wtorek, 2 lipca 2013

Sen 86. Prawda i nieprawda

W ostatnią niedzielę nie mogłem zasnąć. Myślałem o wyjeździe do Zabytkowego Miasta, planowałem spacer, w trakcie którego chciałem odwiedzić wszystkie "nasze" miejsca. Koc parzył, poduszka przeszkadzała, bokserki wpijały się w ciało, woda kapała z kranu, a motyl zbyt głośno uderzał skrzydełkami o rolety.
Autobus przyjechał spóźniony. Przez ponad godzinę moje myśli krążyły wokół Elbiego, a dla zagłuszenia podniecenia wizyty w "naszym" mieście (to prawie 2 lata!), orałem swój umysł muzyką typu jazda-chłosta.
Skierowałem się w stronę estakady. Zszedłszy ze schodów, wszedłem na placyk zastawiony samochodami i przeszedłem wzdłuż ogromnego budynku przemysłowego, na końcu którego znajdował się dział biurowy. Spojrzałem w okna. Wiedziałem, że Elbi tam jest, że właśnie pracuje, telefonuje w sprawie zamówień, oddycha. Przymknąłem oczy i gdy tylko poczułem zapach jego perfumy, za moimi plecami pojawił się Błękitnooki. "Przyjdź do mnie", szepnął. Spojrzałem w jego błękitne oczy i "Chodź, przejdźmy się", zaproponowałem. Położył mi rękę na ramieniu i razem udaliśmy się w stronę centrum miasta.
Nocą coś mnie przebudziło. Poczułem szarpnięcie, a potem ktoś dotknął mojej twarzy. W nikłym świetle, docierającym zza okna, dostrzegłem przed sobą Błękitnookiego. Siedział na łóżku i się uśmiechał. "Śniłeś mi się przed chwilą", powiedziałem. "Wiem", odparł. "Spotkaliśmy się przed twoją firmą...", kontynuowałem, "...i poszliśmy razem do miasta" dokończył i przeczesał dłonią swoje włosy. "Szkoda że to był tylko sen, lecz...", "Nigdy nie żałuj swoich snów!", przerwał mi. Oparłem głowę na poduszce i przymknąłem oczy. Cieszyłem się jego obecnością. Ponownie zasnąłem.
Z głową pełną wspomnień wszedłem na "nasz" placyk. Z wrażenia ręce mi opadły, a myśli pękły niczym bańka mydlana. Przez dwa lata mojej nieobecności w zabytkowym mieście przebudowano plac. Ławeczka, przy której się poznaliśmy, przestała istnieć! Ścisnęło mnie w gardle, jakaś wewnętrzna panika targnęła moim wnętrzem. "Co teraz? Co teraz?", krzyczał głos w mózgu. "Nie smuć się", szepnął znów Błękitnooki, "Mamy jeszcze inne miejsca, w których bywaliśmy. Tam zostały nasze cienie i odciski naszych butów. Byliśmy tam, jesteśmy i będziemy".
Zerknąłem w okna mojego starego mieszkania. Brudne i zalane sugerowały, że stoi ono puste i tylko niszczeje. Kiedyś byliśmy tam My, byłem ja, a teraz po kątach snują się nasze zagubione troski, myśli, pragnienia, radości i kłamstwa, które rywalizują o byt w nikłym niebycie pamięci. To miejsce pełne wspomnień, tych dobrych (pierwsze przytulenie, pierwszy pocałunek, obecność Elbiego) i tych złych (rozstanie, ostatnia rozmowa). Przypomniałem sobie, że posprzątanie tych "małych" stu metrów zajmowało mi minimum cały dzień. Po twarzy przebiegł mi nikły uśmiech.
Moje cztery kąty pogrążyły się w cieniu, gdy Błękitnooki zrzucił z siebie wierzchnie ubrania i położył się obok. Czułem emanujące od niego ciepło i zapach perfumy zmieszanej z zapachem jego ciała. "Przecież nadal jestem w swoim łóżku", pomyślałem, przygarnąłem do siebie jego rękę i wcisnąłem twarz w poduszkę. "Z naszym miastem i z wspomnieniami zmierzę się dopiero rano, kiedy dojadę na miejsce...", zasnąłem spokojny, mając przy sobie osobę, którą kocham najbardziej na świecie. 

4 komentarze:

  1. Nie wiedziałem, iż Lemury są tak liryczne.
    A może i apetyczne?
    Tylko zwierzaki mają zdrowe instynkty.
    Badacz lemurów i pingwinów

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za wyrażenie empatii. Czułość płynąca z Ciebie mogła by wypełnić malutki ocean pogodny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoją odpowiedź można odczytać w dwójnasób. Zastanawiam się, jak będzie poprawnie. Może kiedyś na to wpadnę...

      Usuń