czwartek, 29 października 2020

638. Wrogowie pana Kaczyńskiego

Miało nie być tego tekstu, ale się stało, że jest.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński znalazł sobie nowego wroga.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński bez wrogów nie czuje się godnym politykiem, Polakiem, gorliwym katolikiem i władcą.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński uwielbia patrzeć z góry na tych, których miażdży i upokarza.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński chciałby być jak Bolesław Chrobry, który, otoczony wrogami z południa, północy, wschodu i zachodu, odnosi nad nimi zwycięstwa i stoi na polu chwały, unosząc zakrwawiony krzyż w niebiosa, wołając "To jest moja Polska!!"

Funkcjonowanie i politykowanie dla pana Kaczyńskiego bez wrogów na horyzoncie lub tuż pod ręką nie ma sensu. Takowy zawsze musi być! Jeśli nie napatoczy się sam, to trzeba go poszukać. I sprowokować! Zaczepić, kopnąć, opluć i poniżyć. A potem triumfować nad jego truchłem i puchnąć z dumy.

Tych wrogów trochę już było:

- WSZYSCY (czyli dokładnie nie wiadomo kto), którzy doprowadzili do katastrofy tupolewa - "kanalie", krzyczał prezes i groził pięścią "kanalie! zabiliście mi brata!" Prawda jest taka, że nikt go nie zabił, a nieszczęśnik zginął w katastrofie lotniczej. Cóż z tego, że prezes się tak pieni - prawda jest taka, że przez tyle lat swojej władzy nie zrobił nic, by sprowadzić wrak samolotu do Polski. Tupolew nadal niszczeje na rosyjskim lotnisku. Jaki jest sens tej wojny?

- LGBT - tak naprawdę geneza konfliktu PiS-u ze społecznością LGBT jest znacznie bardziej skomplikowana niż można zakładać i przyszła z zewnątrz. Konflikt ten nie jest tworem sejmowym, pomimo że właśnie tam rozegrała się najzaciętsza bitwa, a poszczególne jej etapy tlą się nadal. Wojna z LGBT wyszła z Kościoła Katolickiego jako zemsta i odwet za nagłośnienie problemu pedofilii. Kościół, by wybrnąć z kompromitujących spraw pedofilskich i, aby odciągnąć uwagę od siebie i kryć wszystkich winnych, palcem wskazał na społeczność LGBT i nazwał ją "Tęczową zarazą". PiS i Kościół to naczynia połączone. By kryć księży pedofilów i wszystkich tych, którzy to ukrywali, PiS zaatakował społeczność LGBT z mównicy sejmowej. I tak mniejszość stała się wrogiem ogólnonarodowym, a do walki z nimi zaangażowano bojówki narodowców i neofaszystów.

- KOBIETY - aktualny wróg pana prezesa. Ustawa antyaborcyjna, ogłoszona w tak tragicznym i trudnym dla wszystkich czasie pandemii, w ogóle nie związana z aktualnymi ważnymi sprawami, tak naprawdę tylko stała się przyczynkiem do konfliktu. Wzburzone kobiety wyszły na ulice, domagając się godności, sprawiedliwości, uznania i wolnego wyboru w decydowaniu o sobie. Wojna z kobietami na polskich ulicach przerodziła się w coś innego - w nowego wroga, którego trzeba zlikwidować.

- PRZECIWNICY KOŚCIOŁA TO WROGOWIE POLSKI - to nowy wróg! Prezes Kaczyński w "orędziu narodowym", wystylizowany na groźnego generała i władcę północnokoreańskiego, używając wzniosłych słów nawołuje do walki w obronie kościołów, buntuje Polaków przeciw sobie i żąda krwawej, bratobójczej rzezi. Wznieca wojnę domową i nasyła na swoich rodaków bojówki narodowców i neofaszystów (skąd my już to znamy?). Już raz krew została przelana. Czy naprawdę trzeba jej więcej, by prezes Kaczyński puchł z zadowolenia?

Opozycja polityczna, uchodźcy, mniejszości etniczne, LGBT, wrogowie Kościoła, ateiści, naukowcy, nauczyciele, lekarze, pielęgniarki, górnicy, rolnicy - tę listę wrogów prezesa Kaczyńskiego można jeszcze ciągnąć.

Czy to już nie dość?       

Nowym wrogiem stały się kobiety - Polki - siostry, matki, żony, kuzynki, szwagierki, ciotki, babcie, przyjaciółki, koleżanki, znajome i sąsiadki. Sam sobie go wybrał. Chciał pokazać im, że według niego i jego klakierów, wszystkie panie powinny stać, i to bez słowa sprzeciwu, przy garach, pralkach, odkurzaczach, zlewozmywakach i suszarkach. Niestety nie udało mu się to. I teraz jest zły. Bardzo zły! Wściekły! Rozwścieczony! Grozi pięścią i wykrzykuje swoje niezadowolenie. Jak rozkapryszone dziecko z piaskownicy, któremu inne dzieci podeptały piaskowe babki, wzywa na pomoc liczniejszych i silniejszych - policję, bojówki narodowców i neofaszystów (wojsko czeka w pogotowiu) i każe im siłą zmusić swoich wrogów do klęknięcia przed nim.

Tajemnicą Poliszynela jest to, że kobiety w prywatnym życiu pana Kaczyńskiego są solą w jego oku, natomiast zawodowo nie może się od nich opędzić! Panie z jego licznej świty, jeśli zajdzie taka potrzeba, są gotowe w potyczkach zasłonić go własnymi piersiami, ochronić przed napastnikiem i oddać za niego życie. Panie z jego świty, jeśli trzeba, klękają przed nim i całują go po świętych dłoniach! A Jarosław puchnie z zadowolenia i powtarzając pod nosem własne imię, sam siebie dopinguje (jeśli mam być szczery, to pan Kaczyński nie ma gustu w doborze kobiet do swojej świty - rozkrzyczane, z różańcami w torebkach, o karykaturalnie zarysowanych rubensowskich kształtach, większa ich część już dawno przekwitła, zbladła i zwiędła, do tego o topornych i troglodyckich umysłach). No cóż - De gustibus non est disputandum. 

I tu pojawia się pewna nieścisłość i brak logiki: Dlaczego pan Kaczyński, tak uwielbiany przez kobiety swojej świty, wypowiada im wojnę jako kobietom rodzaju kobiecego? Może pan prezes oczekuje czegoś więcej, lecz wstydzi się poprosić i dlatego chce zmusić je siłą? Pała policjanta, kopniak narodowca, kuksaniec neofaszysty mogą być skuteczne! A co jeśli nie? Czy pan prezes się rozpłacze, tupnie nóżką, machnie rączką, obrazi się i schowa się z powrotem w szafie? Nie! On ucieknie do domu i z kotem na rękach będzie przez okno patrzył na setki policjantów, którzy ofiarniczo stoją przed jego pałacem. Tak lubi najbardziej!

Warto zapytać - po co ta wojna i kto będzie kolejnym wrogiem?