poniedziałek, 10 lipca 2017

493. W deszczu

Wczorajsze popołudnie pokryło się ciemnymi chmurami. Kapuśniaczek przerodził się w deszcz. Z pracy wyszedłem tuż po pierwszej w nocy. Idąc pustymi uliczkami, chłonąłem chłodne krople całym sobą. Spływały po twarzy, szyi, rękach, a mokre włosy przykleiły się do policzków. Zapomniałem o świecie, przymknąłem oczy i cieszyłem się deszczem. Zatęskniłem za wolnością myśli, a swobodnie spadające krople przywoływały w pamięci dawno zapomniane obrazy.
Do domu dotarłem kompletnie przemoczony, lecz, zamiast przebrać się, wyszedłem do ogródka i położyłem się na patio. Rozłożyłem ręce na boki i zamknąłem oczy. Wciąż padało, a mi to było całkiem obojętne. Czułem rozbijające się na mnie krople i cieszyłem się z tego. Pragnąłem spojrzeć na ukochane gwiazdy, chciałem znów zobaczyć mknący rydwan i pomachać ręką podróżującym, lecz gęste chmury przesłaniały mi obraz głębi nieba. Nie doznałem zawodu, gdyż dobrze wiedziałem, iż tam, wysoko, ponad pokrywą chmur, migają niewidzialne drogowskazy, a gwiezdnymi szlakami mkną mgliste powozy. "Dobrej drogi, podróżnicy!", zawołałem w myślach. Padało coraz mocniej.  

1 komentarz:

  1. O jej ale zazdroszczę ...
    Uwielbiam deszcz i spacer w deszczu. Niestety dawno tego nie robiłem , nie sorry zdażyło mi się ostatnio.
    Aczkolwiek mimo wszystko piękna chwila i fajnie ze potrafiłeś się nią rozkoszować

    OdpowiedzUsuń