środa, 16 marca 2016

Sen 371. Bitwa na miny

Do Gdyni jedziemy jutro rano z przesiadką w Poznaniu. Na miejscu powinniśmy być około 18.30. Będziemy mieli jeden dzień więcej na włóczenie się po Trójmieście lub większe zakupy w galerii we Wrzeszczu, chyba że weźmiemy samochód i gdzieś się wybierzemy. Czas zorganizujemy sobie odgórnie, nie zmarnujemy ani jednej godzinki.
Błękitnooki trochę się stresuje tym wyjazdem - stwierdził, że to daleka, długa i niewygodna podróż... Moją reakcją było uniesienie brwi i genialna mina skonsternowanego filozofa... Odpowiedział mi taką samą miną. Gombrowicz pękłby ze śmiechu!

wtorek, 15 marca 2016

Sen 370. Eurodance


Wczoraj się ucieszyliśmy, gdyż w końcu pojawiło się słoneczko. Nasza radość nie trwała zbyt długo, nawet byliśmy zaskoczeni i nieco zdegustowani, gdy dziś rano za oknem zobaczyliśmy... śnieg. Odwykliśmy od takich widoków.
Przypominamy sobie dziś stare kawałki disco. Błękitny wygrzebał znane nam przeboje z czasów, gdy byliśmy piękni i młodzi i imprezowaliśmy całymi nocami wraz z Elbim, i słuchamy niektórych nawet po kilka razy. Mamy teraz trochę wolnego czasu i planujemy zrobić playlisty do naszych przenośnych odtwarzaczy i do telefonów. Zasłuchaliśmy się ponownie w Sash!, i nie tylko zasłuchaliśmy, ale i w tym teledysku wypatrzyliśmy zajebistych tancerzy, szczególnie podoba nam się ten blondynek. Jest cudowny (oczywiście wizualnie)! Nie wspomnę już o tym, że mają świetny układ choreograficzny.
W tym roku urlop mija nam sennie. Angina pokrzyżowała nam plany i siedzimy w domu i albo słuchamy muzyki, albo oglądamy horrory jeden za drugim, albo czytamy. Bzyczek zaczął od tomiszcza Olgi Tokarczuk "Księgi Jakubowe", ja "walczę" z literaturą holokaustu. Aktualnie kończę porażający dokument "Sonderkommando. W piekle komór gazowych" Shlomo Venezia. Napisałem już krótką recenzję, ale nie jest ona obiektywna i neutralna, gdyż nie umiem podejść do tej książki bez emocji. O obozach zagłady przeczytałem mnóstwo literatury i różnych publikacji (przed emigracją, za czasów studiów doktoranckich, oprowadzałem szkolne wycieczki po obozach Auschwitz-Birkenau), ale mogę otwarcie powiedzieć, że taki dokument mam w rękach po raz pierwszy. Gdyby była ładniejsza pogoda, namówiłbym Bzyczka i odwiedzilibyśmy muzeum.
W czwartek nocnym pociągiem jedziemy do Trójmiasta (lub w piątek rano). Jutro uzgodnimy szczegóły z naszą znajomą, którą chcemy odwiedzić. Wybierzemy się do Sopotu na molo i na gdańską Starówkę. I tyle będzie wyjazdów podczas naszego polskiego urlopu. Wszystko popsuła angina. Eh....

niedziela, 13 marca 2016

Sen 369. Dialogi niepełne

1.
- Przyjedź do Zabytkowego. Pogadamy, pójdziemy na piwo - przez telefon namawia mnie R.
- Nie wiem. Pogoda pod psem, a dopiero co podreperowałem u siebie anginę. Zresztą, nie tylko ja... - odpowiadam.
- No, rozumiem - naciska R. - Na pewno nie jest aż tak źle. Wiesz, że nie trawię za bardzo tego twojego fagasa, ale możesz go wziąć ze sobą. Jakoś to przeżyję...
- A czy on to przeżyje? - Parsknąłem do telefonu.
- Czemu go tak nie lubisz? - Zapytałem po chwili.
- Bo uczepił się ciebie jak rzep psiego ogona! Tęsknię za tobą i Elbim... - głos się nieco załamał.
- Rozłączam się! Zadzwoń do mnie, jak trochę ochłoniesz - przerwałem R. w połowie zdania.
- Rozmawiamy szczerze, tak?!
- Tak.
- Więc mówię to, co myślę! Z Elbim byliście jak dwie połóweczki czerwonego jabłuszka...
- Jedziesz, jedziesz... - zaśmiałem się z przekąsem.
- To były piękne czasy... - usłyszałem głębokie wzdychanie z drugiej strony.
- To nie ja dokonałem takiego wyboru - sprowadziłem R. z chmur na ziemię.
- Żal mi go. Tyle. 
- Zagubił się...
- Gówno prawda! Sorry! Stchórzył! Podkulił ogon pod siebie i spierdolił! Sorry! I tyle w temacie! - Głos R. zadrżał.
- W środę będę mógł się wyrwać do Zabytkowego. Wcześniej to raczej nie. I pogadam z Błękitnym o ewentualnym spotkaniu. Okey?
- Okey! Okey! Czekam na wiadomość! - Telefon R. zamilkł, a ja stałem jak otępiały i patrzyłem w zalane deszczem okno. 

2.
- Tęsknisz za nim jeszcze? - Pyta A.
- Nie. Już raczej nie. Zresztą nie wiem - odpowiadam. - Przestał przychodzić do mnie w nocy. Zniknął z moich snów. 
A. patrzy na mnie.
- Gdybym przypadkowo go spotkał w realu, podałbym mu rękę i przywitał się z nim - uśmiechnąłem się.
- Po tym, co ci zrobił, wydrapałabym mu oczy. Nienawidziłabym go!
- Nie umiem nienawidzić. Zresztą nienawiść niszczy tego, co nienawidzi, bo temu drugiemu to całkiem obojętne. Po prostu podałbym mu rękę, gdyby mnie poznał oczywiście, i zapytał: "Jak się masz?"
- Zmieniłeś się! 
- Dojrzałem?

3.
- Wybierz! - Markiza uniosła głos i wskazała palcem na dwie postaci na wpół zanurzone w kłębiącej się mgle.
- Nie zrobię tego!
- Albo jeden, albo drugi! - Krzyknęła i popchnęła obu w stronę krawędzi.
Obaj mieli związane z tyłu ręce i zaklejone taśmą usta. Elbi w rozpiętej do połowy czarnej koszuli i dżinsach, Błękitnooki w czerwonym podkoszulku, krótkich spodniach i mieniącym się w deszczu złotym łańcuszku na szyi.
- Albo jeden, albo drugi! - Krzyknęła ponownie.
- Nie!
- Zatem żaden?
Stali tuż nad krawędzią mostu. Daleko w dole rozbijała się o skały wzburzona woda. 
- Wybieram obu!
- Nie możesz!
- A jednak!
Przez sekundę mignęły mi ich twarze i otoczyły mnie wiatr i ciemność.
- O! O! Tego się nie spodziewałam... - zawyła Markiza.

4.
- Obudź się!
- Hmm....
- Miałeś koszmar...
- Tak, chyba tak...
Jego piżama pachniała perfumą i nim samym.