czwartek, 15 marca 2018

547. Kilka wrażeń z wyjazdu

W swój własny indywidualny i niezależny sposób "zdobyłem" Bliski Wschód:
- trzy kraje: Egipt, Jordania i Izrael (osobno Palestyna),
- trzy morza: Czerwone, Martwe i Śródziemne,
- dwie pustynie: Wadi Rum w Jordanii i Negew w Izraelu,
- dwie stolice: Amman i Tel Aviv,
- Jezioro Galilejskie,
- miasta: Sharm El Sheik, Akaba, Amman, Dżarasz, Nazaret, Cezarea, Jaffa, Tel Aviv, Jerozolima i Betlejem,
- zabytki: Petra, ruiny rzymskie w Dżarasz i Cezarei, zamki krzyżowców w Jerozolimie, Masada - twierdza Heroda.

Przemierzając Wadi Rum miałem wrażenie, że wylądowałem na Marsie! Ceglaste skały, czerwonawy piach, wąwozy oraz nieskazitelna cisza:


Petra, swym urokiem, powaliła mnie na kolana:


Dżarasz urzekło mnie rzymskimi zabytkami i strefami archeologicznymi:


Cezarea to piękne stare miasto na wybrzeżu Morza Śródziemnego:


Jerozolima to kulturowy tygiel. Krzyżują się tu największe religie (islam, chrześcijaństwo i judaizm), a ludzie różnych narodowości i obyczajów mieszkają obok siebie: Żydzi (ortodoksyjni i nieortodoksyjni), Arabowie, Ormianie, Palestyńczycy, Jordańczycy, Syryjczycy, Egipcjanie, Europejczycy. Jerozolima jest miastem, gdzie obok siebie stoi meczet, kościół ormiański, grecki, cerkiew i świątynia katolicka.


Brzeg Morza Martwego to pustkowie. Upał i ciężkie powietrze męczą. Woda jest gęsta jak olej.


Wyjazd uważam za udany.
Nawiasem mówiąc, już mam pomysł na kolejną wyprawę.