poniedziałek, 18 listopada 2019

608. Złe gejuchy nigdy nie stoją w kątach

Przez ostatnie pół roku, może nieco dłużej, narasta we mnie frustracja. Małymi kroczkami gromadzi się w mojej głowie negatywne nastawienie i notorycznie odrzucam obmyślone dobre rozwiązania. Czuje, że wkrótce wybuchnę i dojdzie do karkołomnej awantury lub spakuję swoje manatki i po prostu wyjdę. Jak na razie milczę, kiwam głową i tylko wypowiadam, zresztą nudne już: "aha", "aaa", "ooo", "uuu"... Nic innego nie jestem w stanie wymyślić...
Czuję wzrastający we mnie wstręt do otaczających mnie ludzi (nie wszystkich, ale do większości). Odpycha mnie od przebywania w tym samym pomieszczeniu z ludźmi, z którymi pracuję, szczególnie Anglików - fałszywych, leniwych, tępych, ograniczonych, niesprawiedliwych, nielogicznych, po prostu głupich w każdym calu.

Od kilku miesięcy czekam na odpowiedź od głównych menadżerek, kiedy będę mógł wrócić do pracy z rezydentami. Z powodu braku personelu "wyrzucono" mnie do kuchni. Powiedziano mi, że to tylko chwilowe. Ta chwila trwa już bardzo długo. Gdy pytam, słyszę tylko: "nie wiem" lub "nie pytałam" i rozmowa się kończy. Co ciekawe, przez cały ten czas przyjmują do pracy nowych ludzi (jeśli się nie mylę, jest to 8 nowych osób, same dzieciaki w wieku 18-21 lat). Pytałem, czy mogę przejść na nocki, skoro nie ma miejsca dla mnie na dziennych zmianach. Oficjalnej odpowiedzi nie ma do tej pory. Działa jedynie poczta pantoflowa - nie chcą "oddać" mi mojego poprzedniego stanowiska, gdyż praca na piętrach jest dla mnie zbyt łatwa (!!), a oni potrzebują hardworkera w kuchni. Uważają, że skoro daję sobie radę, to mam jebać każdego dnia jak koń na roli, za to inni mogą wykonywać lżejszą pracę. Ja nie mogę - Anglicy tak (nawet nie chcą słyszeć, by pomóc cokolwiek).

Wśród tych nowoprzyjętych praktycznie są same gejuchy (dwóch to prawdziwa masakra). Wstyd mi za nich! Ich zachowanie woła o pomstę do nieba! Bezczelni, aroganccy, fałszywi, obłudni, do tego kłamcy i lenie. Jednemu łopatą z pyska makijaż zeskrobywać można, drugi macha rączkami jak motylek i zawsze stoi z rozdziawionymi ustami jak małe dziecko. A jak się rządzą! Rozkazują i w kącie stawiają. Obaj patrzą na mnie jak na mordercę, nigdy nie odpowiadają na "Dzień dobry" (teraz mijam ich bez słowa). Szczególnie Motyl spogląda na mnie spod byka. Raz mu prychnąłem prosto w twarz, bo potraktował mnie jak swojego służącego - machnął do mnie ręką w specyficzny sposób "możesz już odejść" i z głupią miną powiedział: "Idź już. Mam już wszystko". Jeszcze raz coś takiego zrobi, a puszczę mu taką petardę, że pieluchę sobie będzie musiał zmieniać. Pamiętam jedną sytuację, to był szczyt bezczelności i arogancji. Motyl zadzwonił do kuchni i coś zamówił dla rezydenta. Przyszedł po kilku minutach, a że to nie było jeszcze gotowe, syknął do szefa: "Dlaczego nie robisz tego od razu, jak do ciebie mówię?!" Widziałem, jak szefowi twarz stężała, zapowietrzył się i chyba go totalnie zatkało, bo nie odezwał się ani jednym słowem.

Większość tych nowych się tak zachowuje. Wyszedłem jednego dnia na fajkę. Siedział Motyl i jakieś dwie wymalowane dziewczyny. Obgadywali rezydentów i starszych stażem pracowników (między innymi Lisę, którą ja sam bardzo lubię i poważam): bo jedna rezydentka jest taka i taka, inna jeszcze gorsza, a tamten rezydent to i tamto, bo Lisa to i to, bo ona jest głupia, bo Lisa to i tamto... W ogóle się nie przejmowali, że wszystko słyszałem. Zgasiłem papierosa i bez słowa odszedłem. Potem doszły do mnie słuchy, że byłem wobec nich bezczelny, bo nie chciałem z nimi rozmawiać i nie powiedziałem do nich "see you later"... Z trzecim gejuchem, pracującym na 1. piętrze, ściąłem się z innego powodu. Gościu, który zaczął pracę dwa tygodnie wcześniej (ja pracuję ponad dwa lata), próbował mnie pouczać i ustawiać według własnego widzimisię. Znam imiona wszystkich rezydentów i pamiętam, co kto lubi i co należy zrobić. Jak każdego dnia dałem czerwony talerz i kubek Helen, która ma zaawansowaną demencję, a gościu zabrał je ze stołu i schował do szafki. Syknął do mnie, że on wie lepiej niż ja, co trzeba robić, bo on jest "carer", a ja nie! Helen obiadu nie ruszyła, bo nie umiała odróżnić białego talerza od białej serwety na stole.

