środa, 18 listopada 2020

641. Nieuk

Za wybór moich lektur, dotyczących historii Polski i holokaustu, zostałem nazwany nieukiem...

Hmmm...

OK... Niech i tak będzie.

niedziela, 15 listopada 2020

640. Dzień za dniem

Mam nadzieję, że pomału wszystko się tutaj stabilizuje. Dwa tygodnie temu zacząłem nową pracę - pierwszą pracę w Polsce po tak długim okresie emigracji. Jeszcze mnie tam trenują, sprawdzają i objaśniają, ale część prac już potrafię wykonać sam. Nie jest to praca górnych lotów i spełnionych marzeń, ale, jak się okazało - tylko tam mnie chcieli. W innych miejscach patrzyli na moje CV z krzywymi minami, marszczyli nosy, unosili brwi w zdziwieniu, kiepsko ukrywali ironiczne uśmieszki, kpili prosto w oczy, a gdy wychodziłem - wrzucali moje CV do śmietnika (nawet kierowany przez agentkę z urzędu pracy pod konkretny adres całowałem tam klamki i słyszałem - Co??!! Zwariował pan?? Studia podyplomowe? Zaczęty doktorat?? O!! Co to to nie! Do widzenia panu!). W domu Błękitnooki otworzył moje CV w komputerze i wykasował wszystko to, co było ponad standard. Została goła magisterka, ale nadal było źle - "Zbyt wysokie kwalifikacje", ciągle słyszałem i wychodziłem z kwitkiem (moja agentka potem nawet przestała do mnie dzwonić, bo wszędzie, gdzie mnie zgłaszała i posyłała, mi odmawiano). Błękitny obserwował i kiwał głową z niedowierzaniem, "Mnie też to czeka, mnie też to czeka", powtarzał.

W miniony wtorek przyszła do nas sąsiadka z parteru. Drzwi otworzył Błękitny. "Och..., ach..., uch... dzień dobry... och, przyszło wezwanie do sprzątania naszego kościoła... ach, zbieramy na kwiaty i środki czystości... iiii..." stękała i się jąkała. "Sprzątanie kościoła?", zapytał Błękitny. "Pierwszy raz w życiu o czymś takim słyszę. A czy ci z kościoła nie mogą sobie sami posprzątać?" Wyszedłem z małego pokoju i stanąłem tuż za nim. Sąsiadka zmierzyła nas od stóp do głów i cofnęła się o dwa kroki. "Ach... wszyscy mieszkańcy zbierają się po 120 złotych...", nie skończyła, bo Błękitny wszedł jej w słowo: "Proszę pani, niech sprzątają ci, co tam chodzą, a takie zbieranie na kościół to zwykłe wyłudzenie pieniędzy". Kobietę zatkało. Zakołysała się, zwróciła się w lewo, potem w prawo, chyba nie wiedziała, w którą stronę ma pójść, w końcu zwróciła się w stronę schodów. "Nie jesteśmy zainteresowani", odparł z pięknym uśmiechem i zamknął drzwi. "Gratuluję!", wycedziłem. "Profesjonalnie olałeś ją ciepłym moczem", zaśmiałem się. "Będzie na nas gadać przez następne pół roku", dodałem. "Phiii... niech gada... Ale sam zobacz...", oparł się o blat w kuchni, "mam wziąć swoje wiadro, swojego mopa, ścierę, mam iść i kupić, za własną kasę!, wszystkie środki czystości, mam pójść tam i sprzątać jakieś brudy, mam poświęcić swój czas i jeszcze dodatkowo muszę im za to zapłacić 120 zeta! Toż to legalny rozbój!" "Rzucamy perły przed wieprze...", skonstatowałem. Błękitny pokiwał tylko głową.

Nadal propagujemy akcję: "Zamiast paczki fajek - książka na półkę"


czwartek, 29 października 2020

638. Wrogowie pana Kaczyńskiego

Miało nie być tego tekstu, ale się stało, że jest.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński znalazł sobie nowego wroga.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński bez wrogów nie czuje się godnym politykiem, Polakiem, gorliwym katolikiem i władcą.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński uwielbia patrzeć z góry na tych, których miażdży i upokarza.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński chciałby być jak Bolesław Chrobry, który, otoczony wrogami z południa, północy, wschodu i zachodu, odnosi nad nimi zwycięstwa i stoi na polu chwały, unosząc zakrwawiony krzyż w niebiosa, wołając "To jest moja Polska!!"

Funkcjonowanie i politykowanie dla pana Kaczyńskiego bez wrogów na horyzoncie lub tuż pod ręką nie ma sensu. Takowy zawsze musi być! Jeśli nie napatoczy się sam, to trzeba go poszukać. I sprowokować! Zaczepić, kopnąć, opluć i poniżyć. A potem triumfować nad jego truchłem i puchnąć z dumy.

Tych wrogów trochę już było:

- WSZYSCY (czyli dokładnie nie wiadomo kto), którzy doprowadzili do katastrofy tupolewa - "kanalie", krzyczał prezes i groził pięścią "kanalie! zabiliście mi brata!" Prawda jest taka, że nikt go nie zabił, a nieszczęśnik zginął w katastrofie lotniczej. Cóż z tego, że prezes się tak pieni - prawda jest taka, że przez tyle lat swojej władzy nie zrobił nic, by sprowadzić wrak samolotu do Polski. Tupolew nadal niszczeje na rosyjskim lotnisku. Jaki jest sens tej wojny?

- LGBT - tak naprawdę geneza konfliktu PiS-u ze społecznością LGBT jest znacznie bardziej skomplikowana niż można zakładać i przyszła z zewnątrz. Konflikt ten nie jest tworem sejmowym, pomimo że właśnie tam rozegrała się najzaciętsza bitwa, a poszczególne jej etapy tlą się nadal. Wojna z LGBT wyszła z Kościoła Katolickiego jako zemsta i odwet za nagłośnienie problemu pedofilii. Kościół, by wybrnąć z kompromitujących spraw pedofilskich i, aby odciągnąć uwagę od siebie i kryć wszystkich winnych, palcem wskazał na społeczność LGBT i nazwał ją "Tęczową zarazą". PiS i Kościół to naczynia połączone. By kryć księży pedofilów i wszystkich tych, którzy to ukrywali, PiS zaatakował społeczność LGBT z mównicy sejmowej. I tak mniejszość stała się wrogiem ogólnonarodowym, a do walki z nimi zaangażowano bojówki narodowców i neofaszystów.

- KOBIETY - aktualny wróg pana prezesa. Ustawa antyaborcyjna, ogłoszona w tak tragicznym i trudnym dla wszystkich czasie pandemii, w ogóle nie związana z aktualnymi ważnymi sprawami, tak naprawdę tylko stała się przyczynkiem do konfliktu. Wzburzone kobiety wyszły na ulice, domagając się godności, sprawiedliwości, uznania i wolnego wyboru w decydowaniu o sobie. Wojna z kobietami na polskich ulicach przerodziła się w coś innego - w nowego wroga, którego trzeba zlikwidować.

