piątek, 31 maja 2019

583. Lalunia z Bollywood, selfie i zasrane pieluchy

Już z utęsknieniem wyczekuję swojego urlopu! Od jutra zaczynam skreślać dni w kalendarzu, bo tak się nie mogę doczekać wyjazdu, a tu został jeszcze cały miesiąc...
Jestem wykończony nawałem pracy (nie tylko zresztą ja, bo mój zmiennik, Carlos, też już ledwo zipie). W ostatnim miesiącu wiele osób odeszło i mamy duże braki w personelu. Niestety, ilość naszych rezydentów wciąż wzrasta.
Aktualnie mamy 64 podopiecznych i np. w kuchni jest tylko jedna osoba, która musi oblecieć 3 piętra z trolleyami (każdego dnia zmiana trolleya na każdym piętrze odbywa się 5 razy)!
Tak samo jest na piętrach - kilka dni temu na piętrze z demencją był przez cały dzień tylko jeden opiekun! Jeden opiekun na 21 rezydentów z demencją, których trzeba pilnować, prowadzać pod ręce, bo upadają i się potykają, karmić, ubierać, przebierać, myć... Taki staruszek potrafi się złościć i rzucać rzeczami, potrafi zaciekle się kłócić i wyzywać, nawet uderzyć, potrafi uciec i tak się schować, że przez kilka godzin się go szuka. Na drugim piętrze, gdzie rezydenci w ogóle nie wstają z łóżek, było dwóch opiekunów...
Z tego co słyszałem, już poszły skargi do biura głównego, że menadżerki w ogóle się nie przejmują brakami w kadrze i ciągle przyjmują nowych podopiecznych. Liczy się forsa, a nie pracownik.

Nowoprzyjęci pracownicy rezygnują już po kilku dniach. Przychodzą i odchodzą, przychodzą i odchodzą. I tak w kółko. Rozmawiałem ostatnio o tym z Carlosem. "A zauważyłeś, kogo przyjmują?", zapytał, gdy siedzieliśmy na fajce. "Same dziewczęta, takie 18 i 19 - stki z wymalowanymi paznokciami, włosami jak kopa siana, makijażem jak z Bollywood i smartfonem w każdej dłoni! I teraz taka lalunia musi iść zmienić zasraną pieluchę dziadkowi, umyć go, ubrać, zmienić pościel, gdy ten krzyczy, wyzywa, łapie za włosy, bije i drapie po rękach. I tak kilkanaście razy dziennie! Wiesz, takie lalunie przychodzą tu, bo myślą, że będą siedziały na tyłkach i robiły sobie przez pół dnia selfie... Nie szukają konkretnych osób, a biorą dzieci, bo taniej się im płaci za godzinę pracy..."

Ostatnio odmówiłem wzięcia dodatkowych dni, gdyż uzbierało mi się trochę spraw prywatnych: zmiana umowy o dom w agencji, problemy z możliwością upadku biura podróży - Thomas Cook (!!), w którym na początku maja kupiłem 5 biletów lotniczych na moją wrześniową wyprawę na koniec świata (w końcu się odważyłem na ten wyjazd, dostałem wizę, zmodyfikowałem trasę, opracowałem atrakcje, które chcę zobaczyć, zabukowałem 6 lotów i kupiłem plecak. Dopiero w drugiej połowie sierpnia planuję rezerwować hotele. Przede mną wyprawa na 2 kontynenty: 5 krajów, 5 miast, z czego 2 to przepotężne aglomeracje, które spędzają mi sen z powiek, ponad 50 godzin w samolotach i ponad 40 tysięcy kilometrów do przebycia). Jeśli uda mi się zrealizować 80 % tego, co mam w planach i jeśli uda mi się wrócić w jednym kawałku do domu - będę z siebie dumny i zadowolony.
Ale to dopiero na przełomie września i października, bo wcześniej, 1. lipca, lecimy na 10 dni na południe Europy. Doczekać się nie mogę!      

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz