środa, 5 czerwca 2019

584. Obrażona manadżerka

Przyszła do mnie wczoraj jedna z menadżerek i powiedziała: "Weźmiesz jutro dodatkową zmianę? Wiesz, że nie mamy ludzi i potrzebujemy dodatkowych rąk do pomocy..." Odmówiłem, gdyż był to z rzędu mój piąty dzień pracy, a poza tym mam trochę prywatnych spraw do załatwienia. Obraziła się na mnie nawet pomimo tego, gdy oznajmiłem jej, że wziąłem dodatkowy dzień w przyszłą niedzielę, kiedy to powinienem mieć wolne.
To, że nie mają personelu jest bezsprzecznie ich winą (wczoraj jedna z dziewczyn mi oznajmiła, że złożyła rezygnację). Jest nas coraz mniej...
Właśnie to przyczyniło się także do pewnego incydentu. Wczoraj rano na piętrze z rezydentami z demencją była tylko jedna z nowych dziewczyn. Nie ma doświadczenia w pracy z takimi ludźmi, gdzie trzeba mieć oczy dokoła głowy. Była sama na piętrze. Z tego, co mi powiedziano, tuż przed śniadaniem pomagała jednej rezydentce się ubrać, gdy ta, całkiem bez powodu, wpadła w złość i najpierw poszarpała ją za włosy, a potem dotkliwie ugryzła w rękę. Dziewczyna musiała iść do szpitala na opatrunek. Ciekaw jestem, jak się to skończy, bo jeśli coś takiego się zdarza, a zdarza się czasami, że rezydenci biją opiekunów, to zawsze winę ponosi opiekun, gdyż rezydent jest nietykalny. W przypływie niedowierzania kręcę tylko głową, gdy ktoś mi mówi, że ktoś tam był ukarany za to, że został oblany przez rezydenta gorącą herbatą...
Z utęsknieniem czekam na urlop. Naprawdę jestem zmęczony. Nic mi się nie chce, nic nie czytam, rzadko piszę ze znajomymi, od czasu do czasu załączę jakiś film, ale nie potrafię dotrwać do jego końca. Z domu wychodzę tuż przed 9 rano, wracam do domu po 21. Naprawdę jestem zmęczony...