- PRZECIWNICY KOŚCIOŁA TO WROGOWIE POLSKI - to nowy wróg! Prezes Kaczyński w "orędziu narodowym", wystylizowany na groźnego generała i władcę północnokoreańskiego, używając wzniosłych słów nawołuje do walki w obronie kościołów, buntuje Polaków przeciw sobie i żąda krwawej, bratobójczej rzezi. Wznieca wojnę domową i nasyła na swoich rodaków bojówki narodowców i neofaszystów (skąd my już to znamy?). Już raz krew została przelana. Czy naprawdę trzeba jej więcej, by prezes Kaczyński puchł z zadowolenia?

Opozycja polityczna, uchodźcy, mniejszości etniczne, LGBT, wrogowie Kościoła, ateiści, naukowcy, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, górnicy, rolnicy - tę listę wrogów prezesa Kaczyńskiego można jeszcze ciągnąć.

Czy to już nie dość?       

Nowym wrogiem stały się kobiety - Polki - siostry, matki, żony, kuzynki, szwagierki, ciotki, babcie, przyjaciółki, koleżanki, znajome i sąsiadki. Sam sobie go wybrał. Chciał pokazać im, że według niego i jego klakierów, wszystkie panie powinny stać, i to bez słowa sprzeciwu, przy garach, pralkach, odkurzaczach, zlewozmywakach i suszarkach. Niestety nie udało mu się to. I teraz jest zły. Bardzo zły! Wściekły! Rozwścieczony! Grozi pięścią i wykrzykuje swoje niezadowolenie. Jak rozkapryszone dziecko z piaskownicy, któremu inne dzieci podeptały piaskowe babki, wzywa na pomoc liczniejszych i silniejszych - policję, bojówki narodowców i neofaszystów (wojsko czeka w pogotowiu) i każe im siłą zmusić swoich wrogów do klęknięcia przed nim.

Tajemnicą Poliszynela jest to, że kobiety w prywatnym życiu pana Kaczyńskiego są solą w jego oku, natomiast zawodowo nie może się od nich opędzić! Panie z jego licznej świty, jeśli zajdzie taka potrzeba, są gotowe w potyczkach zasłonić go własnymi piersiami, ochronić przed napastnikiem i oddać za niego życie. Panie z jego świty, jeśli trzeba, klękają przed nim i całują go po świętych dłoniach! A Jarosław puchnie z zadowolenia i powtarzając pod nosem własne imię, sam siebie dopinguje (jeśli mam być szczery, to pan Kaczyński nie ma gustu w doborze kobiet do swojej świty - rozkrzyczane, z różańcami w torebkach, o karykaturalnie zarysowanych rubensowskich kształtach, większa ich część już dawno przekwitła, zbladła i zwiędła, do tego o topornych i troglodyckich umysłach). No cóż - De gustibus non est disputandum. 

I tu pojawia się pewna nieścisłość i brak logiki: Dlaczego pan Kaczyński, tak uwielbiany przez kobiety swojej świty, wypowiada im wojnę jako kobietom rodzaju kobiecego? Może pan prezes oczekuje czegoś więcej, lecz wstydzi się poprosić i dlatego chce zmusić je siłą? Pała policjanta, kopniak narodowca, kuksaniec neofaszysty mogą być skuteczne! A co jeśli nie? Czy pan prezes się rozpłacze, tupnie nóżką, machnie rączką, obrazi się i schowa się z powrotem w szafie? Nie! On ucieknie do domu i z kotem na rękach będzie przez okno patrzył na setki policjantów, którzy ofiarniczo stoją przed jego pałacem. Tak lubi najbardziej!

Warto zapytać - po co ta wojna i kto będzie kolejnym wrogiem?   

czwartek, 22 października 2020

636. A w ogrodzie praca wre


Korzystamy z pięknych i słonecznych dni. W ogrodzie praca idzie pełną parą - przekopujemy, kosimy, sadzimy, przesadzamy, grabimy, przycinamy, przenosimy i wszystko porządkujemy od A do Z, czyli do góry nogami... Trzeba zrobić to i owo, skoro jeszcze można. Później albo pogoda się całkowicie zepsuje i przyjdą deszcze, wiatry i pierwsze przymrozki, albo pozamykają nas w domach z powodu covidu. Na obie okoliczności jesteśmy już solidnie przygotowani, ale miejmy nadzieję, że przydarzyć się może jedynie okoliczność słotno-błotna. Innej nie chcemy. Po co kusić los... Przy samym końcu października ogrodowe mieczyki zrobiły miłą niespodziankę - zakwitł jeden z nich niespotykanym dotąd kolorem - niby to odcień mięty, niby limonki, jakby wyblakły i matowy seledyn albo lekko przybrudzona żółć. Muszę go pilnować i nie przegapić pełnego rozkwitu. Chciałbym, by to ładne zakończenie jesieni jeszcze się trochę utrzymało... 

635. Nowa Zasada Życia

 Uzgodniliśmy z Błękitnookim Nową Zasadę Życia:

"Zamiast paczki fajek - książka na półkę"

Podczas ostatniej wizyty w antykwariacie wygrzebaliśmy książeczkę, która ma już prawie 100 lat (wydana w roku 1922). Postanowiliśmy dać jej drugie życie.

Zamiast fajek...


poniedziałek, 19 października 2020

634. Walizki pełne jego książek

W naszym ogrodzie

Dzwonek. Otworzyłem drzwi, nawet nie zaglądając przez judasza. Uśmiechnął się od ucha do ucha. Miał na sobie granatową bluzę z kapturem, czarne dżinsy i szare najki. Za nim stały dwie ogromne walizki na kółeczkach, mały plecak przerzucony miał przez ramię. "Czeeśćć" wyszczerzył zęby i zrobił krok w moim kierunku. "W końcu jesteś", przycisnąłem go do siebie. Poczułem jego ręce na ramionach. Czułem od niego wiatr i słońce brazylijskiego wybrzeża, nutę egzotycznej perfumy oraz zapach dalekiej podróży - lotniskowej palarni i fotela lotniczego.

Pomału się zadomawia. Włożył ubrania do szafy, butki wsadził do komody, w łazience ustawił kosmetyki i przybory, w kuchni poprzekładał po swojemu sprzęty, dokupił mnóstwo przypraw oraz ekspres do kawy, na stoliku nocnym wyłożył kilka stosów książek (które zajmowały ponad połowę objętości jednej z waliz; moje książki na półkach też już poprzekładał - osobno filozofia i sztuka, osobno literatura obozowa, osobno książki branżowe, osobno literatura światowa. Trzeba mi do tego się przyzwyczaić.

W ubiegły piątek odwiedziliśmy Zabytkowe Miasto. Błękitnooki musiał przecież zaopatrzyć się w jakieś jesienne i ciepłe ubrania! To, co przywiózł ze sobą, aktualnie nie nadaje się do noszenia. Spotkaliśmy się z kuzynkami Błękitnego (były totalnie zaskoczone, widząc nas razem). Wkrótce wybierzemy się z odwiedzinami do jego mamy (Błękitny w pojedynkę jeździł już dwa razy do niej). 

