Najważniejsze rzeczy spakowane, dokumenty i bilety gotowe. Siedzę przy stole w kuchni, popijam herbatę i obserwuję ze ściśniętym gardłem wskazówki wiszącego na ścianie zegara. Do wyjazdu zostały niecałe trzy godziny. Z chwilą zamknięcia drzwi domu wszystko się zmieni, przeminie, skurczy i pokryje kurzem.
Belo Horizonte stało się przeszłością. Przeminęli ludzie, których tu poznałem - Enrique i Bruno, ich rodzice, Anastazja, Gizela, Alf, Andrea, Lemur Brązowooki i jego mściwa matka, Marudana, ludzie z pierwszej i drugiej pracy. Naszła mnie taka myśl - czy to wszystko miało jakiś sens? Myślę, że tak. Wszystko, co się dzieje w naszym życiu, ma jakiś sens. Uczymy się odpowiednio reagować, zachowywać, trzymać emocje na wodzy, wiedzieć, co i jak powiedzieć lub jaki zrobić krok. Ogólnie nazwać to można doświadczeniem życiowym.
Pamiętam dokładnie, jak wiele lat temu odchodził Elbi (2. grudnia będzie kolejna rocznica). Pamiętam, jak się zachowywał, jak był ubrany i co mi wtedy mówił, pamiętam nawet aromat jego perfumy i to, jak zbiegał ze schodów i odgłos zatrzaśniętych drzwi na parterze. Na klatce schodowej zgasło światło, a ja nadal stałem i patrzyłem za nim w ciemność. Chyba wtedy pojawiła się nawet myśl, że za chwilę zawróci... Nie wrócił. Odszedł na zawsze. Płakałem za nim całą noc. Ponoć płacz przynosi ukojenie i pomaga zasnąć. Napisałem wtedy na swoim starym blogu, że miał takie prawo - prawo odejścia - gdyż jest człowiekiem wolnym. Uszanowałem jego decyzję, ale jej nie rozumiałem. Potrzebowałem naprawdę wielu lat, by, nie żeby zrozumieć, ale żeby zaakceptować i się pogodzić. Cieszę się tym, że jest tam, gdzie jest, że jest zdrowy, szczęśliwy, że ma pracę, przyjaciół i dom. Życzę mu jak najlepiej, bo był - nadal jest - dla mnie kimś bardzo ważnym.
To samo będzie z Bzyczkiem. Nasz czas przeminął. Na stole zostawiam mu kartkę z kilkoma zdaniami. Napisałem: "Życzę Ci wszystkiego najlepszego i spełniaj marzenia!" Obok położyłem swój telefon... Myślę, że zrozumie. Rano przysłał mi smsa. Napisał, że pomimo wszystko tęskni...
Zatem nadszedł i czas na mnie...
Myślę, że odezwę się z nowego miejsca, gdy nieco się ogarnę.
Nie mam fajek, a strasznie palić mi się chce...
Tagi
Anglia
(30)
Antropologia
(296)
Brazylia
(123)
Dzieciństwo
(9)
Dziwne przypadki Katty
(166)
Elbi
(77)
Emigracja
(156)
Fantasmagorie
(46)
Filmy i seriale
(32)
Fotki
(74)
Inne inności
(170)
Inne Lemury
(26)
Katta Supervisor
(7)
Książki
(44)
Lemur Błękitnooki
(187)
Lemur Brązowooki
(47)
Lemur Jasnowłosy
(4)
Lemur Zmartwychwstały
(3)
Markiza
(46)
Odkrycia Lemura
(18)
Okolice Lemurii Małej
(9)
Opowieść na faktach
(3)
Podróże
(82)
Powszechność
(58)
PPirx
(8)
Praca
(90)
Real Katty
(55)
Rozterki Katty
(54)
Sny Katty
(42)
Tęsknota
(71)
Uczucia
(128)
Wrażenia
(275)
Zabytkowe Miasto
(30)
Życiowa filozofia Katty
(49)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Trzymaj się i odezwij się koniecznie z nowego miejsca.
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńOd dluzszego czasu sledze Twoj blog. To w jak piekny kwiecisty, inteligent sposób piszesz powala na kolana
Dziś również ...czuje sie mentalnie na kolanach
Przerazajaco smutne, chce mi sie wyć. Z zalu i współczucia
Nie wiem skad czerpiesz siłe w tak dramtycznej sytuacji
Serce wiekszosci zwyczajnych ludzi peka w takich sytuacjach . Jest pewna wypornosc po przekroczeniu której czlowiek tonie
Zycze nie szczescia bo ono nie istnije
Ale ukojenia, spokoju odrobiny wytchnienia