W ostatnich miesiącach u nas tyle się wydarzyło, że pewnie by brakło dnia, by stworzyć jakiś względny opis. Wspomnę tylko o tym, że w lipcu zmarła nasza sąsiadka zwana przez nas Cyklopką (Cyklopka, bo zawsze nas podglądała przez judasza w drzwiach), o której tu pisałem kilka razy. Zmarła nagle w wyniku jakichś komplikacji po drugiej szczepionce covidowej... Straciliśmy oddaną sojuszniczkę osób LGBT.
Pogrzeb wypadł w dniu, kiedy kładłem się na oddziale onkologicznym, tak więc nie byliśmy. Jakoś brakuje mi uchylających się drzwi, gdy schodziłem na dół lub wchodziłem do góry i pytań typu: "Co tam u mamy, panie Wojteczku? A jak tam z panem Bzyczkiem? Dobrze?"
Smutno...
Przykro, że Cyklopka zmarła. Mam nadzieję, że mimo wszystko jesteś w lepszej formie.
OdpowiedzUsuńOsobną sprawą jest, że te szczepionki, jakiś % ludzi przenoszą na drugą stronę. Sąsiadka od 824 też w tydzień po zaszczepieniu poszła nie tam gdzie trzeba, choć wcześniej, w miarę dobrze funkcjonowała.
OdpowiedzUsuńSmutne wieści. Przykro mi.
OdpowiedzUsuńJeszcze w szpitalu, już Cię wypuścili, jakieś wieści?
OdpowiedzUsuńJestem w domu. Operacja czeka mnie w przyszłym roku. Jeśli doczekam...
UsuńMinęło 1,5 m-ca, to gdzie te dalsze brakujące wieści?
OdpowiedzUsuńJesteś?...
OdpowiedzUsuńJeszcze żyję...
Usuń