czwartek, 9 października 2014

Sen 187. Czy to jakaś gra?

Toczy się we mnie jakaś walka. Motam się w sensach, szukam prawdy i oparcia. Nie wiem, jakie podjąć decyzje. Chyba jednak aż tak odważny nie jestem, by się wywyższyć i zaznaczyć swoją osobę, zwrócić na siebie uwagę, lecz z drugiej strony całe życie to podejmowanie ryzyka i toczenie walki o przetrwanie.
Całe popołudnie rozmawiałem z Błękitnookim. Niezmiennie cenię sobie jego zaradność i mądrość życiową. Wysłuchał mnie, ja jego i powiedział, krzyżując ręce na klatce piersiowej: "Zrób, jak uważasz, w końcu znasz ich najlepiej, ale pamiętaj, gdzie jesteśmy i jaki tutaj mamy status. Doskonale wiesz, że nigdy ciebie nie docenili, i nie zrobią tego, bo nie jesteś jednym z nich. Pamiętaj też o tym, że nie możesz być lepszy od krajowców, bo mogą, szybciej czy później, ciebie zniszczyć lub doprowadzić do upadku poprzez bolesne zawyżanie poprzeczki twoich obowiązków." "To po co chcą szkolić mnie na supervisora?!", zapytałem. "Może cię sprawdzają...", odparł, rozkładając ręce w niemym geście. "Proszę cię, bądź ostrożny", przyciągnął mnie do siebie i ucałował w czoło.
Jest głęboka noc. Patrzę, jak Błękitnooki śpi obok - połowa jego twarzy zanurzona jest w poduszce, włosy rozsypały się dokoła, oddycha miarowo i spokojnie. Opuszkiem palca dotykam jego ciemnych brwi, a potem gładzę go po policzku. Nie mogę go zawieść - w piątek pójdę do szefowej i oznajmię jej, że nie będę szkolił się na supervisora. Niechaj zostanie tak, jak jest. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz