środa, 9 lipca 2014

Sen 163. Lemury rozsiane po całym świecie

Błękitnooki zmienił nieco plan naszego urlopu. Tym razem polecimy do Polski inną trasą. Chcemy odwiedzić "po drodze" najpierw znajomych w Sao Paulo, potem kuzynkę i ciotkę Błękitnookiego w Londynie. Tak więc najpierw pociągiem pojedziemy do Sao Paulo, a stamtąd następnego dnia wylecimy na Heathrow. W Londynie spędzimy dzień, może dwa i wylecimy do Warszawy. A potem jeszcze tylko 6 godzin TLK i trochę autobusem i będziemy W DOMU, naszym prawdziwym polskim domu.
Dodam tylko, że nasz wspólny znajomy, Lemur Jasnowłosy, ostatnio przeprowadził się wraz ze swoim Lemurem na drugą stronę kuli ziemskiej. Aktualnie mieszkają na Nowej Zelandii... Że też ich tak wywiało!

wtorek, 8 lipca 2014

Sen 162. Gwiazdy są nieśmiertelne

Spędziliśmy razem całe popołudnie, wieczór dobiega końca. To był piękny ciepły dzień. Nie przypuszczałem, że Błękitnooki może nie znać "Angielskiego pacjenta". Po jego twarzy widziałem, że się wzruszył i przeżywał oglądaną historię. W połowie filmu położył głowę na moich kolanach, a ja delikatnie mierzwiłem mu włosy. Próbował ukryć łzę w momencie, gdy książę Almasy wynosił na rękach Kathrine z Jaskini Pływaków, ścisnął tylko moją dłoń i wziął głęboki wdech... Potem wynieśliśmy leżaki na taras i patrzyliśmy w rozgwieżdżone niebo. Siedzieliśmy obok siebie w ciszy, zapatrzeni w świecące punkty, on pił drinka, ja paliłem papierosa. "Nasze gwiazdy są nieśmiertelne", powiedział, spoglądając w ciemne niebo. "Gdy my umrzemy i pamięć o nas się zatrze, a nasze groby rozpadną się w pył, one nadal będą trwać na swoich miejscach i świecić niekończącym się blaskiem." Umilkł. Spojrzałem w jego zamyśloną twarz. "Nie ma dla nas nadziei", szepnął po chwili. "Jest. Teraźniejszość jest nadzieją. Jesteśmy tu i teraz. Czy to nie jest ważne?, zapytałem. "Taaak...", odparł i zamknął oczy. "Ale kiedyś umrzemy...", chciał kontynuować, lecz mu przerwałem: "Tak. Umrzemy. Jeśli nie razem, to osobno... Ale potem, w niezbadanej i odległej przyszłości znów się spotkamy, znów będziemy razem i nic tego nie zmieni. Nie wiem, może będzie to za miliard, bilion lub tryliard lat, ale będzie. Wierzę w to! Śmierć to tylko stan przejściowy, wzniesienie się do gwiazd, do pierwotnego eteru, to połączenie się w jedność z innymi duchami, to stan, kiedy trzeba oczyścić duszę z grzechów, przemyśleć wiele spraw i zaplanować swoje kolejne wcielenie, a potem znów się rodzimy i odnajdujemy ukochane osoby, i wszystko toczy się swoim rytmem." Uśmiechnął się lekko i: "Chciałbym, by to była prawda...", szepnął. Chwyciłem go za rękę i spojrzałem głęboko w jego błękitne oczy: "To jest prawda!", zapewniłem. Ucałowałem go w policzek, pogasiliśmy światła i poszliśmy spać.