piątek, 4 września 2015

Sen 319. Podwodna miłość

Na dnie jeziora zobaczyłem jego piękną twarz... Pojawiła się pomiędzy otoczakami, falującymi wodorostami, piachem. Od powierzchni porzuconej butelki odbił się promień słońca i otoczył moje ramię. Ściągał mnie w dół, coraz głębiej, wodna trawa uśmiechała się, kamienne oczy błyszczały, nikły prąd tulił do siebie i rozwiewał na wszystkie strony moje półdługie włosy. Falowały, unosiły się i opadały, tańczyły zburzonymi lokami niby wodne babie lato. Zapomniałem oddychać. Nie potrzebowałem. On oddychał za mnie. Długa zielona wić oplątała moje ramię, potem udo, kolejna owinęła się wokół talii. Zaczęły falować i otaczać unoszące się niczym w próżni ciało. Nie zareagowałem, gdyż upajałem się wbitym we mnie wzrokiem, a jego uśmiech zapraszał mnie bliżej, zachęcał do nieśmiałego pocałunku. Skusiłem się, pragnąłem znów poczuć smak jego ust. Serce biło jeszcze mocno, gdy przylgnąłem do niego. Było mi dobrze, zakochałem się w jego dotyku - lepkim, śliskim, wilgotnym. Zamknąłem oczy i wciągnąłem w siebie wodę. Czułem, że mnie tuli do siebie, pieści, łaskocze, przytrzymuje tak, jakby się bał, że mu ucieknę. Oddałem pocałunek. Dotknąłem kolanem jego kolana, rękę założyłem na jego szyi. Nasze usta się złączyły i poczułem pomiędzy zębami jego język. Zabiło mi serce, przeszedł dreszcz, ciałem wstrząsnął spazm i zrobiło mi się zimno. Moja głowa bezwładnie unosiła się nad jego radosną twarzą, włosy falowały dokoła. Nadal się uśmiechał i obejmował mnie zielonymi ramionami. Zapadałem w senność. To był sen o nim. Stał naprzeciwko mnie z rękoma w kieszeniach spodni, z lekko przechyloną na bok głową. Czekał na to, aż podejdę do niego, zarzucę mu ręce na szyję, złączę usta z jego ustami. Czekał na wspólne bicie serc, czekał na przemieszanie ciał, czekał na ogień płynący z wnętrza umysłu. Dałem mu to, na co czekał - miłość i oddanie, a on w zamian dał mi sen o sobie. Chciałem go zapytać, czemu jest zimny i nieczuły, chciałem go ogrzać i przytulić, lecz nie zdążyłem, gdyż coś złapało mnie za stopę i odciągnęło od niego. Wodorosty uniosły swe ramiona i próbowały mnie ratować. Nadaremnie. W twarz uderzyło mnie światło, do płuc wdarło się ostre powietrze, kątem oka dostrzegłem nad sobą parę błękitnych oczu i na ustach poczułem nowy pocałunek...

Sen 318. Kino bez cenzury

Kadr z filmu. Zdjęcie z internetu.
Wczoraj wieczorem TVP2 wyemitowała branżowe "Płynące wieżowce". Jak na polskie warunki i tendencje to dość odważny film. Dobrze się stało, że puszczono go w stacji publicznej.
Osobiście uważam, a może tylko po prostu się czepiam, że w kontekście ostatnich wydarzeń polityczno-kulturalnych - likwidacji warszawskiej Tęczy, dojścia do władzy PIS-u, wzmocnienia wpływów Kościoła, notorycznego ograniczania praw mniejszości - emisja gejowskiego filmu w polskiej telewizji to jakieś kuriozum, to jakaś forma zaprzeczenia tego powyższego (dziwię się, że w ogóle na to zezwolono). Pamiętam, że przed kilkoma laty któraś ze stacji wyemitowała "Tajemnicę Brokeback Mountain" - z cenzurą! Trochę było to śmieszne, gdyż w tym obrazie tak naprawdę brakuje odważnych erotycznych scen i widocznej nagości. Inaczej jest w "Płynących wieżowcach", gdzie obecnych jest sporo odważnych scen (choć odwaga ma wiele twarzy i ludzie różnie ją pojmują). Obecność takiego filmu w polskiej telewizji, która, nie ukrywajmy tego - stara się blokować wszystko to, co jest odmienne - z jednej strony zaskoczyła mnie, zaś z drugiej dodała szczypty optymizmu, że coś się zaczyna zmieniać na lepsze i niektóre umysły stają się bardziej otwarte.  

