poniedziałek, 30 marca 2020

620. Czytanie w czasach zarazy


Aktualnie kończę czytać książkę o obozie koncentracyjnym Neuengamme i eksperymentach na dzieciach. Chyba wyjatkowo nie napiszę o niej recenzji, gdyż jest to raczej niemożliwe ze względu na przedstawiony temat.
Nie wiem też, czy zabrać się za tę cegłę...  Ponad 900 stron drobnego tekstu.
Czas przymusowej kwarantanny spędzam na nadrabianiu zaległości w lekturze.


619. Beth

Beth Greene w Grady Memorial Hospital (sezon 5.)
Jakiś czas temu znajomy nadmienił mi o "The Walking Dead" (trochę się z niego śmiałem, bo powiedział, że trzeba się przygotować na ewentualną apokalipsę). Wróciłem do początków serialu i aktualnie kończę sezon 5. Dzięki drugiemu oglądaniu dokonałem pewnego odkrycia, raczej zrozumiałem wątek śmierci jednej z bohaterek, Beth. Od dawna nurtowało mnie to, dlaczego Dawn zastrzeliła Beth, skoro zawsze stała po jej stronie i jej broniła (w serialu jest to chyba jedno z najbardziej rozdzierających serce zdarzeń). Uważnie oglądałem odcinki rozgrywające się w Grady Memorial Hospital w Atlancie i częściowo rozgryzłem motywy postępowania Dawn. 

618. W domowym areszcie

Dziś rano otrzymałem email od głównej menadżerki. Prawdopodobnie zamknięcie mojej pracy potrwa dłużej niż to przewidywano. Pierwotnie ustalone było, że wrócimy w połowie kwietnia, z listu wynika, że będzie to koniec kwietnia... Dwa tygodnie dłużej...

Jesteśmy zamknięci tu na cztery spusty... Dla mnie to już 10 dni... Na zakupy można wyjść tylko raz dziennie, i to tylko do najbliższego sklepu. W związku z pogarszającą sie sytuacją zagrożenia epidemiologicznego (w naszym miasteczku zmarło już kilka zainfekowanych osób) i nieprzestrzeganiem kwarantanny przez ludzi, ponoć ma być wprowadzona godzina policyjna i ostre patrole na ulicach. Mają być wysokie kary za nieuzasadnione wyjście z domu (niestety, prawda jest taka, że wielu ma gdzieś nałożone restrykcje i świadomie je łamie, śmiejąc się w twarz, że oni wirusa nie przenoszą).

Wczoraj znalazłem informację, że lotnisko w Birmingham ma zostać zamienione na... kostnicę (sic!). Jest mi naprawdę ciężko uwierzyć, że jest tak źle. Jestem tym przerażony... Ponoć najcięższa sytuacja jest w Londynie i właśnie w Birmingham (dwa największe miasta w UK). Na BBC mówiono, że najgorsze jeszcze przed nami, bo epidemia ciągle się rozwija i wkrótce Anglia będzie przypominać Włochy lub Hiszpanię...

Wcześniej krytykowałem premiera Borisa Johnsona za opóźnianie blokady kraju, ale z czasem stwierdziłem, że miał rację. Premier chciał zapobiec wybuchowi masowych zachorowań w jednym czasie, gdyż żadne miasto nie poradzi sobie z tysiącami chorych i z tysiącami ewentualnych zgonów. Wyraźnie powiedziano, że epidemii nic już nie jest w stanie zatrzymać, ustanie ona dopiero wtedy, gdy wszyscy mieszkańcy zostaną zainfekowani, dlatego też stopniowe zarażenie populacji (czego w żadnym wypadku nie da się uniknąć - wg statystyk wszyscy złapią wirusa) zapobiegnie totalnej katastrofie medycznej i logistycznej (o ekonomii nie mówię, bo to już inna kwestia).

Siedzę w domu już 10 dni. W sklepie byłem tylko raz. W ostatnich miesiącach mój system odpornościowy legł w gruzach (od stycznia trzy razy przechodziłem objawy grypopodobne), więc zdaję sobie sprawę, że złapanie tego wirusa, wywołującego zapalenie płuc, nie skończy się dla mnie dobrze...