W sumie jesień spędzamy na zajęciach wolnych - ogarnęliśmy i przygotowaliśmy działkę na jesień i na zimę - cięcie krzewów, przesadzanie kwiatów cebulkowych, postawienie kilku chochołów, grabienie liści, opróżnienie beczek na wodę. Rozpaliliśmy w piecu, nagrzaliśmy wody i zrobiliśmy trochę soków na zimę - z malin, z jeżyn, z aronii i trochę z winogrona. I tak pomału leci nam czas.

Zamierzaliśmy na 1. listopada jechać na cmentarz za Wrocław, ale będzie trzeba to przełożyć na inny termin. Chcieliśmy wziąć też moją mamę. Może przed Bożym Narodzeniem się uda (może nawet i dobrze, że teraz nie pojedziemy, bo przy grobach natknąć się moglibyśmy na kogoś z dalszej rodziny i dopiero byłby skandal, chociaż, nie ukrywam, że mogłoby to być nieco ciekawe i zabawne - Błękitny w natarciu i rzucający błyskami z oczu).   

poniedziałek, 28 września 2020

633. Błękitnooki jesienią nadchodzi...



U nas w ogrodzie

Nie mam łatwego startu po powrocie do kraju. Nie potrafię się tu zaaklimatyzować, mam wrażenie, że wszystko i wszyscy są przeciwko mnie. Próbuję wrócić do społecznego funkcjonowania, lecz wszędzie spotykam się z oporem, brakiem zrozumienia i odrzuceniem.
Rzadko zaglądam na bloga, niczego nie potrafię napisać, nie mam ochoty na czytanie. Szybko tracę jakiekolwiek zainteresowanie. Otwieram książkę, czytam kilka stron i ją odkładam. Dopada mnie jakaś jesienna chandra.
Najgorszym aspektem tego okresu jest dla mnie zablokowanie w kontaktach mojej już "exprzyjaciółki". Nie ukrywam, że to zabolało mnie najbardziej. Wspominałem o niej w którymś wpisie. Przyjaźniliśmy się od liceum. Odwaliło jej zupełnie, stała się pewnego rodzaju zagrożeniem. Zaczęła mnie atakować i nakłaniać do leczenia, oznaczała mnie w postach typu "Pedały do gazu" lub "Wytępić homoseksualizm". Zaczęła umieszczać na swoim FB wypisy lub cytaty o rasizmie, dyskryminacji lub nienawiści do środowiska LGBT. Przegięła całkowicie, gdy oznaczyła mnie przy zdjęciu/ilustracji płonącego na stosie człowieka z podpisem: "Wkrótce cię to cię czeka, jak się nie nawrócisz."
Jeszcze dwa lata temu całowała mnie w policzki na przywitanie, a teraz chce spalić na stosie. Nie mam pojęcia, co jej się stało i kto jej to zrobił. Dwa dni temu musiałem ją okłamać - powiedziałem, że wyjechałem z miasta na długi okres i nie wiem, kiedy wrócę, po czym ją zablokowałem na wszelkie możliwe sposoby. 
W ten piątek przyjedzie Błękitnooki. Cieszę się, że go zobaczę. Może uda mi się upiec szarlotkę z kruszonką, którą tak bardzo lubi. Może podsunie mi jakieś rozwiązanie na problem, który tak bardzo mnie ostatnio męczy.     

piątek, 4 września 2020

632. Nigdy się od niego nie uwolnię...

Wczoraj wieczorem znowu zaatakował mnie oszust... Prawdopodobnie ten sam... Zna moje nazwisko, angielski adres (już nieaktualny), numer telefonu, zna numer konta i karty debetowej...

Do cholery... Co się dzieje?? Zadzwonił wieczorem i podał się za menagera z biura operatora telefonii komórkowej. Powiedział, że wygrałem jakąś nagrodę i abym ją dostał, muszę podać mu kod bezpieczeństwa, znajdujący się na tylnej stronie mojej karty debetowej. Odmówiłem, a gdy przeczytał mi 16-sto cyfrowy numer z mojej karty, nogi się pode mną ugięły... Powiedział, że może mi przesłać nagrodę na adres domowy, ale najpierw muszę wpłacić mu prawie 600 funtów! Rozłączyłem się, a gdy nie odbierałem kolejnych połączeń, dzwonił do mnie przez Whatsapp!
Operator telefonii komórkowej nic nie wie o jakiejkolwiek akcji z nagrodami dla klientów...

Wszystko zaczęło się od mojego wyjazdu do Indii i Nepalu w listopadzie 2018 roku. Nie wiem, jak mam się od niego uwolnić...

Ten ktoś jest coraz bliżej. Nie mam pojęcia, co się dzieje i dlaczego ten ktoś tak bardzo się na mnie uwziął. Nie mieszkam i nie pracuję w Anglii już od ponad trzech tygodni, a ta sama osoba (lub grupa) wciąż mnie ściga. Nie ogarniam już tego... 


poniedziałek, 6 lipca 2020

630. Teatrzyk kukiełek, czyli wybory bez żadnych gwarancji

Jeszcze przed niedzielą będę w polskim domu. Pomimo wszystko na wybory nie pójdę. Nie przyłożę ręki do tego, co się będzie po wyborach w naszym kraju działo. O stołek prezydenta walczą dwaj zaciekli wrogowie i dwie nienawidzące się grupy polityczne. Społeczeństwo polskie jest podzielone jak chyba nigdy wcześniej. Zwolennicy jednego kandydata agresywnie atakują zwolenników drugiego. Dochodzi do przemocy fizycznej i psychicznej. W świetle tego, co aktualnie się dzieje w mediach, jest obojętne, który z nich wygra - dojdzie do wojny polsko-polskiej lub zamachu stanu. Powodem będzie zarzut sfałszowania wyborów przez stronę przegraną.

Logicznie patrząc na całą sytuację, wybór jednego z dwóch kandydatów nie zakończy konfliktu pomiędzy nimi, partiami politycznymi i nie wygasi nienawiści w samym społeczeństwie, ba! konflikt zostanie spotęgowany (chyba że dojdzie do aktu największej hipokryzji i zaprzeczenia w świecie polityki - przegrany łączy siły z wygranym, przechodzi na jego stronę i zaczynają współpracę) .

Dlaczego nie pójdę na wybory... żaden z kandydatów mnie nie przekonuje, żadnego z nich nie widzę na pozycji głowy państwa.

Nigdy nie oddam głosu na obecnego prezydenta, bo prawda jest taka, że na karcie wyborczej zamiast nazwiska Duda powinno być wpisane: Kaczyński. Pan Duda nigdy nie był niezależnym i reprezentatywnym prezydentem. Gdyby ten pan był choć trochę odważny, sprzeciwiłby się Kaczyńskiemu. Ale nie mógł tego zrobić, ponieważ straciłby pozycję prezydenta i byłby skończony nie tylko politycznie, ale także i społecznie (Kaczyński pokazałby mu gdzie raki zimują). Tak samo skończyłaby każda inna osoba, która ewentualnie weszłaby na miejsce pana Dudy i sprzeciwiłaby się prezesowi PiS-u. W tym przypadku nie ma, nigdy nie było i nigdy nie będzie wolnego słowa prezydenta - zawsze najważniejsze będzie słowo Kaczyńskiego. Zastanawia mnie jedno - skoro on o wszystkim decyduje, tak naprawdę kieruje całym państwem - dlaczego sam oficjalnie nie stara się o stanowisko prezydenta tylko wykorzystuje do tego innych...

