niedziela, 7 października 2012

Sen 36. Szczyt ekscytacji Markizy

Od rana Markiza była w dziwny sposób podniecona. Machała łapkami, odrzucała czepiec do tyłu, odgarniała kosmyki z twarzy, szurała suknią po podłodze, energicznie bujała się w fotelu i nuciła chyba rosyjską piosenkę pod nosem. Jakoś w południe zaczęła gwizdać i powtarzać co chwilę: "Będzie niespodzianka!" Tuż przed kolacją wszedł do kuchni Błękitnooki i usiadł przy stole. Ciągle milcząc, przysunął do siebie kubek z herbatą i wrzucił doń plaster cytryny. Sięgnął po kanapkę i przeżuwał wolno, spoglądając ukradkiem to na mnie, to na bujającą się w fotelu Markizę.
- Czy ona musi tu być? - Zapytał po chwili.
- Co mam zrobić? Nie zwracaj na nią uwagi.
- Łatwo ci powiedzieć. Ona siedzi ciągle w naszej sypialni jak jakaś cholerna przyzwoitka!
Nie odpowiedziałem, a ona szyderczo zachichotała.
- Będzie niespodzianka! - Zaintonowała.
Spojrzał na nią i wzruszył ramionami. Sięgnął po drugą kanapkę, gdy przy drzwiach wejściowych rozległ się dzwonek. 
- Ja! Ja pójdę! - Raptownie Markiza podniosła się z fotela. - To niespodzianka! 
Spojrzeliśmy po sobie. Z przedpokoju dochodził nas odgłos zbliżających się kroków. Do kuchni weszła Markiza i niezwykle podniecona usiadła w bujanym fotelu. Za drzwiami ktoś został. Rozległo się ciche pukanie. Wstałem od stołu z kubkiem herbaty w ręku, Błękitnooki zastygł z kanapką przy ustach. 
- Wchodź! Wchodź! - Zachichotała Markiza.
Do kuchni wszedł wysoki mężczyzna.
- Dobry wieczór...
Z wrażenia wypadł mi z rąk kubek i roztrzaskał się na podłodze. Spojrzałem na zaskoczoną twarz Błękitnookiego i zaszumiało mi w głowie, a w tym czasie Markiza zanosiła się wręcz histerycznym śmiechem. Przed nami w czarnej flauszowej kurtce stał Elbi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz