niedziela, 5 marca 2023

663. Eliksir na wszy łonowe

Wróciliśmy z naszej działki. Przed blokiem spotkaliśmy przejętą blond sąsiadkę. Idzie ku nam z rozwichrzonym włosem. "Moja Pusia jest bardzo chora!", załamała ręce. "Pożarła kota z parteru?", zadrwiłem pod nosem. Sąsiadka westchnęła: "Ma wszy!" "Chyba pchły...", poprawił ją Bzyczek. "Nie! To wszy! Łonowe!", zrobiła poważną minę i rozłożyła ręce. Jak na zawołanie cofnęliśmy się o dwa kroki. "Muszę iść teraz po specjalny eliksir aż na drugi koniec miasta", pożaliła się. "Życzę powodzenia", szepnąłem do niej i weszliśmy do klatki. "Trzeba zdezynfekować wycieraczkę!", zarządził Bzyczek.    

662. (Nie)telewizyjne odkrycia mało(wielko)miastowego widza

"Gdzie jest wieczorynka?", Bzyczek rzucił pilotem na ławę. "Daj na Fakty", poprosiłem, rozsiadając się w fotelu. "Co to za plastikowe gówna w telewizji puszczają?", uniósł brwi w zdziwieniu. "Masz na myśli Wiadomości?", zapytałem. "Gdzie do cholery są Gumisie, Smurfy, Brygada RR, Siostrzeńcy Donalda, Muminki i inne bajki?" Zaczął opuszczać rolety. "Nie wiem. Teraz króluje różowy chrząkający prosiak, który skacze i macha nogami, jakby go prądem w rzeźni razili", zaśmiałem się. "A najgorsze w tym gównie jest to, że ono się większości podoba!", zatrzasnął drzwi łazienki za sobą.