środa, 7 października 2015

Sen 337. Piknik

Mieliśmy dziś piękną pogodę w Belo Horizonte. Po pracy zabraliśmy dzieciaki naszych sąsiadów do samochodu i wybraliśmy się za miasto. Rozbiliśmy piknikowy obóz tuż nad rzeką. Enrique i mały Bruno są pełni energii. Pośród wrzasków i śmiechów chlapali Bzyczka wodą, kąpali się, pluskali, ganiali dokoła, grali w piłkę, zbierali kamienie i uczyliśmy ich puszczać kaczki na wodzie. Ile było krzyku przy tym! A potem poszli we trzech na zwiad terenu aż za zakole rzeki i nastała błogosławiona cisza. Mogłem w końcu otworzyć książkę i trochę poczytać. W drodze powrotnej do domu Bruno spał, a Enrique paplał o wszystkim jak nakręcony: "Wujek to, a wujek tamto". Gdy w końcu wyczerpały się pokłady jego energii, bidulek zasnął tuż obok swego brata. Uśmiechnąłem się do Błękitnookiego, a on pokręcił głową na znak, że rozumie. Chłonęliśmy ciszę i chyba chcieliśmy już ich oddać rodzicom i wrócić do naszego cichego domu. 

wtorek, 6 października 2015

Sen 336. O blogu, który obraża społeczność LGBT (i nie tylko)