Co do pana Trzaskowskiego. Po pierwsze - nie ufam mu, po drugie - uważam, że jest zbyt słaby, by przebić się przez mur stworzony przez PiS, po trzecie - niegdy nie byłem za PO. Nie przekonuje mnie także to, co mówi. Nie ma żadnego konkretnego zabezpieczenia dla głoszonych tez. Podobają mi się dwa jego hasła: równe prawa i poparcie dla społeczności LGBT oraz całkowity rozdział Kościoła od państwa. Lecz według mnie to mrzonki i puste wyborcze frazesy.

Realnie patrząc na polską rzeczywistość - agresywną politykę i dominację Kościoła, głupotę, pychę i egoizm polityków, ograniczenie dużej części społeczeństwa - tezy i działania pana Trzaskowskiego nie mają szans. Ten pan, mając przeciwko sobie cały Kościół, który tak łatwo nie da się odgonić od państwowej kasy, polityków z partii antagonistycznych i dużą część tępego ludu ciemnogrodu z różańcami w rękach lub z 500+, 300+, 150+, 1000+ w kieszeniach, nawet nie zostanie dopuszczony do głosu.

Tak samo skończy się sprawa z równością dla LGBT - wszelkie pomysły, ustawy, listy, projekty obywatelskie zostaną publicznie spalone na stosie. Owszem, coś może zacząć się dziać, ale gdy przyjdzie do ostatecznych decyzji, wszystko zostanie zniszczone. Na dodatek dojdzie do bijatyki i wybuchnie skandal na cały świat.

Naprawdę chciałbym się mylić, ale skieruję mały apel do pana Trzaskowskiego:
Pomimo Pańskich dobrych chęci nie ma Pan szans z Kościołem w Polsce. Zadrzeć z Kościołem Katolickim to gorzej niż zadrzeć z mafią na Sycylii czy w Neapolu lub gdzieś indziej. Kościół Katolicki w Polsce to najbardziej fałszywa, zakłamana, obłudna, egoistyczna, zdradziecka, mściwa, faszystowska* i pazerna na pieniądze i władzę instytucja!

Chcę życzyć Panu powodzenia, lecz ja na wybory się nie wybieram, a jeśli nawet ktoś by mnie tam zaciągnął, oddam głos nieważny. 


*Polecam książkę do przeczytania: "Młyny boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie" Można się dowiedzieć wielu ciekawych spraw na temat współpracy Hitlera i ówczesnego papieża Piusa XII oraz Watykanu w kwestiach całkowitej eksterminacji nacji żydowskiej oraz słowiańskiej.
 

wtorek, 30 czerwca 2020

629. Zostanę twoją żoną, czyli oszuści w Internecie

Oszuści, kłamcy, wyłudzacze i naciągacze - w sieci jest ich multum. Mają fałszywe adresy e-mailowe, konta i profile, nawet po kilka jednocześnie, kradną zdjęcia innych użytkowników i się pod nich podszywają. Są mili, życzliwi, oddani, udają zainteresowanie, poświęcają nam swój czas - tak naprawdę od pierwszej wiadomości kłamią i udają. W przypadku próby wyłudzenia pieniędzy są bezwzględni!

W mojej opinii pod tym względem Instagram jest najbardziej niebezpieczny. Sam byłem nękany przez tego samego oszusta aż trzykrotnie - pisał za każdym razem z innego adresu i podawał się za inną osobę.
W pierwszym przypadku zaczęło się od niewinnej rozmowy - podobały mu się zdjęcia z moich wyjazdów. Zapewniał, że sam sporo podróżuje, proponował miejsca, które on zna i które też powinienem odwiedzić, wysyłał mi zdjęcia z tych miejsc, a nawet, żeby wyglądało to przekonująco, dzwonił do mnie na Hangouts i zaprosił do siebie i proponował, że oprowadzi mnie po swoim regionie.
Początkowe, niewinnie wyglądające rozmowy najczęściej przeradzają się w prośby o sfinansowanie czegoś, np. pomoc w zakupie nowego telefonu, bo ten, który teraz posiada, upadł mu i nie będzie się mógł ze mną kontaktować, a on tak bardzo nie chce tracić kontaktu ze mną, bo jestem kimś wartościowym i on ufa mi bezgranicznie. Oszust swoją ofiarę stawia na piedestale i wmawia jej, że jest najlepszym człowiekiem, przyjacielem, kimś dobrym i godnym zaufania.

Drugi oszust, który pisał do mnie, proponował mi inwestycje w walucie bitcoin na giełdzie. Strony internetowe jego firmy oraz zamieszczone tam analizy inwestycyjne wyglądały profesjonalnie. Było okienko czatu - napisałem tam i odpowiedział mi jakiś broker, że osoba, o którą pytam, to jeden z menadżerów. Ciągle się wahałem. Nastepnego dnia, skontaktowała się ze mną szefowa tego gościa, który mnie namawiał i zapewniała, że firma istnieje naprawdę i można inwestować. Oszust przygotował nawet dla mnie procentowy zysk od wpłaconego kapitału i nadal namawiał na wpłatę. Udałem się do swojego banku i tam ostrzeżono mnie, że to jest prawdopodobnie przekręt. Odmówiłem wpłaty i oszust zarzucił mi oszukanie go - nazwał mnie oszustem i kłamcą i nakazał zapłacenie mu za wykonanie analiz, o które nawet nie prosiłem. Próbowałem skontaktować się z jego menadżerką - nigdy nikt nie odpisał na moje e-maile, a broker zablokował mnie na profilu. Po części odetchnąłem z ulgą, bo na 100% wiedziałem, że ktoś próbował wyłudzić pieniądze. Tak - oszust, który próbował wyłudzić ode mnie pieniądze, nazwał mnie oszustem, ponieważ nie dałem się nabrać i nie uwierzyłem mu! Niestety nie był to koniec.

Jakiś miesiąc później otrzymałem e-mail od faceta, który określił się jako oficer finansowy. Napisał on, że dokonałem podejrzanej międzynarodowej transakcji finansowej i muszę zapłacić karę w wysokości 750 dolarów. Odpisałem mu, że żadnej wpłaty nie było, a broker, który mi proponował inwestycję okazał się oszustem. Gościu ten zagroził mi, że jeśli nie zapłacę kary, skieruje sprawę do sądu i będę ścigany nakazem międzynarodowym. Gdy zapytałem się o nazwę instytucji, z której nakazu do mnie pisze, odmówił udzielenia informacji. Dwa dni później znów otrzymałem e-mail. Tym razem ktoś się przedstawił jako funkcjonariusz FBI i nalegał na zapłatę kary 750 dolarów plus odsetki za zwłokę i podatki. Odpowiedziałem, że drukuję wszystkie e-maile i idę zgłosić tę sprawę na policję oraz do specjalnych jednostek w Anglii, które zajmuja sie ściganiem oszustw w internecie. Zapadła cisza.
Od tamtej pory nikt się ze mną nie kontaktował, a strona firmy brokera zniknęła z sieci (nie ma jej do teraz). Ze swojego konta skasowałem praktycznie wszystkich, którzy mnie obserwowali, a dostep do profilu zablokowałem. Zostawiłem jedynie tych, których znam osobiście lub wiem, ze to realne osoby.

