czwartek, 26 stycznia 2017

464. Chłopięce zabawy

Przyjaciel

Doskonale pamiętam ten dzień, kiedy po raz pierwszy go zobaczyłem.
Bawiliśmy się wtedy ze Stasiem, wówczas moim jedynym przyjacielem, plastikowymi żołnierzami. Z kartonowych pudełek zbudowaliśmy fort, który obstawiony był ze wszystkich stron figurkami koni, kowbojów i Indian. Z kart ustawiliśmy trójkątne namioty imitujące indiańską wioskę.
Wczesną wiosną pogoda była nie najlepsza, więc całe popołudnia spędzaliśmy na domowych zabawach.
Tego dnia babcia krzątała się przy piecu, gdy wszedł do kuchni wraz ze swoją mamą. Trzymał ją za rękę i nieśmiało rozglądał dokoła. Szturchnąłem Staszka i kiwnięciem głowy wskazałem na chłopca. Przez chwilę patrzyliśmy na niego, a gdy nowy kolega usiadł wraz ze swoją mamą przy stole, wróciliśmy do zabawy. Po jakimś czasie moja mama przyprowadziła do nas małego gościa.
- Chłopcy, to jest Jacuś. Weźcie go do siebie - powiedziała i pogłaskała go po jasnych włosach.
Jacuś kucnął pomiędzy nami i patrzył na porozstawiane żołnierzyki.
- Wiesz, jak się zabija Indian ze strzelby? - Zapytał Staszek i palcem wskazał na postać w białym pióropuszu.
- Nie... - szepnął speszony Jacuś.
- O, tak! Bum, bum, bum! - Stasio udawał odgłosy wystrzałów i ręką przewrócił kilka figurek.
- A teraz trzeba spalić indiański obóz! - Znów zawołał i ręką zmiótł szereg trójkątnych namiotów.
Jacek stał z wytrzeszczonymi oczyma i patrzył to na mnie, to na Staszka. Był zagubiony i chyba za bardzo nie rozumiał sensu naszej zabawy. Nagle kucnął i zaczął wybierać z pudła z zabawkami plastikowe zwierzęta - lwy, konie, psy, ptaki. Zebrał karty i ustawił z nich kwadratowe ogrodzenie, a w środku umieścił wybrane figurki.
- Czy to jest zoo? - Zapytał Stasio.
- Nie - zaprzeczył Jacek.
- Farma? - Zapytałem niepewnie.
Uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Odsunął ręką na bok przydługą grzywkę, a jego niebieskie oczy, otoczone szeregiem ciemnych rzęs, pojaśniały.
- Zbudujemy farmę - ucieszyłem się.
- Przecież to strasznie nudne... - Staszek obraził się i odszedł do stołu, przy którym siedzieli rodzice i dziadkowie.
Zostałem z Jacusiem sam. Obserwowałem, jak ustawiał domki, wyznaczał chodniki, segregował zwierzęta. Pomimo tego, że był kimś nowym i mi nieznanym, polubiłem go bardzo. Już wtedy czułem, że kiedyś zostanie moim przyjacielem.
(...)

3 komentarze:

  1. Przyjaciele to promyki światła na naszej drodze. Bez nich byłoby mroczno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ładnie to ująłeś. Dziś wydaje mi się, że ciężko o prawdziwą przyjaźń.
      Kiedyś ktoś mi powiedział, że jeśli w młodości nie zawarłeś przyjaźni to w późniejszym okresie będzie ciężko jeśli nawet nie możliwe.

      Usuń