środa, 13 kwietnia 2016

Sen 383. List


Prawdopodobnie na początku czerwca, w bardzo ważnej sprawie rodzinnej, będę musiał lecieć do Polski... Czekam na list, z którego okaże się, czy mam bukować bilety czy też nie... Mama ręce załamała na fakt, że trzeba będzie znów pół świata pokonać... Pytałem też o bezpłatny urlop. Dostanę bez problemu, tylko trzeba wniosek złożyć.  
Myślę, że do tego czasu wyjdę już na prostą po kolejnym niżu.
Błękitnooki zostanie w Belo Horizonte.

wtorek, 12 kwietnia 2016

Sen 382. Zapętlenie w entuzjastycznych powrotach

Mógłbym ponownie zawołać: "Witaj w domu, kochana! Dawno się nie widzieliśmy!" Nie zrobię tego jednak, bo jej nienawidzę. Depresja. Czuję, że znów nasila się u mnie niż depresyjny. Chce mi się płakać, chcę walić głową w ścianę... Już od ubiegłego tygodnia czułem się z dnia na dzień słabszy i osowiały. Walczyłem z tym, nie poddawałem się, nie myślałem o tym i parłem do przodu. Na nic się to zdało. Prawie tu jest, stoi za drzwiami i się śmieje. Co ja takiego zrobiłem, że ciągle mnie nachodzi i męczy? Dlaczego ja? Za co? Za każdym razem rozbija mnie na kawałki, które potem tak trudno poskładać...
Przeklęty Elbi, ale wiem, że to nie jego wina... Nie mogę zwalić tego na niego. Tak, dawno temu namieszał w moim życiu, wyżłobił w moim mózgu kaniony pełne wrzącej lawy, a potem, nagle i bez ostrzeżenia, zalał je lodowatą wodą, zostawił w takim stanie i zniknął bez wyjaśnienia. Depresja to moja wina, moja osobista wina i zdaję sobie z tego sprawę... Nie da się tego naprawić...  
Od ostatniego niżu minęły ponad cztery miesiące (przełom października i listopada ub. roku). Pisałem o tym we Śnie 351. pt. "W kukiełkowym teatrzyku". Było wtedy dość ciężko i długo się zbierałem do kupy. Chciałbym, by ten nawrót był lżejszy... Proszę... Czasami nie mam sił, by z tym walczyć... Coraz częściej nachodzą mnie myśli, żeby to wszystko zakończyć, bo co to za życie, gdzie ma się 3-4 miesiące dobre, potem się leci na prawie miesiąc na łeb, zbiera przez kolejny miesiąc tylko po to, by znów przez 3-4 miesiące być na lepszej pozycji. A potem znów się spada i rozbija pysk... To jak na kolejce górskiej - góra, dół, góra, dół, góra, dół i tak w kółko. To bez sensu. Może to dobry czas, by pomyśleć nad wyciągnięciem wtyczki z gniazdka...

niedziela, 10 kwietnia 2016

Sen 381. Andrea w mieście duchów

Bzyczek dzwoni do mnie późnym popołudniem: "W niedzielę wybieram się z Andreą do miasta duchów. Chcę jej pokazać to dziwne miejsce, gdzie mało co nie dostaliśmy zawału", oznajmia na jednym wdechu. "Nie wiedziałem, że Andrea pojechała z tobą do stolicy...", odpowiadam nieco zaskoczony. "Przyjechała w dwa dni po mnie ze swoimi projektami. Ostatnio dobrze mi się z nią współpracuje, dogadujemy się", mówi. "I co, zostanie tam dłużej?", pytam. "Nie. Wrócimy razem do Belo, ale wcześniej chciałem ją zabrać do miasteczka duchów. Dobra, zadzwonię później, bo wychodzimy teraz na zakupy", oznajmia. "Idziecie razem na zakupy?", pytam. "Tak. Kupimy ci coś. Buziaki!", rozłączył się. Patrzyłem na wyświetlacz telefonu do momentu aż się wygasił, a potem powiedziałem sam do siebie: "Jak pojedziesz z Andreą do miasteczka duchów, to pamiętaj o tym, by ją potem tam zostawić".
O miasteczku duchów pisałem we Śnie 272 pt. "Wzdłuż tęczy". 

Sen 380. Życiowe prawdy

Wczoraj w pracy Anastazja rzuciła pewną maksymą, która zainteresowała mnie dogłębnie. Rozmawialiśmy o wielu sprawach, gdy nagle stwierdziła: "Dobrzy ludzie żyją znacznie krócej od tych wszystkich złych i wrednych. Ci drudzy mają łatwiej w życiu, bo rzadko się czymś przejmują." Zastanowiło mnie to. Jej słowa utknęły w moim mózgu i nadal wiercą w nim dziurę. Przeanalizowałem to z różnych punktów widzenia: filozoficznego, aksjologicznego, społecznego, psychologicznego, logicznego, antropologicznego i doszedłem do wniosku, że tak jest. Na temat ten można by było napisać rozprawę i poprzez to udowodnić prawdziwość postawionej tezy. Gdy wróci Bzyku, będziemy mieli o czym dyskutować w naszym hamaku.
A w pierwszej mojej pracy dokonał się jakiś przewrót! Tych dwoje, którzy przed moim urlopem darli ze sobą koty, którzy wyzywali się, prali po pyskach, szarpali i wyrywali kudły, którzy nastawili przeciwko sobie prawie całą załogę teraz prowadzają się za rączki, pięknie się do siebie uśmiechają i wychodzą razem na papieroski. Papużki nierozłączki! Jak ich obserwuję, to mi się rzygać chce. Zdystansowałem się do nich i tylko unoszę brwi w zdziwieniu na widok ich amorów. Zamiast pogłaskać dobrych ludzi po główkach i przytulić, odwracam się plecami i nie chcę mieć z nimi do czynienia.