czwartek, 17 listopada 2016

443. Nic to...

Telefon się nie urywa. Jak nie moja Mama, to Markiza. I tak cały dzień... Powiedziano mi, że Błękitny tak się wściekł po powrocie do domu, że chwycił krzesło i rzucił nim w kuchenne okno. Jak na razie nie podjął żadnej próby kontaktu ze mną. Nic to...
Nie mam ochoty na gadanie. Nie mam ochoty na nic. Chcę być sam. Pozaciemniałem okna, pogasiłem światła. Zawinąłem się kocem, usiadłem na podłodze pod ścianą i gapię się w płonący kaganek. Ognik faluje poruszany niewidzialnym wiatrem. Tak mi dobrze. Nie chcę nikogo widzieć i nikogo słyszeć. Nic to...
Za oknem dmucha silny wiatr. Od wczoraj ciągle pada i jest zimno. Tęsknię za widokiem milionów gwiazd południowego nieba. Tu takich nie ma i nie widać srebrnych pasm Drogi Mlecznej. Gdzie ja tu zobaczę spadające gwiazdy? Nic to... 

2 komentarze: