Tagi
Anglia
(30)
Antropologia
(296)
Brazylia
(123)
Dzieciństwo
(9)
Dziwne przypadki Katty
(166)
Elbi
(77)
Emigracja
(156)
Fantasmagorie
(46)
Filmy i seriale
(32)
Fotki
(74)
Inne inności
(170)
Inne Lemury
(26)
Katta Supervisor
(7)
Książki
(44)
Lemur Błękitnooki
(187)
Lemur Brązowooki
(47)
Lemur Jasnowłosy
(4)
Lemur Zmartwychwstały
(3)
Markiza
(46)
Odkrycia Lemura
(18)
Okolice Lemurii Małej
(9)
Opowieść na faktach
(3)
Podróże
(82)
Powszechność
(58)
PPirx
(8)
Praca
(90)
Real Katty
(55)
Rozterki Katty
(54)
Sny Katty
(42)
Tęsknota
(71)
Uczucia
(128)
Wrażenia
(275)
Zabytkowe Miasto
(30)
Życiowa filozofia Katty
(49)
piątek, 6 lutego 2015
Sen 240. Błękitnooki Anioł
Ostatniej nocy nie mogłem spać. Wciąż to zasypiałem, to budziłem się, wstawałem, wyglądałem przez okno, schodziłem na dół i piłem wodę, znów się kładłem tylko po to, by wstać i obijać się o ściany. Rozmawiałem z Błękitnookim, ale potem okazało się, że tylko mi się śnił. Taki krótki sen na jawie. Sięgnąłem po jego czerwoną bluzę. Zasunąłem na głowę kaptur i zawiązałem pod szyją sznurki. Otulił mnie jego zapach. Długo patrzyłem w ciemność nocy. Od tego wyglądania zaparowała szyba. Zawiązałem tenisówki i wyszedłem z domu. Wiatr lekko ruszał akacjami, gdzieniegdzie przetoczyły się po ulicy porzucone papierki po cukierkach. Z rękoma w kieszeniach udałem się w stronę rzeki. Tafla wody lśniła. Wydawało mi się, że na drugim brzegu ktoś siedzi w kucki i układa kamienie na piasku. Ten ktoś miał kaptur na głowie, a gdy wstał, wsunął ręce w kieszenie i patrzył wprost na mnie. "Czy to ty, Katto?", zawołał. "Tak! To ja!", odpowiedziałem nieco zdziwiony, po czym ściągnąłem buty, zawinąłem spodnie do kolan i wszedłem do wody, by przedostać się na drugi brzeg. Gdy się tam znalazłem, rozmówca zniknął. Dostrzegłem na brzegu pozostawiony przez niego napis, ułożony z otoczaków: Elbi. Zadumałem się, a oczy zaszły mi łzami. Z tego zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Wiatr nieco rozwiał deszczowe chmury, a słońce stało już wysoko. Wydawało mi się, że zbliża się południe. Otworzyłem. Na ganku stała Markiza z dziwnie wyglądającym człowiekiem. Był odpychająco chudy i wysoki. Był też stary. Jego szczurzą twarz okalały strąki długich włosów, a spod górnej wargi wybijały się na zewnątrz żółte zęby. Ponad niezmiernie długim i spiczastym nosem skrzyły się ogromne błękitne oczy. Jak zahipnotyzowany patrzyłem na tego dziwoląga, i im dłużej na niego patrzyłem, wzrastało we mnie wrażenie, że skądś go znam. Moją zadumę przerwał on sam, gdyż zrobił krok do przodu i wysunął rękę. "Musisz mnie pamiętać...", odezwał się tak ciepłym i przyjemnym głosem, że upadłem przed nim na kolana. "Tak... Oczywiście... Ty jesteś... Elbi... Mój Anioł!", wyszeptałem i padłem twarzą do jego stóp.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pięknie
OdpowiedzUsuńNo dobrze powrót, teraz będziemy czytali jak to tam jest źle i jak to planujemy przejazd ponownie tu, bo niby lepiej. To jakaś swoista dychotomia.
OdpowiedzUsuńNieswoista?
Usuń