poniedziałek, 6 lipca 2020

630. Teatrzyk kukiełek, czyli wybory bez żadnych gwarancji

Jeszcze przed niedzielą będę w polskim domu. Pomimo wszystko na wybory nie pójdę. Nie przyłożę ręki do tego, co się będzie po wyborach w naszym kraju działo. O stołek prezydenta walczą dwaj zaciekli wrogowie i dwie nienawidzące się grupy polityczne. Społeczeństwo polskie jest podzielone jak chyba nigdy wcześniej. Zwolennicy jednego kandydata agresywnie atakują zwolenników drugiego. Dochodzi do przemocy fizycznej i psychicznej. W świetle tego, co aktualnie się dzieje w mediach, jest obojętne, który z nich wygra - dojdzie do wojny polsko-polskiej lub zamachu stanu. Powodem będzie zarzut sfałszowania wyborów przez stronę przegraną.

Logicznie patrząc na całą sytuację, wybór jednego z dwóch kandydatów nie zakończy konfliktu pomiędzy nimi, partiami politycznymi i nie wygasi nienawiści w samym społeczeństwie, ba! konflikt zostanie spotęgowany (chyba że dojdzie do aktu największej hipokryzji i zaprzeczenia w świecie polityki - przegrany łączy siły z wygranym, przechodzi na jego stronę i zaczynają współpracę) .

Dlaczego nie pójdę na wybory... żaden z kandydatów mnie nie przekonuje, żadnego z nich nie widzę na pozycji głowy państwa.

Nigdy nie oddam głosu na obecnego prezydenta, bo prawda jest taka, że na karcie wyborczej zamiast nazwiska Duda powinno być wpisane: Kaczyński. Pan Duda nigdy nie był niezależnym i reprezentatywnym prezydentem. Gdyby ten pan był choć trochę odważny, sprzeciwiłby się Kaczyńskiemu. Ale nie mógł tego zrobić, ponieważ straciłby pozycję prezydenta i byłby skończony nie tylko politycznie, ale także i społecznie (Kaczyński pokazałby mu gdzie raki zimują). Tak samo skończyłaby każda inna osoba, która ewentualnie weszłaby na miejsce pana Dudy i sprzeciwiłaby się prezesowi PiS-u. W tym przypadku nie ma, nigdy nie było i nigdy nie będzie wolnego słowa prezydenta - zawsze najważniejsze będzie słowo Kaczyńskiego. Zastanawia mnie jedno - skoro on o wszystkim decyduje, tak naprawdę kieruje całym państwem - dlaczego sam oficjalnie nie stara się o stanowisko prezydenta tylko wykorzystuje do tego innych...

Co do pana Trzaskowskiego. Po pierwsze - nie ufam mu, po drugie - uważam, że jest zbyt słaby, by przebić się przez mur stworzony przez PiS, po trzecie - niegdy nie byłem za PO. Nie przekonuje mnie także to, co mówi. Nie ma żadnego konkretnego zabezpieczenia dla głoszonych tez. Podobają mi się dwa jego hasła: równe prawa i poparcie dla społeczności LGBT oraz całkowity rozdział Kościoła od państwa. Lecz według mnie to mrzonki i puste wyborcze frazesy.

Realnie patrząc na polską rzeczywistość - agresywną politykę i dominację Kościoła, głupotę, pychę i egoizm polityków, ograniczenie dużej części społeczeństwa - tezy i działania pana Trzaskowskiego nie mają szans. Ten pan, mając przeciwko sobie cały Kościół, który tak łatwo nie da się odgonić od państwowej kasy, polityków z partii antagonistycznych i dużą część tępego ludu ciemnogrodu z różańcami w rękach lub z 500+, 300+, 150+, 1000+ w kieszeniach, nawet nie zostanie dopuszczony do głosu.

Tak samo skończy się sprawa z równością dla LGBT - wszelkie pomysły, ustawy, listy, projekty obywatelskie zostaną publicznie spalone na stosie. Owszem, coś może zacząć się dziać, ale gdy przyjdzie do ostatecznych decyzji, wszystko zostanie zniszczone. Na dodatek dojdzie do bijatyki i wybuchnie skandal na cały świat.

Naprawdę chciałbym się mylić, ale skieruję mały apel do pana Trzaskowskiego:
Pomimo Pańskich dobrych chęci nie ma Pan szans z Kościołem w Polsce. Zadrzeć z Kościołem Katolickim to gorzej niż zadrzeć z mafią na Sycylii czy w Neapolu lub gdzieś indziej. Kościół Katolicki w Polsce to najbardziej fałszywa, zakłamana, obłudna, egoistyczna, zdradziecka, mściwa, faszystowska* i pazerna na pieniądze i władzę instytucja!

Chcę życzyć Panu powodzenia, lecz ja na wybory się nie wybieram, a jeśli nawet ktoś by mnie tam zaciągnął, oddam głos nieważny. 


*Polecam książkę do przeczytania: "Młyny boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie" Można się dowiedzieć wielu ciekawych spraw na temat współpracy Hitlera i ówczesnego papieża Piusa XII oraz Watykanu w kwestiach całkowitej eksterminacji nacji żydowskiej oraz słowiańskiej.