środa, 18 maja 2016

Sen 395. Marudzenia nigdy dość

W czerwcu rozminiemy się z Błękitnym! Ze stolicy wróci w niedzielę, a ja do Polski polecę dwa dni wcześniej. Nie będzie też możliwości spotkania na stołecznym lotnisku, chyba że Bzyczek wyrwie się z uścisków korporacji na kilka godzin i przyjedzie, by pomachać mi łapką przed wylotem.
Wczoraj oznajmił mi, że jednak wybiera się za płaskowyż. Próbowałem go przekonać, by zaczekał z tym aż wrócę z Polski i wtedy pojedziemy we dwóch. Uśmiechnął się i zapytał: "Nie wierzysz we mnie?" "To nie o to chodzi", westchnąłem. Uparł się. Nie podoba mi się to.   
Od ubiegłego tygodnia męczy nas tutaj ogromna duchota - niebo zachmurzone, powietrze ciężkie, mokre, kotłujące się nad parkiem, jest parno i gorąco. Pewnie zbliżają się deszcze, a jak zacznie lać, to będzie lało dzień w dzień przez dwa tygodnie.
  

1 komentarz:

  1. A w PL zima jakby. Wczoraj o 11:00 było 7C, a o 20:00 również 7C. Strój zimowy aktualny.

    OdpowiedzUsuń