poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Sen 267. Spacerowo

Z ostatniego spaceru.

Sen 266. Elbi

Miałem koszmar. Zerwałem się z krzykiem, zsunąłem z kanapy i zwinąłem w kłębek na podłodze. Trzęsie mną, na górze wiatr szarpie okiennicami. Boję się tam pójść. Łapie mnie znów jakiś nieokreślony lęk, huczy w głowie i brak mi tchu. Wiem, że to był koszmar... Taki realistyczny... Nawet teraz słyszę w głowie swój senny krzyk i to uczucie rozdzierania ciała. Elbi... Tam był też Elbi... I to jemu się coś stało... Sen, to był tylko zły sen...
Co się ze mną dzieje? Czyżby wracały lęki? Wolę umrzeć niż przechodzić przez to ponownie. Czuję gdzieś w środku siebie, jakbym się zapadał, jakby jeden organ pożerał inne. Za nieco ponad godzinę wróci Błękitnooki. Znów się zmartwi...
Gdyby nie to, że zawsze mogę tu wejść i coś napisać - zwariowałbym. Mogę tu pisać, to mnie w jakiś sposób wycisza. Internet w pewien sposób daje wolność i anonimowość, nikt przecież mnie nie zna - jestem tylko jakimś tam blogerem o nicku Lemur Katta, a do tego mieszkającym po drugiej stronie kuli ziemskiej. I tyle. Wystarczy.  

Sen 265. Elbi

W końcu przyszedł do mnie! Odwiedził mnie we śnie ostatniej nocy. Tak bardzo czekałem na to, by go znów ujrzeć. Udało się! Dziękuję ci za tych kilka minut! Najważniejsze jest to, że mnie rozpoznał, wiedział, kim jestem. Patrzył z ukosa, przyglądał się z nieco zdziwioną miną, chodził dokoła. Nie odezwał się do mnie ani razu, tylko obserwował. A potem tak jakby go ktoś zawołał i odszedł... Stałem i patrzyłem za nim z oczyma pełnymi łez.
Kochanie, czemu byłeś tak krótko? Czemu się nie odezwałeś? Pomimo to jestem odrobinę szczęśliwy, wiesz? Mogłem cię zobaczyć! Tak się cieszę, że do mnie przyszedłeś! Przyjdź jeszcze! Czekam każdej nocy...
Nadchodzi wczesne popołudnie, a ja siedzę w ciemnym salonie na podłodze przy ścianie i piję lampkę wina. Wiesz, że mam na sobie twoją ulubioną koszulkę z nadrukiem NYC? Opieram głowę o chłodną ścianę, zamykam oczy i widzę cię...