niedziela, 3 lutego 2019

576. Byle do środy

Za mną dość ciężki tydzień w pracy. Mordęga i nerwówka.
W piątek wróciłem do domu jakoś około 21.30. Zastałem mojego współlokatora przy komputerze. Chciał rozmawiać o naszym wyjeździe na wakacje oraz uzgodnić jakieś szczegóły z przejazdami. Obiecałem mu, że zejdę na dół, jak tylko się przebiorę. Nie doczekał się. Przyłożyłem na chwilę głowę do poduchy i zasnąłem jak kamień. Wstałem dopiero po 11 godzinach, pół dnia chodziłem po domu skołowany i co chwilę dosypiałem na kanapie. Dopadł mnie jakiś kryzys i mój organizm się chyba zbuntował.
Od ubiegłego piątku Bzyczek jest w Zabytkowym Mieście. Rozmawialiśmy przez telefon kilka razy, oznajmił, że czeka z niecierpliwością na spotkanie, lecz nie chciał wyjawić powodów tej wielkiej niecierpliwości. We wtorek mam 12 godzinną zmianę dzienną i praktycznie zaraz po powrocie do domu będę zbierał się na nocny autobus do Londynu. Najpewniej spotkamy się w środowe późne popołudnie w Zabytkowym Mieście.