Nie tylko na Instagramie są oszuści. Sprawdzają i przeszukują konta na Facebooku, a nawet na Fellow.
Na Fellow oszuści wyłudzają adresy e-mail oraz zdjęcia. Mają fałszywe konta ze skradzionymi zdjęciami i najczęściej pytają o pomoc w załatwieniu pracy.
Na Facebooku dostałem wiele wiadomości od ludzi z Pakistanu, Indii, Bangladeszu lub krajów afrykańskich, którzy szukają kontaktów i proszą o ściągnięcie ich do Anglii/ Europy pod pretekstem udawanych więzów pokrewieństwa lub przyjaźni. Najczęściej proszą o pieniądze lub o kupienie im biletu i załatwienie wizy. Jedna pani z Indii wielokrotnie prosiła mnie o pieniądze niby dla chorego ojca (oczywiście było wiele zdjęć), a że nie mogła mnie przekonać, zaproponowała mi małżeństwo!! Napisała mi wprost, że mogę kupić jej bilet do Anglii, a ona przyjedzie i zostanie moją żoną...

Facebooka mam od prawie 10 lat i nigdy wcześniej takich wiadomości nie dostawałem. W ostatnich dwóch latach ich skala jest ogromna. Z tego, co wiem, nie tylko ja otrzymuję takie propozycje. Gdyby Facebook prowadził ewidencję i historię odwiedzin, pewnie byłbym porządnie zszokowany, widząc kto i kiedy grzebał na moim profilu.

Na koniec mała przestroga - jeśli ktoś obcy do Was napisze i będzie pytał o adres e-mail, numer telefonu lub choć napomknie coś o pieniądzach - blokujcie bez zastanowienia.          

piątek, 19 czerwca 2020

628. Gdy poducha jest twą jedyną towarzyszką

Miewam dziwne sny...

...stoję kompletnie nagi pośrodku jakiegoś lasu. Wieje mocny wiatr, drzewa uginają się pod jego siłą, liście i gałązki spadają na ziemię, z daleka dochodzi trzask łamanych pni. Przebiega za mną stado saren. Jedna z nich podchodzi do mnie i zaczyna lizać moją dłoń. Idę za nimi. Wchodzę do jaskini. Przy ognisku siedzi mój dawny kolega ze szkoły. Widząc mnie nagiego, śmieje się. Odjeżdżamy samochodem, a potem siedzimy obok siebie w szkolnej ławce i piszemy jakiś sprawdzian...

... jakaś kobieta chodzi po naszej kuchni. Przypomina mi ona moją babcię. Gdzieś w głębi siebie wiem, że to ona, ale wygląda jak całkiem obca osoba. Przyglądam się jej, lecz ona mnie ignoruje. Nagle do kuchni wchodzi mały Elbi. Na głowie ma białą wełnianą czapkę z wielkim pomponem, a za nim ciągnie się nieskończenie długa czerwona peleryna. Bierze mnie za rękę i przechodzimy do sypialni. Tam wchodzimy do wielkiej szafy, ukrywamy się przed kimś, kto ma przyjść do domu...

... po rzece płyną wianki. Ktoś stoi na brzegu i rzuca je na wodę. Nagle spada i znika, Przerażony biegnę w to miejsce, ale tam już nikogo nie ma...

... idę jakąś ulicą. Mijają mnie różni ludzie. Niektórzy mnie potrącają, inni w ogóle nie zwracają na mnie uwagi, znów inni pokazują mi różne dziwne rzeczy: zepsuty zegar, dziurawy garnek, samochód bez kół, wybitą szybę w oknie. Nagle podchodzi do mnie jakaś stara kobieta, nakłada mi na głowę swój kapelusz i całuje mnie prosto w usta...

... coś się stało. Jakiś ogień, gdzieś płynie woda, wykolejony pociąg. W panice szukam kogoś dla mnie bardzo ważnego...

... kłócę się ze swoimi dwiema ciotkami. Siedzą obok siebie przy stoliku, jedzą łapczywie jakiś tort i rozdają sobie jakieś pieniądze. Wiem, że to pieniądze z mojego portfela, a one je zabrały. Nie wiem, dlaczego na mnie krzyczą...

... stoję w jakimś salonie. Na ścianach wiszą obrazy i lustra. Chwytam duży obraz za ramy i próbuję go ściągnąć. Jest bardzo ciężki i niewygodny. Czuję zadowolenie. Otwieram okno i z obrazem uciekam...

środa, 3 czerwca 2020

627. Stan nieważkości

Męczy mnie stan życiowej nieważkości. Czuję się zawieszony pomiędzy chceniem a niechceniem. Wszystko to od przymusowego siedzenia w domu. Przede mną jeszcze ze trzy tygodnie uwiązania. Z otrzymanego emaila z firmy wynika, że do pracy wrócimy dopiero około czwartego lipca. To czas kompletnie stracony.

Ten rok jest stracony pod wieloma względami. Już teraz firma zabrała nam urlopy. Wygląda to tak, jakbyśmy z własnej woli siedzieli w domach. Pracownicy zostali ukarani za to, że wybuchła epidemia i firmy musiały zostać zamknięte.

Przez czas uziemienia lepiej poznałem swojego współlokatora. Wcześniej rozmijaliśmy się i nie było sposobności - on w pracy, ja w domu, lub odwrotnie. Przez ten okres wypłynęły na wierzch wszystkie negatywne cechy jego charakteru. Eh... książkę moża by było napisać.

Aktualnie też nie jestem jeszcze w stanie określić daty powrotu do domu. Prawdopodobnie będę musiał zostać tu dłużej...

