środa, 31 sierpnia 2016

Sen 414. Rzygu-rzyg

Niechaj się już ten nerwowy i pojebany tydzień zakończy...
Bez najmniejszego zawahania wezmę w sobotę w nocy walizkę, wsiądę do pociągu i pojadę na lotnisko do SP, by potem przeprawić się przez ocean i wrócić do domu. Nawet się za siebie nie obejrzę.
Za mną trzy dni tak wstrętne, że tylko siąść w kącie i rzygać gdzie tylko wzrok dotrze...
Dziś rano zjebałem menadżera od miecza świetlnego. Zamówień nie zrobił, nie wysłał, nie mamy na stanie wielu produktów, problemy z klientami się nasilają, kłócą się z nami, ślą na nas co chwilę skargi, wychodzą ze sklepu trzaskając drzwiami lub chcą rozmawiać z menadżerem, a ten nawet nie schodzi do nich. Klienci mają rację. Części towaru po prostu nie mamy! Półki świecą pustkami! A co robi pan menadżer od miecza świetlnego? Przez cały dzień siedzi w biurze z nogami na stole i ciupie w gry na komputerze! Zapytałem go dziś rano, czy zamówił towar. Wzruszył ramionami. Zapytałem o klientów - co mamy zaoferować im w zamian. Odparł, nie odrywając wzroku od laptopa: "Nie obchodzi mnie to. Przeszkadzasz mi!" Wyprowadził mnie tym z równowagi i zjebałem go, nie przebierając w słowach. "Wyloguj się i idź do domu", odpowiedział. "Nie!", zawołałem, kipiąc złością. "Idź do domu", powtórzył. "Nie!", odparłem. "Clock out and go home!", zawołał, wypchnął mnie z biura i zasiadł znów do laptopa. Zszedłem na dół, wylogowałem się z systemu i pojechałem do domu. Było parę minut po godzinie 10 rano.
Jutro, w piątek i w sobotę będzie to samo.
Na serio dziwię się temu, że nikt się tym nie interesuje i nikt nie robi z tym porządku. Firma traci klientów i pozyskuje złą opinię, a pan menadżer od miecza świetlnego jak się bawił, tak się bawi cały czas...