piątek, 16 września 2016

Sen 422. Partner potrzebny

Prawdopodobnie zostanę wyśmiany, ale spróbuję:
przyznawać mi się tu i teraz - kto z Was ma pojęcie o wspinaniu się lub się nie boi wysokości lub odważy się na nieco ekstremalną przygodę - poszukuję partnera do wspinaczki na Rysy!!
Moje wymagania: komunikatywność, wytrwałość, brak marudzenia i narzekania i najważniejsze - moja prymarna zasada - idziemy razem i wracamy razem. Koszty we własnym zakresie.
Niestety, Bzyczek skapitulował pod Rysami - weszliśmy na szlak, lecz gdy zaczęła się ostra wspinaczka po łańcuchach, wycofał się i stwierdził, że tym razem wyzwanie go przerasta. Alternatywnie próbowaliśmy wdrapać się na Mięguszowiecką Przełęcz pod Chłopkiem - nie doszliśmy do końca - było jeszcze ciężej niż na szlaku na Rysy! Zaraz za Kazalnicą trzeba wspinać się po metalowych klamrach tuż nad przepaścią, półka skalna jest wąska, a dokoła pełno luźnych głazów. Wycofaliśmy się z wielkim żalem... 
Nie udało nam się zdobyć żadnego z dwóch zaplanowanych celów. Szkoda. Następnym razem zabukujemy sobie nocleg i dopiero kolejnego dnia, wypoczęci i wyspani, wyjdziemy na szlak, a nie tak jak wczoraj - po długiej podróży rzuciliśmy się na zdobywanie szczytów... 
Na fotce Rysy ze szlaku na Przełęcz pod Chłopkiem.

A tak wygląda szlak na Przełęcz pod Chłopkiem:
Więcej zdjęć wkleję wkrótce.

środa, 14 września 2016

Sen 421. Ruszamy tyłki

Wczoraj odwiedziliśmy znajomych w Zabytkowym Mieście. Samochód zostawiliśmy na parkingu przed budynkiem firmy, gdzie pracuje Elbi. Najpierw spotkaliśmy się na chwilę z R., potem poszliśmy do Lemura Mądrego. Czas uciekł nam bardzo szybko i trzeba było wracać do domu.
Jutro czeka nas bardzo intensywny dzień - Zakopane i Tatry. W sumie przez Zakopane tylko przejedziemy, gdyż od razu kierujemy się do Palenicy Białczańskiej. Tam zostawiamy samochód i ruszamy szlakiem do Morskiego Oka, a stamtąd pewnie gdzieś dalej. Mamy kilka tras do wyboru: albo nad Czarny Staw pod Rysami, albo same Rysy (wspinaczka po łańcuchach - uuuu...), albo Dolina Pięciu Stawów, albo któraś z trudniej dostępnych przełęczy (np. Pod Chłopkiem). Zobaczymy.


A może któryś/któraś z blogerów/blogerek będzie jutro na szlakach w okolicach Morskiego Oka?

wtorek, 13 września 2016

Sen 420. Pomiędzy światami

"Wiedział wszystko o przestrzeni między życiem a śmiercią, o tym, jak dusza oddziela się od ciała. Przecież sam znalazł się po drugiej stronie, choć na krótko, bo przywrócono go do życia. [...] Często widywał ludzi niebotycznie zdumionych, że właśnie zmarli na zawał albo z powodu tętniaka. Czasami nawet nie rozumieli, że ich życie dobiegło końca, i potrzebowali kilku dni, by się odnaleźć w nowej sytuacji. Inni od razu wiedzieli, co im się przydarzyło, ale mieli ogromne pretensje do Boga i całego świata. To właśnie oni najdłużej trzymali się rodziny i przyjaciół. No i byli jeszcze tacy, którzy najspokojniej przyjmowali nieuniknioną kolej rzeczy i szybko przechodzili od razu na drugi brzeg."