Wciągnąłem się w serial "Lost". Serial powinien zakończyć się sezonem 4. Kolejny sezon jest już przekombinowany, stał się nużący, został zrobiony na siłę. niektóre wątki są sztucznie poszerzane i nielogicznie łączą się z całością. Brakuje też konsekwencji w działaniu postaci i braku wyjaśnienia niektórych motywów. Pierwsze sezony serialu są naprawdę dobre, ale z ostatnim odcinkiem 4. sezonu powinien nastąpić koniec.   

poniedziałek, 25 maja 2020

626. Powiedz, kto ci zrobił pranie mózgu?

Po ponad dwudziestu latach dobrej przyjaźni moja przyjaciółka odsunęła się ode mnie. Tak naprawdę to odsunęła mnie od siebie, zerwała kontakt, odeszła, rozpłynęła się.
Kiedyś mogliśmy rozmawiać ze sobą godzinami, dosłownie o wszystkim, dzisiaj propaguje ona hasła typu: "Pedały do gazu", "Zakaz pedałowania", "Geje gwałcą dzieci", "Rodzina to tylko kobieta i mężczyzna" i "Zakaz wstępu dla LGBT".
Nie wiem, co się jej stało. Skąd ta nagła odmiana.
Owszem, doszło między nami do starcia w kwestiach społeczno-politycznych, ale wątpię, by to miało wpływ na tak ogromną zmianę jej postawy.
Najpierw zaczęła się fascynować programem politycznym Krzysztofa Bosaka i jego osobą. "Bo on taki piękny i przystojny! Będę na niego głosować!", pisała mi. Potem zaczęła mnie krytykować w sposób, w jaki nigdy wcześniej tego nie robiła. Zapytałem jej, czy wie, kim jest jej pupilek i czym się politycznie zajmuje (Młodzież Wszechpolska, ONR, zadymy na pochodach w stolicy, narodowiec, związany z ruchami neofaszystowskimi itp., itd.). Jako dowód posłałem jej kilka fotek z jej pupilem.
Na moje pytania odpowiedziała atakiem na moją osobę... Stwierdziła, że skoro sam się nie chcę leczyć, to ona mnie zgłosi do odpowiedniej instytucji i tam mi pomogą, a jeśli nie będę chciał, to mnie zmuszą...
Aktualnie moja przyjaciółka jest wielką fanką Bosaka, jego narodowych, skrajnie katolickich teorii i zgrabnie macha przed swoimi ludźmi banerem z napisem "Jebać pedałów!"

Ja to przeżyję...

Zastanawia mnie tylko jedno: kto jej to zrobił?

niedziela, 10 maja 2020

625. "Księgi Jakubowe"

W końcu odważyłem się i zacząłem czytać "Księgi Jakubowe". Po 160 stronach zrozumiałem, dlaczego księga ta przysparza czytelnikom tylu trudności: objętość, temat, język, drobiazgowa narracja, przywołanie szczegółów kultury i wiary żydowskiej, obecność niezliczonej ilości postaci, szkatułkowa kompozycja. To tylko niektóre z "przeszkód", ja czytam dalej, bo im głębiej - tym ciekawiej. Polecam.

Podobają mi się te cytaty:

"[...] Bóg, czymkolwiek on jest, nie ma nic wspólnego z człowiekiem i pozostaje tak daleki, że niedostepny jest ludzkim zmysłom. Podobnie jego zamiary. Nigdy się ludzie nie dowiedzą, o co mu chodzi."

"Świat wcale nie pochodzi od dobrego Boga [...] Bóg stworzył to wszystko przez przypadek i odszedł. Oto jest wielka tajemnica."

"Ludzie, którzy piszą księgi, myśli, nie chcą mieć własnej historii. No bo i po co? W porównaniu z tym, co jest zapisane, zawsze będzie nudna i nijaka."

"Wiatr to jest wzrok umarłych, kiedy patrzą na świat stamtąd, gdzie są. [...] kiedy pole traw, jak się kłania i słania, zapewne patrzy na nie właśnie któryś z umarłych [...] Bo gdyby zliczyć wszystkich umarłych, to okazałoby się, że jest ich dużo więcej niż żywych na ziemi. Ich dusze już się oczyściły wędrowaniem w wielu żywotach i teraz czekają na Mesjasza, który przyjdzie dokończyć dzieła. I patrzą na wszystko. Dlatego na ziemi wieje wiatr. Wiatr to jest ich baczny wzrok."

środa, 6 maja 2020

624. Ognik św. Elma

Bezsenne noce napęczniały. Wróciły sny. Te znaczące. Pełne, miękkie, nasączone esencją nocy, z półprzymkniętymi oczyma i włosami rozrzuconymi na poduszce.
Trzeba zacząć je znów spisywać.
Tylko czy ja potrafię jeszcze pisać...

środa, 15 kwietnia 2020

623. Koniec sezonu

Alfa i Negan
Wczoraj skończyłem oglądać 9. sezon "The Walking Dead" (tylko 9. sezon był dla mnie nowy, resztę już kiedyś widziałem). Sezon 10. jest zablokowany, trzeba zapłacić za dostęp. Główni bohaterowie zaczynają się wykruszać, giną w wyniku narastających konfliktów pomiędzy grupami. Chęć dominacji, władzy oraz przejęcia osad i ich dobytku doprowadzają do napadów i morderstw dokonywanych dla satysfakcji i podkreślenia swej nieobliczalności. Oglądając kolejne sezony, byłem przekonany, że to Negan jest sadystycznym potworem, jednak z czasem okazało się, że to Alfa, liderka grupy Skór (Szeptaczy) jest totalną psychopatką (sezon 9).
Niesamowicie ciekawym aspektem z psychologicznego punktu widzenia jest przemiana psychiki bohatera - Alfa, kiedyś spokojna, oddana rodzinie kobieta, przeciętna żona, matka, taka typowa kura domowa przemienia się w sadystyczną morderczynię, bez mrugnięcia okiem zabijającą z zimną krwią wszystkich dokoła. Z jej rąk giną moi ulubieni bohaterowie...  

piątek, 10 kwietnia 2020

622. Rutyna prawdę ci powie

Prawie trzy tygodnie w domowym zamknięciu. Pomału dostaję do głowy. Staram się w jakiś sposób organizować czas i zauważyłem, że wpadłem w codzienną rutynę. Wszelkie czynności samoistnie się ułożyły w kolejności niezależnej od mego chcenia. Praktycznie każdego dnia to samo. Ciężko będzie z tego wyjść. Dowiedziałem się, że do pracy wrócimy dopiero 1. czerwca... Bez komentarza... Przeraża mnie dodatkowych siedem tygodni zamknięcia w domu...

Bardzo martwię się o rodziców, szczególnie o mamę. Rozmawiam z nią prawie każdego dnia, zapewnia mnie, że daje radę, ale jej głos mówi o wiele więcej - powoli upada pod natłokiem tego, co się dzieje. Mówi, że stara się przestrzegać nowych zakazów i z domu wychodzi tylko wtedy, kiedy naprawdę musi. Najgorsze jest to, że nie mam jak jechać do domu. Przez kolejnych siedem tygodni będę siedział tu sam, zamknięty w czterech ścianach, a tak mógłbym jechać na ten czas do domu. Nie mogę, bo nie ma jak. Co za syf...

