czwartek, 9 kwietnia 2015

Sen 262. Nihil novi sub sole

Z samego rana Błękitnooki pojechał w delegację do stolicy. Wrócić ma w niedzielę wieczorem. W domu zostałem sam. Zaparzyłem sobie dobrą kawę, rozsiadłem w fotelu na tarasie i postanowiłem napisać choć kilka zdań.
Okres świąteczny spędziliśmy na wyjeździe. Wybraliśmy się na 5 dni w okolice płaskowyżu na terenie rezerwatu. Przepłynęliśmy kajakami cały wąwóz, wspinaliśmy się na skałkach, nocą nago kąpaliśmy w naszym jeziorku, obeszliśmy prawie cały płaskowyż, zgubiliśmy się w dżungli i kawał drogi brnęliśmy przez dzikie ostępy w błocie prawie po kolana... Do domu wróciliśmy brudni i zmęczeni, ale za to przeszczęśliwi.
Rezerwat przyrody.
Wpływamy do wąwozu.
Tędy wspinaliśmy się na płaskowyż.
Szlak biegnie pomiędzy drzewami i potem przez małą przełęcz przechodzi się na górę.
Na szlaku w dżungli...