niedziela, 6 listopada 2016

Sen 439. Krok do przodu

Miałem dziś ciężki dzień. O trzeciej nad ranem skończyłem zmianę w restauracji. Prawie na czworaka wróciłem do domu. Usiadłem na kanapie i nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Nic nie spałem, a o ósmej zaczynałem w pierwszej pracy.
Okrutnie pożarłem się dziś z przyjezdną menadżerką. Patrząc na to obiektywnie, oboje mieliśmy rację, ale żadne z nas nie chciało odpuścić i doszło do ciętej wymiany zdań. Ona zawzięła się na mnie, a ja na nią. Jestem totalnie rozdrażniony. Jutro czeka mnie dywanik u głównego szefa... Już mi wszystko jedno...
Wiem, że mogę to napisać, bo Błękitny tu nie zajrzy (ma ciekawsze zajęcia). Zacząłem wielkie pakowanie przed... no właśnie... przed czym? Krótko mówiąc - przed wyjazdem z Belo Horizonte. Zrobiłem internetowy przelew i kupiłem bilet na możliwie najbliższy samolot. Wyjadę jeszcze przed powrotem Bzyczka. Muszę...
Położę się dziś wcześniej. Garść panów prochów pomoże mi zasnąć przynajmniej na 10 godzin. Muszę się trochę przespać... Trzęsie mną...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz