czwartek, 12 marca 2015

Sen 255. Blade cienie

Nie czuję się ostatnio zbyt dobrze. Mam spadek i znów idą te dni. Odeszła mi ochota na wszystko. Otacza mnie bylejakość, bo ja sam jestem bylejaki. Po całym dniu czuję się tak ogromnie zmęczony, że spałbym bez przerwy nawet kilka dni. W nocy budzę się zlany potem, roztrzęsiony, zdezorientowany, szukam na pościeli czegoś/kogoś, z tłukącym sercem i hukiem w skroniach schodzę na dół i siedzę pod ścianą albo w ogródku do chwili, aż się uspokoję. Jedna noc jest lepsza, druga gorsza, trzecia koszmarna. Czemu mnie to dotyka? Czy na mój strach jest jakiś antybiotyk?
Jestem już zmęczony swoim życiem...

wtorek, 10 marca 2015

Sen 254. Zabójca duszy

Stara miłość jednak rdzewieje...
Ostatnie strony "Pocałunku fauna" czytałem przez łzy, bowiem przed oczyma stanęły mi własne marzenia i wyobrażenia, które przecież nie mają szans na jakiekolwiek spełnienie się. Ich dotychczasowym miejscem istnienia jest wyłącznie wyobraźnia, tam się narodziły, tam się rozwijają i rosną, tam też pewnie umrą wraz ze śmiercią tego, kto je stworzył. Wszystko ma swój kres - imaginacyjne wytwory, ich twórcy, świat, w którym kiedyś żyli. Umiera także miłość, umiera nadzieja, umiera też sens czekania na szczęście. Umiera także czas miłości i pamięć o niej samej.
Bohaterka powieści po 20 latach spotyka się ze swoją dawną miłością. Do tego czasu żyła nadziejami i marzeniami, roiła sobie, że gdy się spotkają, wszystko będzie tak jak dawniej - rzucą się sobie w ramiona, pocałują się, chwycą za ręce i pójdą w stronę małego domku z ogródkiem, ich domku. Przez te 20 lat Wanda pamiętała barwę jego głosu, jego zapach, gesty, błysk spojrzenia i mimikę twarzy. Nie zapomniała niczego i chciałaby odnaleźć w nim to wszystko na nowo. Jednak nadzieja ją okłamała, marzenia ją okłamały, życie ją okłamało! Zamiast ukochanego spotkała obcego człowieka. Prócz konwencjonalnych słów i sformułowań nie mieli ze sobą o czym rozmawiać. Zrozumiała, że miłość ją okłamała najbardziej, zrozumiała, że miłość kłamie, oszukuje i zwodzi. Jej uczucia, pielęgnowane, czczone, wyzłacane, głaskane i lukrowane przez tak długi czas rozpadły się w mgnieniu oka, przestały istnieć, pękły jak bańki mydlane. Marzenia przegrały w starciu z brutalnym życiem.
Podobnie jak Wanda czekam na porażkę i łzy, czekam na rozczarowanie i ból. Miłość Wandy i Marka zardzewiała, rozsypała się w proch... Ale nie moja...
Chciałbym kiedyś spotkać się z Elbim. Nie wiem, o czym moglibyśmy rozmawiać... Może o pogodzie, o planach na przyszłość, o wyborach, o samochodach, może o osiągnięciach jego syna... Byłaby to rozmowa bez dialogów. Gdyby się tak stało, spełniłoby się moje marzenie. Byłoby ono jak anioł, który wkłada na głowę nimb radości, lecz z drugiej strony okazałoby się ono także okrutnym zabójcą mojej duszy...