środa, 2 września 2015

Sen 317. Cyklop przemówił

Błękitnooki przeszedł dzisiejszego wieczoru samego siebie. Znosiliśmy do samochodu pudła z książkami, gdy drogę zastąpił nam cyklop. Wyszliśmy z mieszkania na korytarz wprost na tęgą posturę cyklopa stojącego naprzeciwko. Podparł się pod boki i patrzył na nas z dziwną miną. "A panowie to kto?", zaburczał i obserwował, jak zamykamy drzwi na klucz. "My tu mieszkamy", oznajmiłem i chciałem przejść na schody, lecz babo-chłop zastąpił mi drogę. "A to ciekawe. Pierwszy raz was widzę!", warknęła chłopo-baba. "My także nie...", Błękitnooki nie zdążył skończyć myśli, gdyż jego wywód przerwała melodyjka telefonu. "Możesz sprawdzić?", zwrócił się do mnie (nie mógł sięgnąć po telefon ukryty w tylniej kieszeni dżinsów, gdyż trzymał przed sobą spore pudło wyładowane książkami). Wypiął tyłek w moją stronę, a ja wsadziłem łapę w jego spodnie i wyciągnąłem telefon (cyklop tępo się na nas gapił). Sprawdziwszy połączenie, wsunąłem aparat na poprzednie miejsce i podniosłem swoje pudło z podłogi. "Przepraszam, śpieszymy się", zwróciłem się do babo-chłopa, lecz ten nie ruszył się. "Nadal nie wiem, kim jesteście i co robicie w mieszkaniu pani Eli", odezwała się chłopo-baba (Elżbieta to imię mojej mamy, która zajmuje się mieszkaniem, gdy my jesteśmy w Belo). Błękitnooki zwrócił się do mnie po portugalsku: "Zapytajmy najpierw, czy jest kobietą czy mężczyzną, a potem się przedstawimy". Odwróciłem głowę, by nie buchnąć śmiechem. Cyklop poruszył się niespokojnie, a Błękitnooki zwrócił się do niego bezpośrednio: "Wkrótce będę proboszczem w tutejszej parafii", wycedził z poważną miną. Moje źrenice pewnie były wielkości kół wozu drabiniastego. "Voce esta louco?!"*, szepnąłem. Babo-chłop nadął się, spalił nas smoczym wzrokiem, machnął fartuchem, fuknął coś pod nosem i wszedł do swojej jaskini. Stanął w drzwiach i nadal na nas patrzył. Zbiegliśmy na dół. Błękitny zapakował pudła z książkami, a ja siedziałem na krawężniku i dusiłem się śmiechem. "Co?", zapytał i uniósł ręce w geście obronnym.
* Zwariowałeś?!   

Sen 316. Wilki, owieczki i cyklopy

Od momentu przyjazdu jesteśmy pod lupą! Wodzą za nami ukryte spojrzenia! Wiewiórcze oko łypie każdego dnia zza winkla, przygląda się, ogląda, przenika i wnika, przewierca, przekręca, nicuje, przebija, przepala i wypala, patrzy niby cyklop i mlaska rzęsami zawiści, zaciskając sztuczną szczękę, przyklepuje coraz rzadsze włosy i szykuje się do pożarcia dwóch niewinnych owieczek. Żaden z nas nie dba o parcie na szkło. To nie dla nas. Lecz w ostatnim czasie judasz przemówił ludzkim szeptem, zgrzytnęły stare zawiasy, zabiło jego stalowe serce i na pewien czas stanęliśmy w centrum cicho wzrastającej uwagi - wiewiórczy cyklop ostrzy na nas noże i widelce! Owieczki owieczkami - niektóre cicho pobekują, biernie żując trawę, niektóre zaś poprawiają teatralne kostiumy, ukrywając prawdziwe jestestwa. Wykorzystamy niewiedzę cyklopa i pokażemy mu wilcze ogony, bo owieczki, takie jak my, to typowe wilki w owczych skórach! Nie boimy się i nie będziemy skromnie pobekiwać pod cyklopowym ostrzałem!
Każdego dnia okazuje nam swoje zainteresowanie, wygląda przez okno, zamiata z zapałem czysty korytarz, ponownie myje umytą wcześniej podłogę, chce zatopić palmy i rododendrony przelewając ich donice kranówką, robi dziwne uniki, gdy wrota jaskini zbyt głośno zazgrzytają, siedem razy dziennie wychodzi po zaopatrzenie, gdy tylko któryś z nas wychodzi z domu. Brakuje tylko kamer w naszym mieszkaniu, by cyklop mógł non stop śledzić nasze poczynania, czując się obserwatorem telewizyjnego reality show. Wymieniamy spojrzenia pełne śmiechu, gdy judaszowe oko sąsiedniej jaskini mruga z zaciekawieniem, a podłoga ugina się ze skrzypnięciem pod ciężarem cyklopa. "Ciekawe, kiedy do nas przemówi lub zaproponuje wywiad dla mitycznego pudelka", zagadnąłem mojego wilkobzyczka. "Zaczaja się i szykuje do jąkanego słowotoku", odparł wilkobzyk. "Ciekaw jestem, czy zastosuje się do zasad autoryzacji tekstu", dodał po chwili i zsunął czapkę głębiej na oczy. Wzruszyłem ramionami i dość głośno zamknąłem wrota naszej siedziby.             

