, włączył światła. Zaklęliśmy prawie jednocześnie. Włosy na całym ciele stanęły mi dęba. Jakieś trzy metry przed nami stał człowiek z dwoma psami dość obszernych rozmiarów. Patrzyliśmy na niego jak zahipnotyzowani, gdy nagle psy rzuciły się w stronę auta. Skakały do szyb i wściekle ujadały, tocząc pianę z pysków. Błękitnooki nacisnął kilkakrotnie klakson, lecz nic to nie dało. "Jedź już!", krzyknąłem. Wcisnął pedał gazu i z piskiem opon wyjechaliśmy z tego koszmarnego miejsca.
Gdy mknęliśmy autostradą na południe, odważyłem się zapytać: "Co to miało w ogóle być?!" Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczyma i: "Nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć", odparł.
Odetchnęliśmy z ulgą dopiero, gdy znaleźliśmy się w domu.

Niniejsza historia wydarzyła się naprawdę w minioną sobotę, 2. maja.
          

11 komentarzy:

  1. Wow. Niesamowite. I jak ładnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tylko Ty rozumiesz mój styl pisania... Może to dobrze, może nie...

      Usuń
    2. Nie tylko ja Katta, nie tylko ja:)

      Usuń
    3. Opieram się na dowodach i śmiem twierdzić, że się mylisz :)

      Usuń
    4. Bo, jak na razie, tylko ja skomentowałem? To żaden dowód:)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Miałbym jedną małą sugestię dotyczącą innego zapisania dialogów. Byłyby przejrzystsze i bardziej dynamiczne

      Usuń
    2. Myślisz o zapisie każdego dialogu od nowej linii? To rozbija tekst i wpisy byłyby zbyt rozległe. Tak wygląda na bardziej zwarty, i tak jest mi wygodniej redagować notatki.

      Usuń
    3. Wiem, o co chodzi - o to zawieszenie się tęsknoty.
      Tak, mam na myśli zapisanie dialogów od nowej linii i pauzy dialogowej. Moim zdaniem taki zapis nie robija tekstu, ale dodaje dynamiki. Ale to moje zdanie.

      Usuń
    4. Dawniej właśnie tak je zapisywałem, lecz stwierdziłem, że wygląda to niedobrze. Wolę tekst zwarty, podzielony jedynie na akapity. To moje zdanie.

      Usuń