poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Sen 408. Luka w zdarzeniach

Cały dzień siąpi deszcz. Rano, jakoś przed dziewiątą, pomału wschodzące słońce ładnie prezentowało się na niebie, ale potem nagle zniknęło i jego miejsce zajęły szare i ciężkie chmury. Zdążyłem jeszcze zrobić zakupy w pobliskim markecie, a potem zakopałem się pod kocem na całe popołudnie. Nie czuję się zbyt dobrze przez ostatnich kilka dni.
Bzyczek pojechał dziś do pracy niewyspany, zmęczony i nieco jeszcze chory. Pewnie zaszkodziło mu to tajskie żarcie, które wczoraj zamówiliśmy. Całą noc coś go męczyło, biegał do toalety, przesiadywał na tarasie, nie mógł spać.
Zabukowaliśmy bilety na samolot do Polski. Do domu lecimy we wrześniu na całe trzy tygodnie. Koniecznie trzeba odwiedzić rodziców oraz umówić się na piwo lub kawkę ze znajomymi. Bzyczek cieszy się jak dziecko na myśl o urlopie w Polsce, ja tylko przewróciłem oczyma, widząc przed sobą kolejną i tak daleką podróż.
W Polsce byłem w czerwcu w sprawach rodzinnych. Nic wtedy nie pisałem z różnych powodów (wygraliśmy sprawę w sądzie, sąsiadka Cyklopka o Bzyczka pytała z piętnaście razy <co on teraz robi, czemu nie przyjechał, czy pracuje>, przytaszczyła nam skądś wielką torbę starych książek, które zdążyłem tylko poprzeglądać; obdarowała mnie kompotami i sokami domowej roboty - zapewniała, że żadna grypa w czasie jesiennym nas nie rozłoży...). Pamiętam, że z początku była do nas wrogo nastawiona i za każdym razem podejrzliwie na nas spoglądała, a teraz jest taką dobrą babcią z sąsiedztwa, która gołąbków i gorącego bigosu przyniesie na pocieszenie.
W drodze powrotnej spotkałem przystojnego Dante Sergio! Z początku nie rozpoznał mnie, ale gdy przypomniałem mu kilka szczegółów lotu, uśmiechnął się: "No tak! To był mój pierwszy lot do Europy! A gdzie jest twój chłopak?", zapytał wprost. "Został w domu. Pracuje. Nie mógł tym razem lecieć", wyjaśniłem. Pokiwał głową i szepnął mi, mrużąc oczy: "Przyniosę ci później pyszną kawę..." Słowa dotrzymał.
Czuję, że pójdziemy dziś spać z kurami. Próbowałem poczytać, ale oczy same mi się przymykają. Zostawiłem Bzyczkowi zapiekankę w piekarniku oraz gotową herbatę w imbryku. Ja już w piżamie i gotuję się właśnie do zakopania się w pościeli...        

1 komentarz:

  1. Sąsiadka od kompotu to skarb! Szanuj babę! Zwłaszcza, że umiała zweryfikować swoje poglądy. To rzadka i cenna umiejętność.

    OdpowiedzUsuń