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Sen 315. Takie tam marudzenie o (nie)polskiej polskości

Nie przypuszczaliśmy, że Polska przekształciła swój klimat w pustynno-zwrotnikowy. Suche powietrze, palące słońce, ani jednego podmuchu wiatru, duchota i drganie rozpalonego powietrza przypominające nikły obraz fatamorgany (takąż widzieliśmy na egipskiej części Sahary w pobliżu Abu Simbel rok temu, gdy temperatura sięgała ponad 60 stopni). Tu czujemy się nawet podobnie i nie trzeba nam jechać na południe Europy w poszukiwaniu słońca... Niestety, nie mamy jedynie w zasięgu większego wodnego akwenu... Nasz brazylijski gorąc jest całkiem inny, gdyż jest ciężki i wilgotny, z wyrazistymi podmuchami wiatru znad płaskowyżu, choć czasami suche i gorące dni także się zdarzają. Będąc jeszcze w Belo, nastawialiśmy się na typowe polskie chłodne wieczory, umiarkowane popołudnia i wzięliśmy część cieplejszych ubrań (przydały się w Anglii), które teraz są nam zbędne, gdyż chodzimy ciągle w szortach i podkoszulkach. W sumie to dobrze, że końcówka lata jest tak piękna i wręcz gorąca, lecz trochę deszczu by się przydało. Teraz marudzimy, że jest za gorąco, a jak spadnie nagłe ochłodzenie i deszczyk, będziemy tęsknić za słonecznymi dniami - cóż, takie już są z nas Lemury!
Wczoraj trochę przesadziliśmy z działkowaniem i dziś ukrywamy się w domu (wydaje nam się, że dzisiejsze słońce jest jeszcze dosadniejsze niż wczorajsze). Błękitnooki ściąga muzykę i filmy na dysk, ja siedzę z nosem w książce (udało mi się zdobyć w bibliotece powieść, której szukałem od ponad roku). Słuchamy polskich stacji radiowych i co chwilę parskamy śmiechem - szczególnie z rozwijającej się wojenki o tzw. "złoty pociąg". Zdążyliśmy już się kilka razy przemówić w tym temacie, ale raczej reagujemy na wszelkie informacje ze sceptycyzmem i z ironicznymi minami. Błękitnooki tylko kręci głową z niedowierzania, gdy słyszy o wzrastających pretensjach co do ładunku tajemniczego pociągu, mówi: "Nawet nie wiadomo, czy istnieje, a jeśli nawet, to nie wiedzą, co w nim jest i jak to wydobyć, a już Żydzi, Niemcy i Rosjanie kłócą się, że wszystko do nich należy i zastrzegają sobie wyłączność w badaniach... Co za nieudolny kraj ta Polska, bezsensowna polityka i uległość wobec innych! Łeb mi pęka, jak ich słucham!" I dodaje po chwili: "Śmiałbym się do rozpuku, gdyby tam były tony gruzu i śmieci!" i kręci głową, i wzdycha głęboko. Wzruszam ramionami: "A ja chętnie widziałbym tam wszystkie zaginione polskie archiwa, dokumenty i setki tysięcy zrabowanych z bibliotek i muzeów manuskryptów, kodeksów, starodruków i ksiąg. W sam raz coś do czytania na długie jesienne i zimowe wieczory." Patrzy na mnie zaciekawiony: "Zbutwiałe papierzyska, powiadasz? Też ciekawie! Jednak stawiam na cegły i pustaki - takie same jak w polskim rządzie!", uśmiecha się i koncentruje na przeglądaniu plików.
Do sporej dyskusji doszło także tuż po zasłyszeniu informacji o likwidacji Tęczy z Placu Zbawiciela w stolicy. Pomimo tego że nigdy na żywo jej nie widzieliśmy, to obaj stanowczo stanęliśmy w jej obronie. Zgodnie uznaliśmy, że to uniwersalny symbol i powinien pozostać na swoim miejscu. Oczywiście nasza dyskusja zeszła na tor polityki i oberwało się PIS-owi za szerzenie i popieranie katolickich wpływów w kraju, a na wieść o codziennych mszach w budynku sejmu i ponownym ustawieniu krzyża na Krakowskim Przedmieściu Błękitnooki dostał palpitacji serca i zaczął pakować walizkę z zamiarem natychmiastowego powrotu do Brazylii... 
Pod koniec tego tygodnia wybieramy się do Krakowa, może odwiedzimy też Zabytkowe Miasto. Na razie realizujemy miejscowe zaproszenia (do niektórych znajomych idziemy razem po raz pierwszy - ich miny - bezcenne). Jakoś mija nam urlop, najważniejsze, że się nie nudzimy.