czwartek, 24 stycznia 2019

574. "Nawet Zeus po zognieniu świata pozostaje samotny" (Epiktet)

Powróciło do mnie filozoficzne nastawienie. Któregoś wieczoru, zaraz po powrocie do domu, wygrzebałem z półki analizy antycznych filozofów. Rozczytałem się we fragmentach Heraklita i Empedoklesa, odświeżyłem sobie mit o Androgyne z "Uczty" Platona. Nawet się nie spostrzegłem, kiedy na zegarku wybiła trzecia nad ranem. Pomimo tego nie położyłem się spać. Zarzuciłem na plecy bluzę z kapturem i wyszedłem przed dom. Paliłem i spoglądałem na gwiazdy. Zatęskniłem za wszechświatem i jego płynnym światłem. Pomyślałem, że dobrze by było już wrócić do domu...

Rano, właśnie tego dnia, odkryliśmy z Kirkiem, że w nocy zmarł nasz rezydent. Tuż przed śniadaniem weszliśmy razem do jego pokoju. "Good morning, Richard!", zawołał Kirk. Nie było odpowiedzi. Zbliżyliśmy się do łóżka. Nasz podopieczny spał już wiecznym snem. Jego twarz była blada, lecz spokojna, gładka i jakby nieco uśmiechnięta. W ramach ostatniego pożegnania chwyciliśmy go za ręce i gładziliśmy wierzch obu dłoni. Potem, przez cały dzień chodziliśmy struci i zasępieni.

Dużo rozmyślam o przemijaniu. Jakiś czas temu przeczytałem nowelę E.E. Schmitta pt. "Dwóch panów z Brukseli". Opowieść ta bardzo mnie poruszyła. To historia dwóch małżeństw: heteroseksualnego i homoseksualnego. Kobieta i mężczyzna biorą ślub w katedrze - uroczystość jest piękna i oficjalna, goście biją brawo i składają nowożeńcom życzenia, lecz nikt z nich nie wie, że na tyłach świątyni, w mroku kolumn klęczy dwóch młodych mężczyzn. W trakcie ceremonii zaślubin szeptem powtarzają za kapłanem słowa przysięgi i wkładają sobie obrączki na palce. W dalszym ciągu nowela opowiada o życiu dwóch małżeństw, które nigdy się nie poznały: o ich problemach, obowiązkach, pracy, wzajemnym zaufaniu, miłości, oddaniu. Obaj panowie w tajemnicy uczestniczą w życiu swej bliźniaczej pary - chodzą na chrzty ich dzieci, obserwują szczególnie kobietę, która wydaje się im być wzorem matki i heroicznej kobiety, bowiem musi radzić sobie z mężem awanturnikiem i alkoholikiem. Bardzo przeżywają śmierć najmłodszego z ich synów, którego uważali jakby za swego syna ze względu na uderzające podobieństwo chłopca do jednego z nich. Czas upływa dla obu par - chorują, upadają na zdrowiu, starzeją się. Gdy jeden z panów umiera, drugi zmienia testament i cały swój majątek zapisuje kobiecie. Bardzo wzruszającą jest scena, gdy stoi ona nad dwoma identycznymi grobami i próbuje rozpoznać wizerunki z medalionów - przystojnego blondyna i powalającego urokiem bruneta.
W noweli tej wszystko przemija i poddane jest wyrokom czasu. Czas jest tu życiem, czas jest tu śmiercią.

Sam dostrzegam, jak upływa mój czas. Dzień za dniem, godzina za godziną. Kiedyś nie zwracałem na to uwagi, teraz coraz częściej zauważam zmiany dokoła siebie. Zauważam też zmiany w samym sobie. Czasami dopada mnie lęk - boję się zostać sam w przyszłości. Nigdy nie miałem szczęścia do poznania kogoś, kto byłby na tyle odważny, by zostać na stałe. Aktualnie nie mam już odwagi na to, by być odważnym. Zawsze to ja wyciągałem rękę do kogoś i robiłem pierwszy krok. Teraz już nie mam na to odwagi.
A czas ucieka bardzo szybko...  

5 komentarzy:

  1. SZTUKA ZYCIA WEDŁUG STOIKÓW, mam na szafeczce nocnej. Czesto czytam rano albo przed zaśnięciem.
    Przed przemijaniem nie uciekniemy. Nawet nie wiem co napisać, gdyż mam podobne problemy. Boje się przemijania. Chciałbym tyle zrobić a nie robię...
    Chociaż z wiekiem coraz bardziej siebie lubię, widzę jak zmienia się mój charakter, według mnie na lepsze...
    Wszystkiego dobrego zyczę.

    OdpowiedzUsuń