wtorek, 9 sierpnia 2016

Sen 411. Pokemony i inne wariacje

Nie gramy w Pokemony i jesteśmy z tego powodu wielce szczęśliwi!

Widziałem kiedyś w sieci obrazek: grupa ludzi czeka na peronie na pociąg i wszyscy pochłonięci są grzebaniem w swoich smartfonach i tabletach, jednak pośród nich dostrzec można chłopaka, który czyta książkę. Obrazek ten był podpisany: "Co z nim jest nie tak??"
Czysta ironia! Przecież z tym chłopakiem wszystko jest w porządku! To ludzie powariowali na punkcie swoich telefonów i ciągłego w nich grzebania, notorycznego sprawdzania ilości lajków i komentarzy statusów na FB lub zamieszczonych tam zdjęć. Mam wrażenie, że im większa ilość lajków pod jakimś hasłem, tym ludzie czują się bardziej dowartościowani. Jednak to tak nie działa, bo taki lajk swoją moc ma tylko przez chwilę, gdyż najczęściej lajkujący w ciągu godziny zapominają o danym fakcie,  ponieważ, mając w kontaktach osiemset lub tysiąc pięćset osób, klikają automatycznie w co popadnie. Więc jaki tego sens?
 
Uzależnienie od ciągłego grzebania w telefonach widać wszędzie. W restauracji przy jednym stole siedzi pięć osób. Nie rozmawiają, nie patrzą na siebie. Klikają i uśmiechają się do swoich smartfonów. To samo w autobusie, w metrze, w pociągu, na ławce w parku, w kolejce w sklepie. Rzadko widuje się kogoś z książką, gazetą lub po prostu zapatrzonego w niebo. Wszyscy wszędzie zaglądają w swoje małe monitorki i tam widzą siebie i swój świat. Większą przyjemność sprawia im sztuczność świata wirtualnego niż obcowanie z żywym otoczeniem.
  
Do mojej pierwszej pracy przychodzi wielu takich klientów. Stają przede mną i składają zamówienie, nie odrywając wzroku od wyświetlacza, rozmawiają ze mną, nie patrząc na mnie, nie odpowiadają na moje pytania, gdyż w tym momencie słuchają muzyki przez słuchawki, z kimś rozmawiają lub grają w Pokemony. Czuję się wtedy olany i zlekceważony. Pokemony zawładnęły ludzkimi umysłami i kierują ich życiem. Telefon musi być zawsze pod ręką, gdyż stwora można złapać pod prysznicem, w łóżku, na stole, na basenie, w saunie, w kanale, w kinie i pod śmietnikiem. W moim mniemaniu zakrawa to już o społeczną paranoję. Ludzie w różnym wieku poszukują kolorowych Pokemonów, nie zdając sobie sprawy z tego, że z czasem sami stali się jednymi z nich...

Przed nami dwa dni wolnego. Wtorek planujemy spędzić w domu tylko we dwóch, nie wyściubiając nosów poza dom i ogród; w środę zaś trzeba wybrać się nam do centrum Belo, tak więc większość dnia spędzimy w mieście.

poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Sen 410. Chytry dwa razy traci

Zauważyłem, że wraz z wiekiem staję się wobec innych ludzi bardziej krytyczny i wymagający. Męczy mnie ich lenistwo, nieuctwo, głupota, brak logicznego myślenia i nieumiejętność przewidywania konsekwencji. Wiem, że ludzie są różni, rozumiem, że nie każdego stać na wysoką wydajność i możliwości, ale nie potrafię odpuścić komuś, kto pracuje na wyższym stanowisku i popełnia proste błędy logiczne i tego nie widzi lub nie potrafi się do nich przyznać.

Cała sobota była hardcorowa - dwie zmiany po osiem godzin z dwugodzinną przerwą pomiędzy.

W pierwszej pracy wykrzyczałem się na menadżera. Wielce zadowolony siedział sobie w biurze i grał w fejsbukowe gry, a tymczasem klienci czekali w kolejce aż na ulicy. Nawtykałem mu równo o tym, że kompletnie nic go nie interesuje i nie dba o firmę i o klientów. Chyba się na mnie obraził... 

Przez cały wieczór w mojej drugiej pracy podśmiewywałem się z szefa, wręcz kpiłem z niego. Z wielką satysfakcją powtarzałem sobie pod nosem: "Dobrze ci tak! Dobrze ci tak! Świetnie! Oby ci guma w majtach pękła, ty skąpcu przebrzydły!" Nie przewidział tego, że jest sobota, do tego czas olimpiady, i może być busy i aby zaoszczędzić - wysłał trzech ludzi do domów. Było busy! Restauracja pełna po brzegi (mamy telebimy i ludzie oglądają relacje z olimpiady), kolejka na deliwerce, telefon się nie urywał. Szef nabrał tyle zamówień, że nie dano rady ich zrealizować. Klienci rezygnowali po długim oczekiwaniu i upominali się o zwrot pieniędzy. Coś takiego widziałem u nas po raz pierwszy - szef oddaje kasę i ludzie, rozczarowani i zagniewani, wychodzą z restauracji. A szef? Prawdopodobnie zdawał sobie sprawę z tego, że popełnił ogromny błąd, bo tylko przeklinał pod nosem i sam realizował część zamówień, nikogo się nie czepiając. Ewidentnie jego wina.

Olimpiada w Rio wystartowała na całego! Przede wszystkim śledzimy z Bzyczkiem siatkówkę, piłkę ręczną, piłkę wodną, pływanie, judo, floret i sztafety. Wyścig emocji!