Innym powodem mojego wzrastającego rozgoryczenia jest to, że wszystkie plany na ten i kolejny rok legły w gruzach. Prawdopodobnie nie da się ich już zrealizować. Od dłuższego czasu kiełkuje we mnie zamiar powrotu do domu, do Polski. Wstępnie wybrałem przełom maja/czerwca przyszłego roku. W kwietniu rozpoczyna się rekrutacja w szkołach i chciałem złożyć cv. Wróciłbym do zawodu. Gdyby się udało, od października zacząłbym podyplomówkę w Krakowie, a w międzyczasie rozpocząłbym przygotowania do powrotu na studia doktoranckie. Z drugiej strony bardzo bym się tego bał, gdyż moja młodzieńcza cierpliwość, wytrwałość, upór już zaczynają wygasać. 
Planowałem na koniec tego roku daleki wypad z plecakiem, niestety, aktualnie tylko palcem po mapie...
Większość planów straconych lub odłożonych w czasie nie wiadomo na jak długo... Ten rok jest już definitywnie stracony... Szkoda.   

czwartek, 9 kwietnia 2020

621. Pogrzeb się sam

Dziś rano wyskoczyła mi w przeglądarce miejscowa strona internetowa. Krótki artykuł wraz ze zdjęciami i ankietą-zamówieniem. Firma pogrzebowa reklamuje swoje usługi. Napisano, że w czasie epidemii i na wszelki wypadek nagłego zejścia można zamówić sobie już teraz pogrzeb... Ma to być zabezpieczenie na naszą przyszłość... Koszt - prawie 10 tysięcy funtów!
Z początku myślałem, że to jakiś żart. Przeczytałem artykuł jeszcze raz i po ankiecie, adresach i numerach telefonów tejże firmy stwierdziłem, że jednak nie...
Podłamałem się... Firmy pogrzebowe już czekają na "nowych klientów" i są gotowe grzebać nas żywcem...


poniedziałek, 30 marca 2020

620. Czytanie w czasach zarazy


Aktualnie kończę czytać książkę o obozie koncentracyjnym Neuengamme i eksperymentach na dzieciach. Chyba wyjatkowo nie napiszę o niej recenzji, gdyż jest to raczej niemożliwe ze względu na przedstawiony temat.
Nie wiem też, czy zabrać się za tę cegłę...  Ponad 900 stron drobnego tekstu.
Czas przymusowej kwarantanny spędzam na nadrabianiu zaległości w lekturze.


619. Beth

Beth Greene w Grady Memorial Hospital (sezon 5.)
Jakiś czas temu znajomy nadmienił mi o "The Walking Dead" (trochę się z niego śmiałem, bo powiedział, że trzeba się przygotować na ewentualną apokalipsę). Wróciłem do początków serialu i aktualnie kończę sezon 5. Dzięki drugiemu oglądaniu dokonałem pewnego odkrycia, raczej zrozumiałem wątek śmierci jednej z bohaterek, Beth. Od dawna nurtowało mnie to, dlaczego Dawn zastrzeliła Beth, skoro zawsze stała po jej stronie i jej broniła (w serialu jest to chyba jedno z najbardziej rozdzierających serce zdarzeń). Uważnie oglądałem odcinki rozgrywające się w Grady Memorial Hospital w Atlancie i częściowo rozgryzłem motywy postępowania Dawn. 

618. W domowym areszcie

Dziś rano otrzymałem email od głównej menadżerki. Prawdopodobnie zamknięcie mojej pracy potrwa dłużej niż to przewidywano. Pierwotnie ustalone było, że wrócimy w połowie kwietnia, z listu wynika, że będzie to koniec kwietnia... Dwa tygodnie dłużej...

Jesteśmy zamknięci tu na cztery spusty... Dla mnie to już 10 dni... Na zakupy można wyjść tylko raz dziennie, i to tylko do najbliższego sklepu. W związku z pogarszającą sie sytuacją zagrożenia epidemiologicznego (w naszym miasteczku zmarło już kilka zainfekowanych osób) i nieprzestrzeganiem kwarantanny przez ludzi, ponoć ma być wprowadzona godzina policyjna i ostre patrole na ulicach. Mają być wysokie kary za nieuzasadnione wyjście z domu (niestety, prawda jest taka, że wielu ma gdzieś nałożone restrykcje i świadomie je łamie, śmiejąc się w twarz, że oni wirusa nie przenoszą).

Wczoraj znalazłem informację, że lotnisko w Birmingham ma zostać zamienione na... kostnicę (sic!). Jest mi naprawdę ciężko uwierzyć, że jest tak źle. Jestem tym przerażony... Ponoć najcięższa sytuacja jest w Londynie i właśnie w Birmingham (dwa największe miasta w UK). Na BBC mówiono, że najgorsze jeszcze przed nami, bo epidemia ciągle się rozwija i wkrótce Anglia będzie przypominać Włochy lub Hiszpanię...

Wcześniej krytykowałem premiera Borisa Johnsona za opóźnianie blokady kraju, ale z czasem stwierdziłem, że miał rację. Premier chciał zapobiec wybuchowi masowych zachorowań w jednym czasie, gdyż żadne miasto nie poradzi sobie z tysiącami chorych i z tysiącami ewentualnych zgonów. Wyraźnie powiedziano, że epidemii nic już nie jest w stanie zatrzymać, ustanie ona dopiero wtedy, gdy wszyscy mieszkańcy zostaną zainfekowani, dlatego też stopniowe zarażenie populacji (czego w żadnym wypadku nie da się uniknąć - wg statystyk wszyscy złapią wirusa) zapobiegnie totalnej katastrofie medycznej i logistycznej (o ekonomii nie mówię, bo to już inna kwestia).

Siedzę w domu już 10 dni. W sklepie byłem tylko raz. W ostatnich miesiącach mój system odpornościowy legł w gruzach (od stycznia trzy razy przechodziłem objawy grypopodobne), więc zdaję sobie sprawę, że złapanie tego wirusa, wywołującego zapalenie płuc, nie skończy się dla mnie dobrze...

sobota, 28 marca 2020

617. Wirus marnotrawny

Szósty dzień przymusowego siedzenia w domu. Jeszcze przed ogłoszeniem blokady miasta zdążyłem zrobić jakieś zakupy, tak że do wczoraj nie musiałem z domu wychodzić. Za mną pięć pięknych i słonecznych dni - wyprałem pościele, koce, zimowe szmaty i kurtały, przebrałem ubrania w szafie, wysprzątałem mieszkanie po zimie, okno i żaluzje nawet umyłem i skończyły mi się pomysły, co mógłbym jeszcze posprzątać...

Przeczytałem jedną powieść, obejrzałem kilka filmów, skopiowałem z różnych źródeł, posegregowałem i złożyłem w albumy zdjęcia z wyjazdów (o matko... ile tego jest! Zostało mi do przejrzenia jeszcze około dwóch tysięcy zdjęć z Indii, Korei i Australii, ale chwilowo brakło mi do tego cierpliwości), poukładałem książki na półkach (te, które mi zostały, bo sporą część do Polski wywiozłem <nie półki... książki zawiozłem>), przyszykowałem kolejne tomy do czytania, co chwilę grzebię i czegoś szukam na fejsie...

