sobota, 1 września 2018

559. Powroty bywają dość trudne

Po tak długiej przerwie w blogowaniu naprawdę nie wiem, co mógłbym napisać... Nie zaglądałem tu od ponad miesiąca - mam zaległości w czytaniu innych blogów, zaległości w prowadzeniu swego bloga, zaległości w wielu innych dziedzinach życia.
Zatem jak wygląda moje życie od zarania tego roku? Praca na dwóch etatach i różne wyjazdy. Ciągle mnie gdzieś nosi. W czerwcu była Hiszpania, całkiem niedawno wróciłem z BH (tak, tak! Byłem tam całych 8 dni!), w nocy z niedzieli na poniedziałek wyjeżdżam na tydzień do Polski, a w połowie listopada czeka mnie kolejny wyjazd za ocean...
Dziś rano złapałem się za głowę, gdy uświadomiłem sobie, że mamy 1. września... Mam wrażenie, że mój czas zaczął się kurczyć w zatrważającym tempie, dni prześcigają się w jakimś dziwnym wyścigu szczurów tylko po to, by przybliżyć nieokreśloność... Czasami mnie to przeraża!
Przeraża mnie nie tylko upływ czasu, ale także to, że nie mam go zbyt wiele dla siebie samego. Zapomniałem o sobie i o swoich potrzebach, bo ciągle jestem dla innych - dla rezydentów, z którymi przebywam całymi dniami, dla koleżanek z pracy, którym staram się w czymś doradzić (czemu wszyscy przychodzą do mnie?), dla jednego i drugiego szefa, z którymi dość dobrą trzymam sztamę.
Tak, jestem dla innych, nie dla siebie... Po części o sobie zapomniałem... Zawsze staram się znaleźć trochę czasu dla nowej książki lub dla ulubionych kawałków na mojej mp3, ale zdecydowanie brakuje go dla ciała... Jeszcze przed wyjazdem do BH "wymacałem" u siebie guza... Po lewej stronie dolnej partii brzucha, tuż przy kości biodrowej. Nieco większy niż duże ziarno bobu. Nie mam pojęcia co to jest. W przyszłym tygodniu pójdę do lekarza, może będzie trzeba od razu zrobić USG, gdyż po powrocie do UK będę zawalony robotą aż po czubki uszu i na pewno nie znajdę wolnego dnia, by chodzić po lekarzach (niestety, takie są realia pracy na emigracji).
Dziś wieczorem idę na ostatnią nocną zmianę przed wyjazdem do Polski i już wiem, że będzie zajob totalny (szef dwa razy do mnie dzwonił, by się upewnić, że pamiętam o swojej zmianie). Zawsze tak mam, że ostatnia zmiana przed urlopem jest najcięższa - do domu wracam na kolanach... Dam radę.

Jakiś czas temu skończyłem czytać gejowską trylogię o AIDS. Muszę przyznać, że powieść ta mnie dobiła. Dla mnie najbardziej tragiczną postacią jest postać Benjamina. To urzekający i sympatyczny chłopak, który musiał dokonać straszliwego wyboru między być i żyć w zgodzie z własną rodziną a kochaniem swojego chłopaka. Bardzo go lubię.