środa, 24 czerwca 2015

Sen 292. Zjawy i mary

Głęboka noc. Wybudził mnie ryk telefonu. "Kto tam?", zapytałem i usiadłem na łóżku. "Zna pan Elbiego? Zna pan?! Elbiego!", ktoś krzyczał z drugiej strony. "Tak, znam", odparłem i zaświeciłem nocną lampkę. "Trzeba jechać natychmiast! Niech pan jedzie do jego pracy!", nadal ten ktoś krzyczał do aparatu. "Ale co się stało?, uniosłem głos. "Pomóc mu trzeba..." i urwało rozmowę. Słyszałem tylko głuche piii, piii, piii, piii. Zerwałem się z łóżka, wciągnąłem dżinsy i byle jaki podkoszulek, na bose stopy wsunąłem tenisówki i wybiegłem z domu. Biegłem, ile mogłem, nie czułem zmęczenia. Przed firmą stało wielu ludzi. Na schodach wejściowych jakiś mężczyzna coś mówił. Nagle padło nazwisko Elbiego i ten człowiek zapytał: "Czy jest tu ktoś od Elbiego?" "Tak! Ja jestem!", zawołałem i przecisnąłem się przez tłum. Spojrzał na mnie i włożył mi coś do rąk i powiedział: "Tak mi przykro. Tak mi przykro." Była to owalna plakietka z imieniem i nazwiskiem Elbiego. Oniemiały patrzyłem na swoje dłonie i nie mogłem oddychać. Czułem się, jakby mi kto obuchem przyłożył po głowie. Upadłem na kolana i w tym momencie się obudziłem. Dyszałem jakby po stu kilometrach biegu, a moja koszulka była mokra. Musiałem wyjść na taras, by ochłonąć i dojść do siebie. Zaczerpnąłem świeżego powietrza i doszedłem do wniosku, że to był tylko koszmar. Dziś cały dzień mam zacięcia oddechu i czkawkę, tak jakby ktoś o mnie myślał lub rozmawiał. No tak, przecież przed północą do domu wraca Błękitnooki. Będę na niego czekał.

1 komentarz:

  1. Też miewałem koszmary, że Szarookiemu coś złego się stało i budziłem się na siedząco przerażony...

    OdpowiedzUsuń