Teraz chyba mogę już spokojnie na tyłku siąść i po prostu nic nie robić. Moja praca zamknięta do odwołania. Może to potrwać miesiąc albo i dłużej. Naprawdę można tak nic nie robić przez tak długi okres? Czyste marnotrawstwo!

poniedziałek, 2 marca 2020

616. W świecie zewnętrznym

Wyglądam przez okno. Szyba jest nieco zamazana, zewnętrzne zacieki skręcają się i wiją nieskończonymi dróżkami, gdzieś w rogu powiewa nić starej pajęczyny. W oddali dachy domów, gdzieniegdzie dymi komin. Słońce! W końcu jasny dzień po tak długim czasie.
Wyglądam przez okno na najbliższy mi świat. Jakieś ściany, mury, ulica i chodnik, ścięte drzewo, krzaki, porzucona butelka, skradający się kot. Przysiadł na murze i zaczął lizać łapę. Mruży oczy, gdy oślepia go mocne światło. Wygina się i skacze w doł, pociągając za sobą cień - spantagruelizowaną smugę gry śladów. Znikł.
Opieram głowę na ręce i wyglądam przez okno. Teraz powinna zapaść cisza. Sztorm powoli mija. Gdzieś w oddali dudnią jeszcze grzmoty, chlusta wzburzona woda, lecz zza horyzontu zdarzeń wyłania się spokój. Nadchodzi lepsza pogoda. Sięgam po brązowy sweter i zarzucam go na ramiona. Przyjemny materiał muska mi policzek. Przymykam oczy i zaczynam marzyć.
Wyglądam przez okno z widokiem na najbliższy mi świat i zapadam w mocny sen. 

615. Nocną porą

Noc uczy mnie życia. Postrzepione krawędzie szklanego odbicia szarpią się z obrazem realnym. Nie można odróżnić siebie tamtego od siebie tego tutaj. Ja i Nie-Ja. Tak samo jest z wpadającą kroplą deszczu do rzeki. Jednoczy się ona z bytem odwiecznego czasu i zstępuje w uciekającą toń życia. Czy ginie? Nie! Staje się wolnością, staje się życiem, staje się sensem. Ale jak wtedy kształtują się moje postacie Ja i Nie-Ja? Ja jest przeważnie postrzępione i niewyraźne, zmęczone i zagubione, Nie-Ja błyszczy w skrach światła, załamuje niekiedy swe krawędzie i odkształca się, ale jest zawsze pełne. Jest ono szczęśliwsze i bardziej czytelne. 
Nocną porą wszystkie moje Ja wychodzą na zewnątrz. Tak jest najlepiej. Właśnie nocną porą puchacz może okryć je swymi skrzydłami, ćma może przysiąść na potłuczonej ręce, nietoperz przeleci przez ucho, a płocha mysz polna uwije gniazdo w skołtunionych włosach. Noc! Noc jest dobrą porą na zakładanie nowego domu.
Nocną porą najpiękniej błyszczą oczy!

niedziela, 9 lutego 2020

614. Pracownik miesiąca

Skuteczny przepis na zdobycie Nagrody Pracownika Miesiąca w Anglii (oczywiście gdy jesteś Angolem):
1. Najpierw musisz zdobyć uwagę swojego szefa (Angola oczywiście): praw mu komplementy, mów mu, jaki jest wspaniały, piękny i mądry, zawsze popieraj jego pomysły, przekupiaj go małymi podarunkami (np. paczką fajek), zawsze stój po jego stronie,
2. Potem możesz zacząć lizać mu dupę: donoś na swoich kolegów/koleżanki, każdego dnia pisz raporty na innych, chwal siebie, jaki to jesteś niezastapiony i uczciwy, mów mu, że zawsze mu pomagasz i jesteś do jego dyspozycji, wywyższaj siebie i jego ponad innych, mów mu, że jest najlepszym szefem na świecie, jeśli jest taka możliwość, możesz zostać wrogiem jego wroga i wraz z nim go atakować i obgadywać,
3. Gdy już wsadzisz mu język do dupy i on się będzie z tego cieszył, możesz zacząć kombinować na swoją stronę, ponieważ doskonale wiesz, że jesteś jego pupilkiem: zacznij od spóźniania się do pracy - najpierw po 10-15 minut, a gdy widzisz, że szef nadal jest twoim the best friend, możesz być już spóźniony nawet 2,5 godziny (nic to nie szkodzi, bo przecież ci gorsi zrobią to, co należy do ciebie, a szef i tak ciebie pochwali),
4. Gdy już osiągniesz sukces w powyższych etapach lizania dupy szefa, nadszedł czas na wsuwanie trzech palców: bez powiadomienia zrób sobie wolny weekend (przecież inni przyjdą na twoje zmiany i zrobią wszystko tak, jak należy, przecież nie ma czym się przejmować), potem wyciągnij szefa do biura lub na przerwę i opowiadaj mu z zapałem o ostatniej imprezie, jaką laskę zaliczyłeś (pokaż fotki!!), jak się schlałeś, jakie dobre zioło paliłeś, w nagrodę zaproponuj kilka sztachów nowego towaru i daj mu na przerwie kilka fajek, klep go po ramieniu i ciągle powtarzaj, że jest twoim the best friend,
5. Od teraz możesz spóźniać się do pracy, ile chcesz i kiedy chcesz, załatwiasz sobie dni wolne, kiedy ty chcesz, a nie kiedy szef ci da, możesz nie dzwonić i nie przychodzić nawet po trzy dni z rzędu - szef zawsze ci uwierzy, bo przecież ostatnio też ciebie nie było i wszystko było zrobione na czas, poza tym jesteś jego pupilkiem i przynosisz mu świeży towar,
6. Gdy inni pracownicy zaczynają się burzyć i protestować, zawsze miej dobrą wymówkę - załatwiałeś coś bardzo ważnego dla szefa, nie było ciebie wczoraj w pracy, bo leżałeś umierający w szpitalu, padał deszcz, a ty akurat nie miałeś parasola, twój kot zaklinował się w kratce kanału, ukradziono ci buty, miałeś kaca po ostatniej imprezie (szef poświadczy, bo on też tam był), pomagałeś żonie szefa grabić chwasty w ogrodzie, miałeś szlaban od mamy i nie mogłeś wyjść z domu, a gdy sytuacja naprawdę jest zaciekła, poproś szefa na osobistą rozmowę do biura i tam, zamknięci na cztery spusty, możesz zaproponować mu na ukojenie nerwów i stresu działeczkę świeżutkiej kokainki do wciągnięcia z ostatniej imprezy (nie powinien odmówić, bo ostatnio już razem próbowaliście - jesteście the best friends, a tamta hołota przecież się nie liczy),
7. Gdy zagrożenie zostaje zażegnane, idziecie razem na fajkę, a potem wracasz uśmiechnięty i zadowolony do reszty wkurwionych pracowników i udajesz, że coś tam robisz, a w rzeczywistości nadal skaczesz wokół szefa i prawisz mu nieziemskie komplementy,
8. Gdy zbliża się koniec miesiąca dostajesz od niego nominację do Nagrody Pracownika Miesiąca za wzorową postawę, odpowiedzialność, wypracowaną normę 200%, oddanie i poświęcenie, po prostu jesteś godnym wzorem do naśladowania,
9. W efekcie otrzymujesz Nagrodę Pracownika Miesiąca, Dyplom i Błękitną Gwiazdę na uniform, główna menadżerka (szefowa szefa) gratuluje ci i ściska rękę z uznaniem,
10. Zaczynasz nowy miesiąc pracy i starasz się o kolejną nagrodę - nie może być inaczej, przecież to ty jesteś najlepszym pracownikiem!
Gratuluję Kyle!
Ty fałszywy Angolu...