Jest na blogspocie blog, który bezpośrednio obraża społeczność gejowską, ba!, przy okazji obraża wszystkich po kolei, heteroseksualistów także. Gdyby autorem okazał się jakiś homofob, machnąłbym ręką i zakopał tę stronę w czeluściach internetu, ale autorem jest ktoś, kto należy do społeczności gejowskiej i swoich własnych "pobratymców" obrzuca błotem.
Zastanawiałem się nad popełnieniem tego tekstu, gdyż przeczuwam, jaka może być reakcja, ale nie mogę obojętnie przejść obok tego, że ktoś bezkarnie obraża i ubliża mi, Błękitnemu, naszym rodzinom, naszym homo i hetero znajomym, czy wszystkim innym, którzy sobie na to nie zasłużyli. Czuję się z tym źle i nie pozwalam, by porównywano mnie (nas) z tysiącem innych ludzi, o których autor blogu MBN, bo o tym blogu mowa, ma jak najgorsze zdanie. Autor stworzył sobie własną filozofię na temat człowieka, szczególnie człowieka homoseksualnego, jego uwarunkowań fizycznych i psychicznych i szufladkuje ludzi na lepszych i gorszych, gorzej!, w większości swoich postów generalizuje i wrzuca wszystkich do jednego wora, zaczepiając metkę: "obleśne zboczeńce", "skupisko głupoli", "puści ludzie", chwilę potem głupio się tłumaczy: "Przepraszam, że tak napisałem, ale to prawda". Typowe fałszywe przeprosiny.
We wrześniu zaoponowałem na tej stronie na niesprawiedliwe słowa i w swoim komentarzu próbowałem uczulić autora blogu na to, by był obiektywny, unikał stereotypów i nie generalizował, gdyż każdy człowiek i jego życiowy przypadek jest inny i nie wolno wszystkiego spłycać i wrzucać do jednego wora. W tym też tekście pt. "Jak poradzić sobie z rodzicami, którzy nie akceptują naszego wyboru" autor blogu wyraźnie napisał, że ludzie ze społeczności gejowskiej są nienormalni, a ich preferencje seksualne są chorobą. Zareagowałem na te obraźliwe słowa i oberwało mi się, a autor na moją krytykę stwierdził, że to ja go obrażam komentując jego post i puścił internetowego focha. Odpisał (cytat dosłowny): "Jeśli się nie podoba, to można było nie czytać ewentualnie napisać krótko "nie podoba mi się". Wszelkie ewentualne uwagi, które są tak długie jak post ewentualnie dłuższe od posta proszę kierować na e-mail, a nie zaśmiecać strony (...)." W tym samym tekście zwróciłem uwagę na wiele innych kontrowersji i pytałem o źródła informacji, na których opiera swe wnioski autor blogu, lecz całkowicie zignorowano moje zapytania i uwagi.
Niestety, dla autora blogu MBN tendencją stało się obrażanie innych. W swoim kolejnym poście pt. "Samotność młodego geja" użytkowników portali społecznościowych nazywa "skupiskiem głupoli". Wypraszam sobie! Wraz z Błękitnym mamy profil na dwóch portalach i na pewno głupolami nie jesteśmy. Czy autor blogu MBN zna któregoś z nas, że nazywa nas głupolami? Nie zna! Profile tam mają także nasi znajomi - single i pary - głupolami też na pewno nie są. Wszyscy wiemy, że można napotkać tam ludzi szukających tylko zabawy, także żartownisiów, megalomanów, mitomanów, heteryków, biseksualistów, czy ludzi trans, ba!, nawet dziewczyny mają tam profile, ale także można poznać kogoś odpowiedzialnego i dojrzałego. Nie wszystkie profile na portalach społecznościowych skrywają napalonych erotomanów! Szkoda, że autor blogu MBN nie bierze tego pod uwagę, tylko nazywa wszystkich użytkowników głupolami (oczywiście on i jego partner to wyjątki).
Kolejny wpis pt. "Nastoletni geju nie daj się podejść starszemu" wyprowadził z równowagi nie mnie, lecz Błękitnego. Wpisałem komentarz o tym, że znów autor obraża i piętnuje pewną grupę ludzi, lecz wpis ten został usunięty, a komentowanie zostało zablokowane według tego, co autor zażyczył sobie wcześniej: "Przyjmuję tylko wpisy pochwalne." W tej notatce autor blogu MBN nazywa homoseksualnych mężczyzn w wieku 35-40 lat "obleśnymi zboczeńcami", którzy tylko uwodzą młodych chłopców. Cytat: "Tacy faceci tylko czekają na to, żeby zwabić swoje ofiary do łóżka. Im młodszy chłopak, tym jest większym pożądaniem dla starszych obleśnych zboczeńców". No, wypraszam sobie! Co za brednie! Posiadanie i publikowanie takich opinii to czysta patologia i ograniczenie!! Ogłaszanie takich generalizujących opinii powinno być karane! Z tekstu autora blogu MBN nie wynika, że pisze o konkretnych przypadkach uwodzenia młodych chłopców (bo takie się zdarzają) tylko, jak zawsze, wrzuca wszystkich ludzi do jednego wora i oznacza jedną metką "obleśne zboczeńce". To niesprawiedliwe!
Oczywiście na blogu MBN jest dużo więcej tak kontrowersyjnych, ograniczonych i stereotypowych wypowiedzi. Dzisiejszy mój wpis sprowokowany został ostatnią notatką na MBN pt.: "Za dużo jest singli w Polsce, a będzie ich jeszcze więcej." Jeśli to możliwe, chciałbym zapytać autora, skąd ma informacje o statystykach na temat singli? Gdzie była przeprowadzona ankieta na ten temat? Wielokrotnie autor blogu MBN powołuje się na jakieś ankiety, badania, listy, ale nigdy nie przytacza źródła. Czy to jakaś tajemnica? A może to blef skonstruowany na przyciągnięcie uwagi? Już nie będę się rozpisywał o tym, że wpis ten jest niesprawiedliwy, nieobiektywny, stereotypowy i generalizujący wszystkich singli, którzy dla autora są ludźmi pustymi. Skąd autor ma takie informacje, że wypowiada się w taki sposób i obraża innych? Czy autor zdaje sobie sprawę z tego, że każdy człowiek jest inny i szuka dla siebie najlepszej opcji życia? A co, jeśli wybór życia w pojedynkę jest tym najlepszym rozwiązaniem? W opinii autora blogu MBN to niemożliwe, bo według niego każdy musi kogoś mieć, tak jak on, nawet na siłę i przeciw swojej naturze... Ciekawe, czy twierdziłby tak samo, gdyby nadal był tym "pustym singlem", którego napiętnował w swoim wpisie... 

