piątek, 16 czerwca 2017

489. Śmieci

Wczoraj rano, tuż po dziewiątej, zadzwonił do mnie nasz menadżer regionalny i zapytał: "Czy wiesz o tym, że firma zamyka nasze placówki?" "Tak. Wiem." - odparłem. "Właśnie się to stało. Czy możesz przyjść najszybciej jak się da?" Zaczął czytać mi jakieś oświadczenie, gdy nagle mu przerwałem: "Czy to znaczy, że wczoraj (tzn. w środę) była moja ostatnia zmiana?!" "Tak..." Zatkało mnie totalnie.
Stało się to bez zapowiedzi, z dnia na dzień. Wczoraj każdy z nas po kolei dostawał taki telefon. Wszyscy jesteśmy zszokowani, gdyż jeszcze w ubiegłym tygodniu mówiono, że będziemy normalnie pracować do połowy września lub nawet do października. Jestem tym załamany, bo, po pierwsze, nagle nie mam pracy, po drugie, cały nasz wkład i poświęcenie dla naszego sklepu przepadły, po trzecie, nie spotkam się już nigdy więcej na jednej zmianie z moim przyjacielem Rollem...
Firma potraktowała nas jak śmieci - ja, Rollo, Frida, Andy, Marko, starsza pani, Jamie, Moo, Lee, Lu i drugi Lee zostaliśmy wywaleni na ulicę w ciągu jednego dnia.
Jakoś nie mogę przyjąć do wiadomości tego, że w ubiegły wtorek była nasza ostatnia wspólna zmiana, moja i Rolla... Lee zawsze nam mówił: "Wy jak jesteście razem na zmianie, to droczycie się ze sobą jak mąż i żona..." I odchodził do kas, "bo nie mógł nas przesłuchać." Kto mi będzie robił teraz taki bałagan na hali, jak zawsze robił to Rollo?
I teraz nagle koniec... Nie potrafię tego pojąć, to stało się zbyt szybko, nie było czasu na przygotowanie się. 

czwartek, 15 czerwca 2017

488. Londyn

Zdjęcie z internetu
Jesteśmy głęboko poruszeni pożarem apartamentowca Grenfell Tower w zachodniej części miasta. Ogromna tragedia. Współczujemy wszystkim.
Nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co się wydarzy i wobec tego zawsze trzeba być przygotowanym na najgorsze.
W tym roku Londynem co chwilę wstrząsa jakaś tragedia. Jak nie zamachy terrorystyczne - pod Big Benem, na London Bridge, to teraz pożar wieżowca. A to dopiero połowa tego fatalnego roku...