Ben Sherwood, Charlie St. Cloud, tłum. A. Ciepłowska-Kwiatkowska, wersja pdf.

poniedziałek, 12 września 2016

Sen 419. Nocne spotkania

Zdawało mi się, że mnie zawołałeś. Zsunąłem się z pościeli i podszedłem do okna. Próbowałem przejrzeć na wylot nieprzeniknioną noc. Zaczynałem wątpić w twoją obecność, gdy znów dobiegł mnie szept. Tym razem wyraźnie usłyszałem swe imię i dostrzegłem niewyraźny zarys postaci. Na mojej twarzy zagościł nikły uśmiech, lecz znikł po chwili. Sięgnąłem po rozpinany sweter i uchyliłem drzwi. Przelotnie spojrzałem na śpiącego Błękitnookiego i wyszedłem na podwórko.
Minąłem studnię, przebyłem szybkim krokiem zagrodę dla drobiu, uchyliłem zgrzytającą furtkę i wyszedłem na szosę. Stałeś na mostku i przestępowałeś z nogi na nogę. Obrzuciłem wzrokiem pogrążony w nikłym blasku księżyca dom dziadków i podszedłem do ciebie. Miałeś na głowie białą wełnianą czapkę z dużym pomponem, a z ramion zwisał ci długi do samej ziemi biało-szary szalik. Patrzyłem na ciebie jak zahipnotyzowany. "Przejdźmy się", zaproponowałeś i chwyciłeś mnie za rękę. "Chciałem cię przeprosić", odezwałeś się po chwili. "Za co?", zapytałem zdumiony i przystanąłem. "Ciii", szepnął i zaczął nasłuchiwać. Z pobliskich zarośli dochodził nas szmer i lekkie trzaskanie łamanych gałązek. Po chwili podbiegł do nas biały pies. Elbi uśmiechnął się i zaczął bawić się ze zwierzęciem. "Nusia, moja kochana Nusia", powtarzał. Pies po chwili oparł się o moje kolana i zaczął żałośnie skomleć. "Nuka!", wyrwało się z mojej piersi, a łzy popłynęły po policzkach. Przytuliłem się do psa, a on zaczął skakać dokoła nas i wesoło szczekać. "Ciiii... Obudzisz Elbiego, ciiichoo piesku", wyszeptałem do białej Nuki.
"Dlaczego przyszedłeś do mnie w takiej postaci?", zwróciłem się do niego. Chłopiec powolnym ruchem ściągnął z głowy czapkę i spuścił wzrok. Półdługie jasne włosy spadły mu na twarz. Milczał. Patrzyłem na niego, a on tak jakby się kurczył, jakby zapadał się, znikał w swoim eterze. Nagle podszedł do barierki mostu, przechylił się i spadł. Krzyknąłem i podbiegłem do poręczy. Dostrzegłem na powierzchni wody unoszącą się białą czapkę. "Elbi!", zwołałem. "Tu jestem!", odezwał się prawie natychmiast. "Nie krzycz tak, bo wszystkich pobudzisz", zaśmiał się. Z drugiej strony mostu stał młody mężczyzna. Podbiegła do niego Nuka i oparła się o jego nogi. "Nie strasz mnie!", odparłem nieco uniesionym głosem i zbliżyłem się do niego. Wyciągnął rękę na przywitanie i uśmiechnął się. "Witaj", szepnął i delikatnym ruchem zsunął mi z twarzy zagubiony kosmyk. Pachniał nieznaną mi wodą kolońską. "Dlaczego..." "Ciiii...", przerwał mi i palcem wskazał na dom. Obróciłem się i na podwórku zobaczyłem Błękitnookiego. "Obudziliśmy go", szepnąłem i zwróciłem się w jego stronę. Lecz jego już nie było. Zniknął. Zniknęła także Nuka. Stałem sam na moście i trząsłem się z zimna. Błękitnooki po chwili podszedł do mnie i spojrzał w moją twarz nieco zdziwiony. "Nie możesz spać?", zapytał. Podałem mu rękę i wróciliśmy do domu.