Na koniec moje osobiste spostrzeżenie. Autor blogu MBN wielokrotnie podkreśla na swojej stronie, że chce pomagać innym, radzić, ostrzegać, uczyć, chce być mentorem wszystkich zagubionych, wszystkich grzeszników, chce być zbawicielem świata. Niechaj będzie! To jego sprawa! Nic mi do tego! Niechaj prowadzi swój lud, niechaj go naucza, ale nie może się to odbywać kosztem innych. Zareagowałem, popełniłem ten tekst, ponieważ wielokrotnie na łamach jego blogu obrażono mnie i moich bliskich, a że nie mam możliwości wpisania się na stronie blogu MBN z powodu nałożonej blokady, publikuję tekst na swojej stronie.

Niniejszy tekst ma charakter polemiczny i zastrzegam sobie możliwość jego edycji w celu uzupełnienia myśli lub dodania spostrzeżeń lub skorygowania powtórzeń. Każda poważniejsza zmiana zostanie oznaczona.

niedziela, 4 października 2015

Sen 335. Kręte ścieżki leśnych żywotów

Zmrok zapadał bardzo szybko i zaczynało robić się zimno. Wzrastał mróz, gdyż drzewa trzeszczały i skrzypiały pod naporem wiatru. Potarłem ramiona i skuliłem się. Do głowy wpadła mi myśl, iż niepotrzebnie tu przyszedłem i narzucam się komuś, kto mnie nie chce znać. Jakby wyczuł moje wątpliwości. "Od ludzi wolę puszczę", zagadnął. "Tu się dobrze czuję. Pokochałem swoją samotnię", dodał i pokiwał głową. "Nie chciałbyś wrócić do życia? Ta ciemność jest przerażająca", kucnąłem przy nim i zacząłem wrzucać kamyki w toń morza. "Nie", odparł stanowczo. Przesypał kilka razy piach pomiędzy palcami i westchnął. "Chodź. Już czas. Zabiorę cię do siebie", ruszył ścieżką biegnącą pomiędzy zasypanymi śniegiem choinami. Szedł dość szybko. Truchtałem za nim wciągając chłodne powietrze i omijając ostre krawędzie głazów. Zewsząd dochodziły do nas pohukiwania sów i tajemnicze pomruki i piski ukrytych w gęstwinie stworzeń. Rozglądałem się dokoła i co chwilę wychwytywałem błysk żółtych i zielonych ślepi tuż zza drzew. "Obserwują nas", zbliżyłem się do mojego towarzysza. "To tylko wataha wilków. Mieszkają w pobliskich jaskiniach. Śledzą nas, bo jesteśmy na ich terenie", odpowiedział spokojnie i skręcił w stronę prześwitu. Weszliśmy na małą polanę z wysokimi brzozami i leszczyną. W skale po drugiej stronie widoczne było wejście do groty.
Wnętrze jego mieszkania było brudne i zaniedbane - przy oknie stał stary i zniszczony fotel, tuż obok porysowany i wykrzywiony stolik, na podłodze leżał wyliniały i wytarty dywanik. Kominek, regał, obdrapana komoda i rozbebłane polowe łóżko dopełniały wnętrze groty. W powietrzu unosił się smród wilgoci, stęchlizny i spalonego drewna. Rozglądałem się z niesmakiem. Przysiadłem na skrzypiącym krzesełku tuż przy ognisku i zacząłem rozgrzewać zmarznięte ręce. "Nie mogę uwierzyć, że mieszkasz w takich warunkach", odezwałem się po chwili. Wzruszył ramionami. "Ludzie się zmieniają, a do wszystkiego z czasem można się przyzwyczaić", odpowiedział i podał mi herbatę w dużej porcelanowej filiżance. "Pamiętam, że kiedyś lubiłeś być estetą i dbałeś o wszystko bardziej niż ja sam", kręciłem głową z niedowierzaniem. "Jest tak, jak powiedziałem - ludzie się z czasem zmieniają i przyzwyczajają do nowych warunków", uciął temat. Przysunął fotel do ognia i rozsiadł się w nim. Z zewnątrz dobiegało wycie wilków.
Popijałem gorzką herbatę, gdy moją uwagę przykuły fotografie ustawione na komodzie. Jedno przedstawiało trzech chłopców i psa siedzących w łódce, na drugim był Elbi w swojej ulubionej czerwono-białej polówce. "Skąd masz te zdjęcia?", zapytałem z trwogą. "Te?", zapytał niedbale. "Elbi mi je kiedyś dał. Przecież masz takie same", wzruszył ramionami. "Jak to ci je dał?", uniosłem nieco głos. "Normalnie. Zresztą zapytasz się go sam. Właśnie nadchodzi", uniósł się z fotela i podszedł do drzwi, by wpuścić do domu nadchodzącego gościa.
Do pokoju wszedł wysoki mężczyzna w czarnej flauszowej kurtce. Otrzepał śnieg z ramion i stanął naprzeciwko mnie. Swoim zwyczajem przekręcił głowę nieco na bok, ręce wsunął do kieszeni spodni i uśmiechał się. Czekał na mój ruch. "Elbi...", zachłysnąłem się jego widokiem, podszedłem do niego i zarzuciłem mu ręce na ramiona. Moje serce biło jak oszalałe, czułem rozlewające się po ciele szczęście, było tak jak przed wieloma laty, gdy obejmowałem go ostatni raz. "Czy ja śnię?", zapytałem. "Nie", odparł i objął mnie i przycisnął do siebie. "Cieszę się, że cię w końcu widzę", wyszeptał i jego usta przylgnęły do mojego policzka. Spojrzałem w jego załzawione oczy i ucałowałem go w czoło. "Kochany mój...", wyszeptałem i znów go przyciągnąłem do siebie. "Dość tych czułości!", zawołał Błękitnooki. Elbi podszedł do niego, przytulił na powitanie i ucałował w czoło. "Dobrze cię znów widzieć", powiedział i przyciągnął mnie. "Znów razem. Nasza trójka jest wieczna", zaśmiał się Błękitnooki. "Tak powinno być zawsze! Jak w dzieciństwie!", dodał Elbi i ponownie przyciągnął nas do siebie".
Zapadła głęboka noc. Nad lasem rozbłysły gwiazdozbiory, a pośród nich w fazę pełni wchodził księżyc. Wilki ucichły i pochowały się w legowiskach, a my siedzieliśmy blisko siebie i patrzyliśmy w łunę domowego ogniska. Milczeliśmy. Od czasu do czasu zerkaliśmy na siebie ukradkiem i wymienialiśmy uśmiechy. "Błękitnooki nie będzie się martwił o ciebie?", zagadnął mnie Elbi. "Nie", odparłem cicho i chwyciłem go za rękę, "Wyjechał w delegację i w domu zostałem sam. Zresztą wie, że tu jestem." "Nie będzie zły, że się ze mną spotkałeś?", zapytał ponownie. "Dlaczego miałby być zły? On także za tobą tęskni. Być może nie potrafi tego okazać, ale brakuje mu ciebie. Często cię wspominamy, gdy rozmawiamy o gwiazdach", zmierzwiłem jego ciemną czuprynę. "Markiza mówiła coś całkiem innego", odezwał się milczący do tej pory Błękitnooki. Elbi drgnął na dźwięk jej imienia i poprawił obsuwające się okularki. "Była tu kiedyś i opowiadała o was dziwne historie", Błękitnooki poprawił się w fotelu i wrzucił do ognia kilka szczap. "Twierdziła, że zgubiliście sens życia, że zapętliliście się w nieistnieniu jak w labiryncie, że codzienność płata wam figle, a wy, jak ślepcy, brniecie w swoje własne filozoficzno-egzystencjalne gwiazdorzenie, że Sokrates, Platon, Arystoteles i Pitagoras wam nie pomagają, a wy ciągle idziecie za nimi jak za wyrocznią. Nazwała was "obłąkanymi pustelnikami". Ponoć pijecie truciznę, którą sami sobie nawarzyliście, a ona tylko przygląda się i czeka na wasz upadek", wzruszył ramionami. Nie wiedziałem, co mam odpowiedzieć. Poczułem ucisk w gardle i zatęskniłem za mądrością Błękitnookiego. On by wiedział, jak odpowiedzieć na takie zarzuty. "Powiedziała coś jeszcze...", odezwał się po chwili. Obaj z Elbim spojrzeliśmy w jego twarz oświetloną łuną ogniska. "Powiedziała, że Błękitnooki jest głęboko nieszczęśliwy..." Nie skończył, gdyż doszedł do nas odgłos kroków i ktoś stanął za drzwiami. Elbi wstał i po chwili do pokoju wszedł Anioł Błękitnooki.            
(...)