środa, 2 grudnia 2015

Sen 354. Nowe oczy Elbiego

Najpierw dostałem smsa: "Przyjdę wieczorem". Czekałem w napięciu, gdyż wiedziałem, że prawdopodobnie stało się coś poważnego. Przyszedł. Usiadł w fotelu i po chwili oznajmił: "Odchodzę. To koniec. Lepiej będzie, jak mnie znienawidzisz." I wyszedł, a ja stałem, niemy i ogłuszony, i patrzyłem za nim, jak zbiega po schodach i znika w ciemności (fr. Snu 212).

Dziś mija siódmy rok bez Elbiego. Siedem lat to szmat czasu. Siedem lat to koniec i początek pewnego cyklu w życiu każdego człowieka. To czas wymiany biologicznych i fizycznych elementów naszego ciała, to także czas wymiany pewnych aspektów psychicznych i osobowościowych. Stajemy się nowi, inni, zachowując przy tym starą formę. To genetyczna pamięć komórek decyduje o trwałości i zmienności. Po okresie siedmiu lat jesteśmy nadal tacy sami, lecz zarazem inni niż poprzednio.
Gdyby zdarzyło mi się wkrótce uścisnąć dłoń Elbiego, wówczas spotkałyby się dwie obce dłonie, dłonie, które kiedyś się znały, nie znając się teraz. To samo by było z jego niebieskimi oczyma - blask ten sam co siedem lat temu, lecz całkiem nowy i jeszcze mi nie znany. Stałby przede mną nowy Elbi z nowym błękitnym spojrzeniem.

Ale czy dane mi będzie poznać Go na nowo?
Tęsknię za nim bardzo mocno.    

wtorek, 1 grudnia 2015

Sen 353. Dzień za dniem


Takim samolotem chcielibyśmy w przyszłym roku polecieć na wakacje do Australii. Na razie zbieramy kasę. Czy uzbieramy? Tego jeszcze nie wiemy.
Od trzech tygodni w nowej pracy mam pełny etat, ale i tak biorę wszystkie ekstra godziny. Dodatkowo dorabiam sobie w drugim miejscu. Pracuję tam już 10 miesięcy. Pamiętam, jak mówiono mi, że wytrwam tam nie więcej niż dwa miesiące, gdyż wszyscy moi poprzednicy rezygnowali nawet po tygodniu lub dwóch. Pewnie dziwią się do tej pory, że przychodzę.
Błękitny nadal pracuje przy projektach i raz na jakiś czas musi jechać do stolicy. Czas ucieka bardzo szybko. Nie możemy wprost uwierzyć, że nastał już grudzień. Wczoraj spędziliśmy wspólnie cały wieczór. Leżeliśmy na łóżku i bawiliśmy się w ścienny teatrzyk cieni, potem czytaliśmy sobie na głos baśnie Andersena i słuchaliśmy klawesynowego koncertu Henryka Mikołaja Góreckiego (na klawesynie gra Elżbieta Chojnacka). I tak uciekają nam dni.