czwartek, 31 grudnia 2015

Sen 356. Co było i co będzie

Kolejny rok się kończy.
W sferze towarzyskiej spokojny i gładki (zerwanie toksycznych znajomości rokuje na przyszłość), w sferze zawodowej nierówny i chaotyczny (brak pracy na początku roku, potem prace dorywcze, dopiero w październiku dostałem stały kontrakt). Przez ostatnie trzy miesiące pracuję w dwóch miejscach jednocześnie - piątki i soboty mam ciężkie, gdyż kumulują mi się dwie zmiany - pierwsza od 8-16, godzina przerwy i druga zmiana od 17-1 w nocy. Zdarza się, że pracuję w swoje wolne dni lub idę na extra godziny do restauracji. W sferze rodzinnej całkiem dobrze, staram się częściej rozmawiać na Skype z Polską, w brazylijskim domu też wszystko w porządku - Błękitny pichci coś na śniadanie, a ja jeszcze się wyleguję z laptopem na kolanach.
Sukcesy minionego roku: podpisanie kontraktu w mojej obecnej firmie, powrót Błękitnego do Belo Horizonte i mój wymarzony wyjazd do Meksyku (styczeń, planowałem go prawie rok czasu <trochę zdjęć wrzucę na bloga w rocznicę wyjazdu>).
Porażki minionego roku: odwołanie wyjazdu do Turcji z powodu wybuchu konfliktu z Syrią, awantury z Markizą, poważne ścięcie z Marudaną (maj), która notorycznie szuka zaczepki, by dopełnić swojej zemsty, do tego problemy z pracą i z Błękitnym.
Rok temu zaplanowałem sobie przeczytanie 52 książek (to był konkurs ogłoszony przez portal Lubimy Czytać). Nie udało się. Przeczytałem zaledwie 31 pozycji (w roku 2014 - 32 książki). Przede wszystkim wynika to z mojego złego samopoczucia i pracy w dwóch miejscach jednocześnie. Aktualny niż jest bardzo długi i monotonny. Nawet nie wiem, kiedy mogę się spodziewać lepszych dni. Może nowy rok pozwoli mi na pokonanie granicy 52 pozycji? A może będzie to możliwe, gdy dokończę wszystkie zaczęte i odłożone (będzie z 15 pozycji)?   
Książki godne polecenia:
Jan Izydor Korzeniowski - "Chłopcy z zielonych stawów",
Martin Sixsmith - "Tajemnica Filomeny",
William Landay - "W obronie syna",
John Boyne - "Spóźnione wyznania".
Plany na rok 2016.
W pracy szykuje się awans. Wkrótce zaczynam trening. Nie chcę zapeszać, więc szczegóły przemilczę. W marcu lecimy do Polski, a stamtąd na jakąś zagraniczną wycieczkę (niestety, Australia w 2016 roku nie wypali - tak na serio - przeraża mnie to, że jest na końcu świata). Znaleźliśmy kilka ciekawych ofert. Może coś bliżej (Maroko lub Egipt-Izrael-Jordania), może coś dalej (Indie lub Tajlandia-Kambodża, lub Afryka równikowa). Wybierzemy coś w ofercie last minute. Marcowy wyjazd zrealizujemy na pewno.
Na drugą wycieczkę pojedziemy dopiero w sierpniu lub we wrześniu - marzy mi się Niagara i wspinaczka nad Peyto Lake. Zobaczymy. Będzie, co ma być, byle tylko siły i zdrowie nam dopisały.
Wszystkim tym, którzy tu jeszcze zaglądają, na nowy rok życzymy przede wszystkim wytrwałości i spełniania marzeń.