środa, 4 lutego 2015

Sen 238. Przyglądając się...

Zastałem miasto w deszczu. Parno. Ciemne niebo co chwilę przecinała błyskawica. W środku nocy dotarłem do domu, przekręciłem klucz w zamku i wszedłem do mieszkania. Mój niespodziewany powrót widocznie komuś lub czemuś przeszkodził, gdyż z góry dobiegł mnie tupot biegnącej istotki, zgrzytnęły i trzasnęły drzwi od sypialni, potem coś stuknęło w kuchni, a w łazience zgasło światło i zaskrzypiała drewniana okiennica. "Wróciłem!", zawołałem w głąb domu i zerknąłem w swoje lustrzane odbicie. "Przyjechałem", szepnąłem i, patrząc prosto w odbite źrenice, lekko uniosłem kąciki ust. "Po co wróciłeś?", zapytało moje odbicie i uniosło brwi w osłupieniu. "Chciałbym spróbować jeszcze raz... Chciałbym się zmienić na lepsze... Chciałbym zapomnieć... Uciekłem... Znowu...", plątałem się w myślach, nie mogąc przypomnieć sobie, gdzie jestem i co mam teraz zrobić.
Usiadłem na schodach i rozejrzałem się po salonie i po kuchni. W kątach pomieszczeń drgały kłaczki szarego kurzu, kwiaty w wazonie opadły na wszystkie strony i straciły kolory, rękaw czerwonej bluzy Błękitnookiego zwisał z oparcia fotela, jego kubek z zaschniętą na dnie kawą wciąż stał na kuchennej ławie, na sofie leżała grzbietem do góry otwarta książka, którą czytał jeszcze przed swoim wyjazdem, a tuż przy kanapie stały równo ustawione jego kapcie. Wszystko w domu zastałem tak, jak zostawiłem dwa miesiące temu. "Uchhh...", westchnąłem i ukryłem twarz w dłoniach...  

1 komentarz: