środa, 3 sierpnia 2016

Sen 409. Straszne historie

Kolejna nieprzespana noc...
Dwa powody:
1. Bzyczek nadal chory. Nie był w pracy. Na jego żołądek i jelita nawet Smecta nie działa. Napoiłem go gorzką herbatą, to zwymiotował. Ma lekką gorączkę. Jeśli do jutra mu nie przejdzie, pojedziemy do szpitala.
2. Jak na złość wróciły rozwrzeszczane ptaszyska. Całymi hordami obsiadły park i wszystkie drzewa dokoła i drą pyski jak wściekłe (szczególnie nocami). Podobny nalot tysięcy ptaszorów mieliśmy dwa lata temu (pisałem o tym w Snach 155 i 156). W ubiegłym roku musiało być ich znacznie mniej, gdyż nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć, czy aż w tak dużym stopniu zakłócały ciszę. Wstrętne maszkary! Niech już odlatują nad Pacyfik!

Z innej beczki.
Zaczynam nienawidzić mojej pierwszej pracy i obsługi klientów. Każdego dnia są bardziej pretensjonalni, bezczelni, wredni, kłótliwi, natarczywi i chcieliby wszystko za darmo. Dziś darła się po mnie, wymachując rękoma na wszelkie strony, jedna czarna pinda. Pomimo informacji przy kasach o braku możliwości płatności kartami (zepsuty terminal do kart) była totalnie zbulwersowana, że nie może zapłacić rachunku kartą debetową. Darła się po mnie jak wariatka, groziła, że wyśle do biura skargę na mnie i że mnie załatwi. Ze sklepu wyszła sfochowana i oburzona. Stałem tylko za kontuarem i czekałem, aż się babina wykrzyczy, a potem wyszedłem na papierosa. W ubiegłym tygodniu też miałem akcję w sklepie. Przyszło do nas dwóch facetów i zażądali, byśmy dali im coś za darmo, gdyż oni są bezdomnymi i się im należy. Doszło do karkołomnej awantury i trzeba było ich siłą ze sklepu wyrzucić. Niestety, nasz menadżer od miecza świetlnego nam nie pomaga w takich sytuacjach - albo stoi obok i patrzy jak wół w malowane wrota, udając idiotę, albo umyka i zamyka się w swoim biurze i gra w pokemony, niczym się nie interesując, albo wychodzi ze sklepu i pali papierosy do momentu, aż sytuacja się wyklaruje. Czasami mam wielką ochotę skopać mu dupsko i przywalić w zakuty czerep, ale co ja mogę - jestem tylko głupim i ograniczonym pracownikiem firmy, która w ostatnim czasie leci na łeb, szyję...   

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Sen 408. Luka w zdarzeniach

Cały dzień siąpi deszcz. Rano, jakoś przed dziewiątą, pomału wschodzące słońce ładnie prezentowało się na niebie, ale potem nagle zniknęło i jego miejsce zajęły szare i ciężkie chmury. Zdążyłem jeszcze zrobić zakupy w pobliskim markecie, a potem zakopałem się pod kocem na całe popołudnie. Nie czuję się zbyt dobrze przez ostatnich kilka dni.
Bzyczek pojechał dziś do pracy niewyspany, zmęczony i nieco jeszcze chory. Pewnie zaszkodziło mu to tajskie żarcie, które wczoraj zamówiliśmy. Całą noc coś go męczyło, biegał do toalety, przesiadywał na tarasie, nie mógł spać.
Zabukowaliśmy bilety na samolot do Polski. Do domu lecimy we wrześniu na całe trzy tygodnie. Koniecznie trzeba odwiedzić rodziców oraz umówić się na piwo lub kawkę ze znajomymi. Bzyczek cieszy się jak dziecko na myśl o urlopie w Polsce, ja tylko przewróciłem oczyma, widząc przed sobą kolejną i tak daleką podróż.
W Polsce byłem w czerwcu w sprawach rodzinnych. Nic wtedy nie pisałem z różnych powodów (wygraliśmy sprawę w sądzie, sąsiadka Cyklopka o Bzyczka pytała z piętnaście razy <co on teraz robi, czemu nie przyjechał, czy pracuje>, przytaszczyła nam skądś wielką torbę starych książek, które zdążyłem tylko poprzeglądać; obdarowała mnie kompotami i sokami domowej roboty - zapewniała, że żadna grypa w czasie jesiennym nas nie rozłoży...). Pamiętam, że z początku była do nas wrogo nastawiona i za każdym razem podejrzliwie na nas spoglądała, a teraz jest taką dobrą babcią z sąsiedztwa, która gołąbków i gorącego bigosu przyniesie na pocieszenie.
W drodze powrotnej spotkałem przystojnego Dante Sergio! Z początku nie rozpoznał mnie, ale gdy przypomniałem mu kilka szczegółów lotu, uśmiechnął się: "No tak! To był mój pierwszy lot do Europy! A gdzie jest twój chłopak?", zapytał wprost. "Został w domu. Pracuje. Nie mógł tym razem lecieć", wyjaśniłem. Pokiwał głową i szepnął mi, mrużąc oczy: "Przyniosę ci później pyszną kawę..." Słowa dotrzymał.
Czuję, że pójdziemy dziś spać z kurami. Próbowałem poczytać, ale oczy same mi się przymykają. Zostawiłem Bzyczkowi zapiekankę w piekarniku oraz gotową herbatę w imbryku. Ja już w piżamie i gotuję się właśnie do zakopania się w pościeli...