Chyba jeszcze nigdy donosicielstwo nie było na tak wysokim poziomie jak teraz. Z tego, co słyszałem, raporty pisane są każdego dnia. Jeden donosi na drugiego, a są to tak błahe sprawy, że śmiać się chce (na mnie też napisano już kilka). Odnoszę wrażenie, że donosiciele każdego dnia czekają na błąd swojego kolegi lub koleżanki, tylko po to by mogli napisać na nich raport i pójść do menadżerki i pokazać, jak wspaniałymi są pracownikami. Tragedia!! Ich dwulicowość przerasta wszystko - z jednej strony uśmiechają się i ciągle pytają: "How are you today?", ale gdy się odejdzie, wieszają ostatnie psy i potrafiliby utopić w łyżce wody. Padło nawet hasło, by Brexit nastąpił szybciej, bo my, imigranci, zabieramy miejsca pracy prawdziwym Anglikom...

W kuchni nie jest lepiej. Być może nie ma donosicielstwa, ale za to jest lenistwo, zawiść, zazdrość i niesprawiedliwość. Są lepsi (Anglicy) i ci gorsi (ja i Carlos), ale to już inna historia...

Ostatnio nie ukrywam tego, że chciałbym wrócić na stałe do Polski. Zastanawiam się nad tym na poważnie. Ale czy w tej Polsce będzie lepiej? Mogę trafić z deszczu pod rynnę...

6 komentarzy:

  1. Pewności nie ma nawet w firmie którą samej się stworzy od podstaw bo wielkie plany i zaufanie i potencjał by coś zrobić może rozbić się o drobiazg , który wywróci wszystko do góry nogami. Jako ciekawostkę przytoczę pewien fakt. Nowa firma, nowi ludzie i wszyscy ze wszystkimi na ty. Totalna masakra i totalny syf. Zmiana pracowników i zmiana zasad. Wszyscy na dystans, żadnych pufałości. Oficjalnie dystans. Prywatnie-nie mój interes i działa.Niestety ludzie sa różni i to co w jednej grupie działa w drugiej wywraca wszystko do góry nogami.Nie gwarancji że w Polsce będzie się Pan czuł lepiej . Ja wolę w Polsce bo jeśli nie liczyć kurew urzędniczych, nikt mi nie miesza i jestem u siebie ale to ja.Zastanawia mnie , dlaczego Pan klasyfikuje ludzi orientacjami....ja się z czymś takim spotykam pierwszy raz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę mi wskazać miejsce i cytat w poście, gdzie "sklasyfikowałem ludzi orientacjami". Określenia "gejuchy" użyłem po to, by podkreślić negatywne cechy zachowania pewnych osób (nie wszystkich), z którymi się zetknąłem. Ja tez się z czymś takim spotkałem pierwszy raz, by koleś, który zaczął pracę kilka dni wcześniej, pouczał mnie w moich obowiązkach i publicznie pouczał przy rezydentach i wysyłał "do kąta". W tym przypadku jego orientacja nie ma żadnego znaczenia, a to, że jest gejem, jest czystym przypadkiem i moja reakcja byłaby taka sama wobec gościa hetero czy homo. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. ...przyszło mi na myśl ,że , może się Pan nie zgodzić, podobnie czasem , rzucamy określeniami ze złości, wściekłości . One potem okazuję się być niedokładne, niedopasowane ale poszło. Nie ma sensu wyrzucać sobie bo się zagryźć można.
    Pewnie Pan czytał, że mnie nie interesuje autor a to co napisane i z tym co napisane, jeśli, wchodzę w relację. Nie rozumiem , nigdy nie rozumiem pytań-proszę mi wskazać, proszę mi wytknąć, proszę...ja widzę...W swoich tekstach też nie widzę tego co w nich często jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W dużej części zgadzam się z tym, co Pani napisała, lecz proszę pamiętać, że za każdym tekstem kryje się jakiś człowiek i tekst powstał w wyniku jego spostrzeżeń, doświadczeń, przeżyć. Niemożliwym jest całkowite oddzielenie autora od jego tekstu, chyba że ten tekst został napisany przez maszynę lub komputer, który uczuć nie posiada - tekst wtedy może istnieć jako sam w sobie.

      Usuń
  3. Poznałam kilku autorów i może dlatego oddzielam bo gdybym tego nie zrobiła, nie chciała bym mieć z :"gnojem ", mieć nic wspólnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zbyt siebie ocenzurowałam a przecież lubię wolność dlatego napisze dosadniej. Wielu autorów dyszało nade mną a później czytałam, głodne kawałki o uczciwości.

    OdpowiedzUsuń