czwartek, 17 maja 2012

Sen 15. Złamanie granic snu i jawy

Wszedł do pokoju i usiadł w fotelu stojącym tuż przy ścianie. Swoim zwyczajem przechylił głowę nieco w bok i ręce położył na podłokietnikach. Podniosłem głowę z poduchy i oparłem na zagłówku. Patrzyłem mu prosto w oczy. Uśmiechał się, ale i jednocześnie zdradzał jakąś niepewność i niecierpliwość. Rozmyślał nad czymś głęboko, gdyż unikał mojego wzroku, a mimika twarzy się zmieniała i od czasu do czasu grymas niepokoju przetaczał się mu po czole.
- Gotów? - Zapytał.
- Czekałem na ciebie. - Odparłem. 
- Jesteś pewien? - Zmarszczył brwi.
- Ubiorę się. 
Wyszedłem z ciepłego łóżka w bieliźnie i białym podkoszulku. Wyciągnąłem z regału szarą koszulę i czarne spodnie. 
- Nie będzie ci to potrzebne - uśmiechnął się i pokiwał głową.
- Coś muszę włożyć na siebie.
- Tam nie nosi się takich ubrań - nadal się uśmiechał.
- A jakie? - Spytałem na poważnie.
- Inne! - Roześmiał się dość głośno. 
Sięgnąłem po swój ulubiony zegarek i zapiąłem go na przegubie ręki.
- To też nie będzie ci potrzebne, ale weź, jak chcesz. 
- Chcę.
Wstał z fotela i zapraszającym gestem wskazał uchylone drzwi. Wychodząc z mieszkania, spojrzałem na pogrążony w półmroku pokój. Serce tłukło się w klatce piersiowej, a skurcz ściskał gardło. Przeniosłem wzrok na jego błękitne oczy i uśmiechnąłem się.
- No to chodźmy już...
Zamknąłem drzwi.