niedziela, 1 grudnia 2013

Sen 125. Dobro i zło

Dziś coś we mnie pękło...
Popłynęły łzy...
Osoby, które mają czelność nazywać się moimi przyjaciółmi, wymierzyły mi siarczyste policzki. Zresztą..., już nimi nie są, bo ja się wycofuję z relacji przyjacielskiej jako pierwszy, zrywam tę wieź i nie dam kolejnej szansy. 
Pierwszy cios dotarł rano z Polski. Piecze do tej pory.
Drugi był miejscowy. Będzie piekł bardzo długo.
Najbardziej boli w środku, bo za pomoc i zrozumienie dostałem kamieniem po głowie.
Od zawsze tak jest. Powinienem już do tego przywyknąć, ale... Niestety, każdy kolejny raz boli mocniej. Dlatego też nikogo nie potrzebuję, nikomu już nie uwierzę i nikomu już nie zaufam, a każdego, kto będzie się chciał do mnie zbliżyć lub nawiązać znajomość, zdzielę po łbie tak samo, jak ja dostaję od innych.
Nie wiem, czemu tak się dzieje, że wszyscy są przeciwko mnie.
Wracam do swojej skorupy sprzed roku, dwóch lat, bo w niej czułem się bezpiecznie.
Od dzisiaj koniec!